Rumburak

6 lipca 2014

Rumburak to brodaty bohater czechosłowackiego serialu Arabela (jednego z moich ulubionych w dzieciństwie), który łączył świat baśni z realiami Czechosłowacji lat 70. Po raz pierwszy oglądałam go jeszcze w czasach przedszkolnych, przeżywając mocno każdy odcinek, a w kolejnych latach śledziłam powtórki w jedynej wtedy, państwowej telewizji. Długo marzyłam o pierścieniu Arabeli, który spełniał każde życzenie. Dopiero wiele powtórek i lat później zrozumiałam, że żeby spełnić swoje marzenia niepotrzebny jest żaden pierścień…

Rumburak ogródek

Rumburak nie był postacią pozytywną serialu – przewrotny i chytry próbował przejąć czarodziejski pierścień. Taką jednak nazwę wymyślili sobie właściciele nowego miejsca przy placu Zbawiciela – idealnej lokalizacji pod gastronomię i bar z widokiem na tęczę. Rumburak pojawił się w sąsiedztwie Charlotte, Karmy oraz kilku innych lokali z dłuższym i krótszym stażem. Szczególnie w letnie wieczory plac Zbawiciela staje się jednym z najbardziej popularnych placów stolicy i może się poszczycić chyba największą liczbą stolików na metr kwadratowy i największym zagęszczeniem gości. Czy warszawski  Rumburak w takim miejscu okaże się postacią pozytywną?

Rumburak wieczór

Lokal odwiedzam dwukrotnie w ciągu ostatniego tygodnia. W czwartkowy wieczór wszystkie stoliki są zajęte. W sobotnią porę obiadową jest raczej pustawo, zaledwie kilka osób leniwie popija drinki i oczyszcza talerze z resztek obiadu. Siadam w ogródku, pod arkadami, z widokiem na tęczę i kościół. Drewniane stoły i krzesła wydają się pamiętać czasy kiedy na jedynce puszczali po raz pierwszy Arabelę. Dokładnie takie meble pamiętam z przedszkola, a potem ze szkoły podstawowej. Te w Rumburaku są lekko nadgryzione zębem czasu. Wygląda na to, że był to element, na którym właściciele mogli zaoszczędzić 🙂

Karta w Ruburaku mieści się na jednej stronie A4 i zawiera 10 dań będących reprezentantami kuchni międzynarodowej. Podczas moich dwóch wizyt próbuję większości z nich. Jest też dwustronna karta z winami. Prezentuje się ciekawie, co zresztą przestaje mnie dziwić, gdy czytam kto za nią stoi – kartę stworzyła Izabela Kamińska z Winicjatywy. Jednak wygląda na to, że właściciele mieli problem z kalkulacją cen win, bo ceny rosną z wizyty na wizytę. Przy pierwszej wizycie najtańsze białe, bardzo dobre Sauvignon Blanc kosztuje 12 zł za kieliszek, 55 zł za butelkę, a już przy kolejnych odwiedzinach jest to 14 zł za kieliszek i 70 zł za butelkę. Ceny dań się nie zmieniły, mam nadzieję, że nie spotka ich za jakiś czas los wina…

