12 dań, których musisz spróbować w Singapurze

20 października 2015

Gdy myślę o Singapurze widzę kolorowe, pozytywne miasto, pełne zieleni, parków rozrywki i… niesamowitego jedzenia. Singapur to istna mekka dla wielbicieli dobrego jedzenia i różnorodnych smaków. Znajdziecie tu dania kuchni narodowych z całej Azji, a także potrawy powstałe jako efekt ich przenikania się. Wpływy kuchni takich jak malezyjska, chińska, indyjska, indonezyjska, tajska, bliskowschodnia, a także zachodnia (jak określana jest tu kuchnia europejska) przyczyniły się do powstania unikalnych dań i smaków charakterystycznych dla tego miasta. Będąc w Singapurze warto poznać różne odsłony tutejszej gastronomii, zarówno tutejszy streetfood, który można spotkać  w popularnych w całym mieście hawker centers, a także miejsca fine dining z utalentowanymi szefami kuchni. Pisałam już o dwóch restauracjach z 50. najlepszych w Azji – André i Tippling Club. Teraz czas na jedzenie streetfoodowe. Podczas mojego kilkudniowego pobytu w Singapurze miałam okazję spróbować kilkudziesięciu różnych dań odwiedzając kilka różnych hawker center. Poniższa lista to dania, które zasmakowały mi najbardziej i których warto spróbować podczas wizyty w Mieście Lwa.  Kolejność jest przypadkowa.

12 dań których musisz spróbować w Singapurze

 1. Haianese Chicken Rice  (chiński ryż z kurczakiem)

To nieoficjalnie narodowe danie Singapuru ważne dla rozwoju kultury jedzenia w tym mieście, które przywieźli ze sobą dawno temu imigranci z wyspy Hanai, z południowej części Chin. Aromatyczny ryż jest przygotowywany z bulionu drobiowego, liści pandan, szalotek i imbiru. Kurczak jest ugotowany i pokrojony w plastry. Jest delikatny, miękki, towarzyszą mu przyprawy takie jak sos chilli, sos ostrygowy, imbir, a także bulion z kurczaka. Najpopularniejszym miejscem w Singapurze, które serwuje to danie jest Tian Tian Hainanese Chicken Rice w Maxwell Food Centre. Przygotujcie się tam na kolejki, bo bez nich się raczej nie obejdzie. To danie w różnych odsłonach zjecie też w każdym innym hawker center w Singapurze.

Haianese Chicken Rice Singapore

2. Chilli Crab (krab z chilli)

Nie wyjeżdżajcie z Miasta Lwa bez spróbowania kraba z chilli, kolejnego dania, które przez wielu okrzyknięte zostało daniem narodowym Singapuru. Chilli crab jest pikantny i zagęszczony jajkiem. My kosztowaliśmy go w Newton Food Center, ale jest wiele różnych miejsc gdzie możecie zjeść to danie. Krab jest częściowo pocięty, co ułatwia jedzenie, ale i tak zjedzenie całego mięsa tego skorupiaka to mozolna praca i warto zaopatrzyć się w potężną porcję serwetek.

Chilli Crab Singapore

3. Sambal Stingray (płaszczka w sosie sambal)

To danie w Malezji nazywa się Ikan Bakar (grillowana ryba). Płaszczka (bo o tą rybę tu chodzi) jest grillowana w liściu bananowca, co pozwala utrzymać jej charakterystyczny smak. Na wierzchu rozsmarowano pikantny sos sambal będący miksem papryczek chilli, pasty z krewetek, szalotek i innych przypraw. Kwaśne wykończenie i przełamanie pikantnego smaku nadaje sok z kalamondynek, kwaśnego owocu podobnego do limonki (zwanego tutaj calamansi). Grillowana ryba o dymnym posmaku, sos sambal i kalamondynka tworzą rewelacyjną kombinację smaków, którą mogłabym jeść tam codziennie (zresztą było to danie, które jadłam tam najczęściej).

Sambal Sting Ray Singapore

4. Fried Oysters (smażone ostrygi)

Fried Oysters to jajecznica z małymi ostrygami smażona zwykle na wieprzowej słoninie. To chińskie danie jest popularne na Tajwanie, w Singapurze, Malezji czy na Filipinach. Niezwykle pożywne i smakowite podawane jest zwykle z sosem chilli i limonką, które wzmacniają smak potrawy i powodują, że jest bardziej intensywny.

Fried oysters singapore

5. Laksa

To kremowa zupa z mleczkiem kokosowym i curry wypełniona makaronem vermicelli i smażonym tofu. Znajdziemy też tam rybę, krewetki oraz pokrojone warzywa i owoce takie jak cebula, chilli, ogórek, ananas. Laksa ma swoje korzenie w Malezji, Chinach, Indonezji i Singapurze. Ta którą najczęściej zjemy w Singapurze reprezentuje kuchnię Peranakan będącą połączeniem głównie smaków malezyjskich i chińskich. Przygotujcie się na intensywne pikantne smaki i na to, że po zjedzeniu tej zupy nie dacie rady już zjeść nic więcej, jest niesamowicie sycąca.

Laksa Singapore

6. Popiah

Danie zbliżone do spring rolli – cienkie ciasto jest zwinięte i wypełnione różnymi nadzieniami, warzywnymi i mięsnymi, Podają je tu z różnymi sosami, ja miałam okazję próbować tego dania z sosem chilli. To lekka i przyjemna przekąska.

Popiah

7. Fishball 

Kulki rybne dostępne są w wersjach na sucho z makaronem, a także w zupie. Je się je w różnych porach dnia, także na śniadanie. Kulki rybne zrobione są z surowej ryby zmielonej i zbitej w lekko sprężystą teksturę.

Fishball Singapore

8. Xian long bao

Xian long bao to jeden z typów chińskich pierożków pochodzących z Szanghaju. Pierożki są wypełnione mięsem lub owocami morza. Najczęściej jednak są sprzedawane z nadzieniem z wieprzowiny. Są puszyste, sycące, pełne smaku.

xian long bao

9. Dim Sum

Dim Sum to pierożki z Kantonu, malutkie, przygotowywane na parze, zwykle serwowane są w koszykach lub na małych talerzach. Podawane z różnymi nadzieniami. Ostatnio są coraz bardziej popularne w Polsce dzięki powstawaniu lokali specjalizujących się w dim sum jak np. Pełną Parą.

Dim sum singapore

10. Rojak Rojak

R0jak Rojak to tradycyjna sałatka z warzyw i owoców, którą można spotkać w Malezji, Singapurze i Indonezji. Zwykle jest przygotowywana z pokrojonego ogórka, ananasa, kiełków fasoli i puszystego, smażonego na głębokim tłuszczu tofu. Sałatka jest przyprawiona sosem z wody, cukru, chilli, soku z limonki i posypana pokruszonymi orzeszkami oraz różowym imbirem. Zdecydowanie nie jest to lekkie i niskokaloryczne danie 🙂 .

Rojak Singapore

11. Satay

Satay to danie popularne w Malezji i Indonezji. To szaszłyki z grillowanego mięsa lub owoców morza podawanych z kawałkami ogórka, cebuli i zwykle z lekko pikantnym orzechowym sosem. Miejsca z dobrym satayami możemy znaleźć praktycznie w całym Singapurze.

satay singapore

12. Char Kway Teow

Niektórzy twierdzą, że to danie kuchni malezyjskiej, ale w Singapurze podają lokalną, różniącą się od oryginału wersję. Na Char Kway Teow składa się makaron ryżowy smażony w woku ze smalcem, sosem sojowym, chilli, muszlami sercówkami, krewetkami, chińską kiełbaską, kiełkami fasoli, szczypiorkiem. Niesamowita eksplozja smaków.

Char Kwai Teow

Podsumowanie

Przewodnik: rankingi

3 Responses to 12 dań, których musisz spróbować w Singapurze

  1. Wilk says:

    Nie było mnie na Restaurantice kilka, a nawet kilkanaście tygodni i coś mnie podkusiło właśnie dzisiaj by zaklikać w Twoją zakładkę. Swoim najnowszym wpisem wyrywasz mnie do tablicy. Z pewnymi rzeczami w nim zawartymi nie do końca się mogę zgodzić.