Perliczka Rumburak

Rumburak ośmiornica

Spośród wszystkich spróbowanych przeze mnie dań najlepiej wspominam perliczkę i ośmiornicę. Ośmiornica sous vide z truflowymi ziemniakami, czerwoną cebulą i kolendrową emulsją (23 zł) jest mięciutka, pierwszorzędna. Towarzyszy jej sałatka z pociętych na cienkie plasterki marynowanych ziemniaków, z dodatkiem cebuli i ziół. Spróbujcie jej obowiązkowo. Niczym nie ustępuje jej Konfitowana perliczka z grillowanymi ziemniakami na młodej glazurowanej kapuście (28 zł). Przypieczona na złoto perliczka jest delikatna, soczysta, fantastycznie udana podana z lekko kwaskowatą młodą kapustą i młodymi ziemniakami. Od moich dwóch bohaterów karty Rumburaka daleko nie odbiegają też policzki wołowe, jus z porto z ziemniaczanym puree i glazurowaną marchewką (29 zł). Uczciwa porcja mięsa jest mięciutka, rozpływa się w ustach, uwodzi zdecydowanym smakiem. Wolałabym to danie zjeść jednak z innymi dodatkami niż klasycznie z puree z ziemniaków i marchewką. Niestety kelner przy próbie zmiany dodatków uprzedza, że kucharze nie są skorzy do zmiany składników dań.  To dość rzadkie i mało elastyczne zachowanie, w większości restauracji gdy proszę o warzywa czy sałatę zamiast ziemniaków, nigdy nie ma z tym problemu.

Całkiem smacznie wypada także aromatyczny i gęsty Krem z białych warzyw z oliwą truflową i ziołowymi grzankami (12 zł). Na przystawkę warto spróbować Gravlax z łososia bałtyckiego, z majonezem ostrygowym, surówką z jabłka, buraka i kopru włoskiego (22 zł). To niewielka, przystawkowa porcja zamarynowanej wcześniej ryby podana z orzeźwiająca sałatką z pociętego w julienne kwaśnego zielonego jabłka, anyżkowego kopru i słodkich buraków. Ciekawe połączenie. Mimo, że nie przepadam akurat za tą rybą,  to Halibut, puree z kalafiora, zielone szparagi i zredukowany sos z merlota (32 zł) jest daniem bardzo przyzwoitym i można przy nim zaprzyjaźnić się z tą rybą. W karcie Rumburaka jest tylko jeden deser. To Polskie truskawki na mascarpone z kruszonką  (14 zł). To miłe, słodkie zaskoczenie. Lepiej go nie zamawiajcie, bo… uzależnia.

Rumburak buraki

Rumburak policzki wołowe

Rumburak  halibut

Rumburak deser

Wygląda na to, że Rumburak, mimo nazwy kojarzącej się ze złym bohaterem to postać pozytywna, choć trochę jeszcze próbował swoich sztuczek przy placu Zbawiciela bawiąc się cenami win… Serwowane tu dania świadczą jednak o jego nawróceniu. Rumburak karmi godnie i wycenia dania nadzwyczaj uczciwie. Plac Zbawiciela zyskał kolejne miejsce, które ma potencjał przyciągać tłumy. Będę tu częstym gościem, bo kto nie lubi dobrze zjeść siedząc na gwarnym, klimatycznym placu w centrum Europy?

Rumburak, pl. Zbawiciela 5, Warszawa, Śródmieście, tel.  600 415 000

3 Responses to Rumburak

  1. Horeca says:

    Ostatnie zdanie na temat truskawek z kremem mascarpone zdecydowało o tym, że jednak dam się skusić i kiedyś wstąpię na to uzależniające danie. Świetny opis potraw – zachęcasz do spróbowania wszystkiego, mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja wszystko spróbować 🙂

  2. mark says:

    Bardzo barwna i ciekawa opowieść o genaologii miejsca i nazwy…zabawne jest to, ze kelnerka zapytana o sens nazwy lokalu oznajmila nam, ze „jej zdaniem” jest to skrzyżowanie rumu i buraka…taka gastronomiczna gra slow (autentyczne?!)
    Zatem, dobrze byłoby, aby wlasciciele lokalu „uświadomili” swoich pracowników, co kryje się pod szyldem…

    • restaurantica says:

      Chyba że właściciele również nie wiedzą co kryje się za słowem Rumburak, bo to moja interpretacja nazwy na bazie moich wspomnień:) Może są zbyt młodzi i nie pamiętają Arabeli? Też tak może być…

Odpowiedz na „restauranticaAnuluj pisanie odpowiedzi