    Laksa. Nie wszędzie i nie zawsze dostaniesz dobrą lakse. Ta serwowana w hawker center w większości przypadków pozosawia wiele do życzenia. Bardzo często przygotowywana zresztą przygotowywana na gotowych komponentach odbiega mocno od ideału. Nie ukrywam, że czytając skład laksy, o której mowa w Twoim wpisie przecierałem oczy ze zdumienia. Nigdy nie spotkałem się z laksą, w której pływała by ryba, ananas(???!!!), ogórek(???!!!). Z czystej ciekawości chciałbym się dowiedzieć gdzie taki zestaw Ci zaserwowano? Sam nie jestem miłośnikiem, ale żona laksę uwielbia.
    Najlepszą laksę, przygotowywaną wg. singapurskiej receptury można dostać przy Katong 328. Tam podajże przed rokiem Gordon Ramsey toczył bój na laksę i był zmuszony uznać wyższość przygotowującej ją właścicielki lokalu.
    Dim sumy. Odpuściłbym sobie. To nie jest typowo singapurskie danie. Owszem występuje i to w dużych ilościach, ale tylko dlatego że Singapur Chińczykiem stoi. Na dim sumy lepszym wyjściem będzie udać się do Chin. W ogóle unikałbym jedzenia w hawkerach. Jest trochę inaczej niż starasz się to przedstawić. Jedzenie tam, często bazuje na dużej ilości mąki, zagęszczaczy, cukru. Lepszym rozwiązanie są Food republic znajdujące się w każdym centrum handlowym na ostatnim, bądź najniższym piętrze. Tam sugeruję spróbować hot-pota, ale koniecznie upominać się o wersję łagodną. Wersja normalna zabija. Nie straszę, przestrzegam 🙂

    Jeśli jednak hawker center, to namawiam na znajdujący się w East Coast Parku. Bardzo łatwo tam trafić. Zieloną linią do stacji Kembangan, a stamtąd korektorem piechotą, bezpośrednio wprost na plaże. Słynie z dań morsko-rybnych. Ponadto East Coast Park jest niezwykle malowniczy. Moja ulubiona część Singu.

    Satay. Podobna uwaga co przy laksie. Nie wszędzie i nie zawsze. Talerz na jednym ze zdjęć zdradził, że odwiedziłaś Lau Pa Sat. Warto poczekać do godziny 19-tej. Właśnie wtedy zamyka się ulice przy Lau Pa Sat, ruch zostaje wstrzymany, a na ulicy wyrastają w tempie ekspresowym stoliki, wyjeżdżają wózki z grillami. Taki miejscowy folklor warty zobaczenia. Wtedy i tam można skosztować naprawdę dobych satayi. Do tego miejscowe, sikowate piwo.
    Jeśli chodzi o Lau Pa Sat, przechodziło ono gruntowną renowację. Blisko rok. Dopiero mniej więcej przed rokiem ponownie został oddany do użytku. W powszechnej (mojej również) stracił wiele, a nawet bardzo dużo z jakości jedzenia jakie było tam można dostać. Obecnie jest czyściej, schludniej, ale brak już prawdziwych perełek. Kto miał okazję tam być przed remontem wie o czym mówię, natomiast kto nie był, tego obecna wersja być może również zachwyci. Ja sam w porównaniu z dawniejszymi czasami bywam tam sporo rzadziej.
    Szkoda, że nie zdecydowałaś się na kulinarną wyprawę do Little India. Czemu? Ponieważ to kuchnia hinduska pochodząca z zupełnie innych części Indii, aniżeli ta znana w Europie. Zupełnie inne przyprawy. Podobne potrawy przygotowane jednak na inną modłę.
    Brakuje mi natomiast bezsprzecznie w Twojej wyliczance absolutnego must have, curry fish head. To jest typowo singapurska potrawa i coś co trzeba koniecznie spróbować, jeśli ktoś chce poznać singapurskie smaki.
    Poza tym do chilli kraba, którego singaporean faktycznie uważają za swoje narodowe danie, dodałbym jeszcze black pepper krab. Osobiście jestem zwolennikiem tego drugiego.
    Szkoda, że nic nie wiedziałem o Twojej singapurskiej wyprawie, bo oprowadziłbym Cię po swoich miejscach jedzeniowych.
    Jeśli chodzi o restauracje typu high level, yyyyy…? Singapur pozuje na miejsce snobistyczne i singapurczycy lubują się w tego typu restauracjach. Nie zawsze mają one odzwierciedlenie w jakości. Dla singapurczyka podstawowym wykładnikiem jakości jest cena. Jeśli drogo, znaczy dobrze. Dużo więc w Singapurze miejsc gdzie króluje przerost formy nad treścią, ale jest za to drogo.

    • Restaurantica says:

      Dzięki za odwiedzenie mojego bloga i wyczerpujący komentarz. Fajnie jest poczytac uwagi z perspektywy lokalesa. Chętnie skorzystam z Twoich wskazówek i propozycji pokazania Twoich uubionych miejsc przy kolejnej wizycie. Tym razem korzystałam przede wszystkim z blogów podobnych do mojego (tylko miejscowych) wybierając miejsca.
      Laksa – z pewnością nie wszędzie jest dobra, jadłam w kilku miejscach (nie pamietam gdzie była ta z dodatkami, ale masz racje w wiekszosci miejsc jest ich mniej), laksy różniły się od siebie ale były niezłe. Z pewnościa odwiedze miejsce polecane przez Ciebie następnym razem
      Food Republik – chętnie sproboje nastepnym razem, nie slyszalam o tym 🙂 Czytałam za to sporo o hawkers na wielu blogach i stronach.
      Little India zabrakło tym razem w moim planie – musiałam coś wybrać, a czas był jednak ograniczony, w czasie mojego poprzedniego wyjazdu mieszkalam w Little India i często tam jadłam, tym razem chciałam poznać inne dania i inne rejony Singa:)
      Curry fish head – nie zdazylam juz zjesc w Singa, ale za to jadłam później w Malezji:) tak, wiem ze to nie to samo:)
      Jaka restauracje typu high level polecasz w Singa? Te w których byłam są porównywalne z gwiazkowymi restauracjami w Europie, szczególnie Andre, lubię czasem jeść w takich miejscach nie dlatego że jest drogo (bo kto lubi przepłacać) tylko żeby poznać nowe zestawienia smakowe i kreatywną kuchnie najlepszych szefów. Pewnie że wolałabym, żeby tam było taniej, ale cenowo nie odbiegają od restauracji na tym poziomie w Europie.

  2. Wilk says:

    Ponad tydzień poza źródłami informacji i w odcięciu od świata spędziłem. Cykliczną – jak zwykle męczącą – wizytę w Szanghaju odbywałem. Tam z internetem bywa różnie, najczęściej w ogóle. Jeśli już to pozbawiony wszystkiego co z Google kojarzone lub nosi jakiekolwiek znamiona bycia blogiem i wszystkiego co z nim powiązane. Pojęcie swobody według innego modelu. Przyznam szczerze, obawiałem się, że odbierzesz mój komentarz jako bezpośredni atak na osobę. Cieszę się, że tak się nie stało.

    Wiesz co, myślałem o restauracjach posiadających w menu miejscowe jedzenie, które mógłbym Ci polecić. Z uśmiechem na twarzy skonstatowałem, że nie znam takich. Pytałem żony i również jej nic nie przyszło do głowy. Najprostsza odpowiedź – na pewno są takie, ale my ich już nie szukamy. Nie korzystamy z nich. Mogę Ci polecić restauracje gdzie serwuje się kuchnie tzw. europejską. Znam naprawdę rewelacyjną knajpę włoską. Z przekonaniem mogę ją polecić, a wiem co mówię, bo spędziłem we Włoszech kilka lat. Mogę polecić kilka knajpek bazujących na kuchni francuskiej. Miejsce gdzie serwują wyśmienite steki z argentyńskiej wołowiny i jeszcze kilka innych. Chyba jednak nie tego poszukujesz przyjeżdżając do Singapuru? Restauracje z kuchnią lokalną jest mi trudno wymienić.
    Jeśli kuchnia lokalna, to zwykle coś małego. Jeżeli zaś restauracja, to zazwyczaj coś „naszego”. Z hawker center po początkowym zachwycie i tzw. lokalnym kolorycie, obecnie już nie korzystamy. Jak pisałem wcześniej, jakość owego jedzenia, kiedy zachwyt mija, a poddaje się je analizie może pozostawiać wiele wątpliwości. Ponadto należę do osób, które przywiązują wagę do całej estetyki około jedzeniowej. Tego mi tam brakuje, przyjemności z jedzenia. Food Republic to bardziej ucywilizowane wersje hawker center. Oczywiście pod auspicjami rządu. Tu nawet najdrobniejsza rzecz regulowana jest przez rząd. Taka quasi demokracja. Jak wszystko, także i te bywają lepsze, gorsze. W Bugis Junction znajduje się pokaźne i z dużym wyborem jedzenia. Przyzwoite również jest bodajże w Plaza Singapura lub ION, choć osobiście nie cierpię tych mall-i (zresztą wszystkich) jak i całej Orchard.

    Niedaleko miejsca gdzie mieszkam jest godna polecenia malutka tajska dziurka, gdzie hitem dla mnie jest Tom Kha Gai. Pamiętam z piętnaście lat temu w GalMoku jadłem ją po raz pierwszy i byłem absolutnie zafascynowany. Dziś gdy ją oceniam wiem, że była rzadziuchna i nic w niej nie pływało. Aktualnie spożywana w Singu powala smakiem, gęstością wsadu, bogactwem przypraw.
    Wiem, że w Warszawskim pejzażu pojawiło się wiele miejsc z Pho. Brani dwadzieścia lat temu za Chińczyków Vietnamczycy odkryli swoją tożsamość i pootwierali knajpy. Nie wiem jak smakują warszawskie Pho. Być może nic im nie można zarzucić. Może jedynie ograniczenia przypraw wiążące się z niedostępnością. W China Town jest taka mała dziura z Pho. Absolutnie debeściacka. Co ciekawe, znajduje się tuż przy głównym trakcie turystycznym, lecz szczęśliwie przez turystów jest omijana.
    Do wielu miejsc chodzę na czuja. Nie znam adresów. Postaram się więc zbierać wizytówki jak gdzieś będę zachodził. Chociażby z wspominanej knajpki vietnamskiej.
    Znam świetną restauracje z kuchnią Peranakan mieszczącą się w hotelu. Niestety jak w powyższych przypadkach, nie pamiętam adresu. Hotel nazywa się bodajże „Arden” i znajduje się między Bugis a Arab Street. Ta sama uwaga, co wyżej. Pobiorę wizytówkę jak będę.

    Jeszcze mała dygresja na temat Lau Pa Sat. Jak pewnie zdążyłaś zauważyć, wzmianka o nim znajduje się w każdym przewodniku. Jedzenie tam jest więc mocno ukierunkowane – szczególnie po remoncie – w stronę turystów.
    Polecam spróbować coś co nazywa się Murtabak. W dużym uproszczeniu to duży placek z zawiniętymi bokami, mięsem w sekcji centralnej i sosem podawanym w osobnej miseczce. Celowo piszę mięso, bowiem lamb jest rozumiany na dwa sposoby. Można trafić lamb jako baraninę, lub lamb jako kozinę. Przy murtabaku podobna uwaga. Bywa lepszy, gorszy. Polecam Malajską wioskę. Tylko, że to oddalone od centrum. Nie szczególnie tragicznie, ale zawsze. Poza tym, w malajskiej wiosce zachowało się jeszcze sporo starych singapurskich zabudowań. Np. wzdłuż Joo Chiat.
    To nasze ostatnie podrygi w Singapurze. W przyszłym roku, wczesną wiosną będziemy najprawdopodobniej opuszczać Sinagpur. Po czterech latach. Kierunek jeszcze nieznany, ale ciągnie nas już Europa. Tym bardziej, że wcześniej była Japonia. Nie wiem więc, czy uda nam się spotkać w Singu, bo i podróżować będę musiał w tych ostatnich tygodniach więcej. Ale gdybyś się miała wybierać, to krzycz głośno na blogu.

Dodaj komentarz