Biała – zjedz i wypij ?
28 lipca 2016
Biała, nowy lokal grupy Warszawa na Saskiej Kępie to szum starych drzew, piękny ogród i willa z długą tradycją. To wszystko w kontrze do sztućców, którymi nie da się jeść czy nonszalanckiego podejścia do klienta. Warto czy nie warto zjeść i wypić w Białej?
Biała to willa Łepkowskich z ponad 80-letnią historią położona przy ulicy Francuskiej. Sporo się teraz o niej mówi w kontekście ochrony zabytków. Budynek został zaprojektowany w latach trzydziestych przez architektów Lucjana Kongolda i Piotra Łubińskiego. Nazwę nawiązującą do willi nosi nowa restauracja otwarta tam niedawno przez Grupę Warszawa znaną z popularnych stołecznych lokali takich jak: Warszawa Powiśle, Zorza, Fokim czy Syreni Śpiew. Biała zjedz i wypij w wakacje działa tylko w formule ogrodowej, wnętrze jest w trakcie remontu i ma być gotowe na jesieni, o ile na drodze nie staną protesty okolicznych mieszkańców broniących historyczną kamienicę przed przebudową. Sam budynek robi wrażenie swoją wyszukaną bryłą architektoniczną, napatrzeć się nie mogę na piękne spiralne schody prowadzące do ogrodu.
Trafiamy tu kilka dni po otwarciu poszukując miejsc do jedzenia i spędzania czasu na świeżym powietrzu w lato. Siadamy na wygodnych kanapach w pięknym ogrodzie. Dookoła nas leżaki, stoliki, ławki pod drzewami, hamak, spora przestrzeń na odpoczynek wśród zieleni. Zieleń jest tu nie byle jaka, nie są to młode krzaczki czy na szybko posadzone rośliny przez ogrodnika. Otaczają nas wielkie, stare drzewa – dąb, akacja, orzech włoski… Relaksowi w cieniu drzew sprzyja chilloutowa muzyka wydobywająca się z głośników. Początek jest wymarzony….
Karta dań jest bardzo krótka i niebanalna – polskie ślimaki, polskie raki, terrina z kaczki czy tatar z opalanej sianem wołowiny brzmią kusząco. Ciekawym pomysłem są także podpłomyki, które wydają się dobrą alternatywą dla pizzy, ale w lokalnym wydaniu. W Białej podpłomyki dostępne są z różnymi dodatkami takimi jak kurki i cukinia, kaczka, kiełbasa i jajko. Większość dań z karty to – jak mówi kelnerka – przekąski w wydaniu streetfoodowym, bo taka jest obecna koncepcja lokalu. Od 9:00 do 13:00 można zjeść tu śniadanie – do wyboru jest dziewięć różnych śniadaniowych propozycji.
Mimo przyjemnych okoliczności przyrody, zieleni, czekanie na proste, przekąskowe dania ponad 30 minut, przy prawie pustym lokalu nie świadczy dobrze o sprawnym działaniu kuchni. Wybierając się tam trzeba uzbroić się w cierpliwość, liczyłam na to, że gastronomiczni wyjadacze lepiej przygotują się do otwarcia.
Pierwsze danie i od razu wtopa – sałatka z polskimi ślimakami, szpinakiem, rzodkiewką i jarmużem (21,40 zł) jest praktycznie niejadalna. Ślimaki są bez smaku, zupełnie nie przyprawione spoczywają na gołych liściach, zero sosu, zero przyprawienia czy obiecanego w karcie octu z cydru. A gdzie czosnek, wino, przyprawy, sos? Danie prawie w całości oddaję do kuchni. Reakcja kelnerki na mój komentarz jest żadna – mimo obietnicy przekazania uwag do kuchni, nie pojawia się słowo wyjaśnienia, już nie mówię o przepraszam. Podejście do klientów jest tu lightowe i luzackie, może to taka strategia „nonszalant”? Sałatka z polskich raków w sosie majonezowym z jabłkiem, koprem i chrzanem podana na grzance (19,50 zł) poprawia mi humor, raki podane na jarmużu są naprawdę smaczne, choć ciężko się nimi najeść. Podoba mi się też koncept pszenno-żytnich podpłomyków, spośród kilku różnych dostępnych w karcie wybieramy z oscypkiem i mozzarellą.
Ciasto jest cieniutkie, chrupiące, daje radę, tylko sera trochę poskąpiono, przydałoby się więcej. Terrina z kaczki z konfiturą z kalafiora i musztardowcem (17,30 zł) jest przeciętna, nie budzi we mnie mocniejszych uczuć. Kosztuję także stek z polskiej polędwicy wołowej (32,30) zł, który ma chyba najlepszy w mieście stosunek cena/jakość. Przygotowany jest idealnie, krwisty zgodnie z życzeniem, a mięso jest dobrej jakości. Towarzyszy mu bardzo udana i ładnie podana kaszanka z purée ziemniaczanym. Niestety podane do niego drewniane (sic!) sztućce absolutnie nie nadają się do jego zjedzenia. Spróbujcie pokroić krwisty stek drewnianym nożem. Kelnerka tłumaczy, że to taki streetfoodowy koncept i że już zgłaszała do menadżerów konieczność zmiany sztućców na odpowiednie do steków, a wkrótce zmiana zostanie wprowadzona. Koncept konceptem, ale sztućce powinny być przede wszystkim użyteczne. Całe szczęście, że danie w smaku się broni.
Biała budzi u mnie mieszane wrażenia. Z jednej strony piękne okoliczności przyrody, klimatyczna ulica Francuska, szum starych drzew, kilka naprawdę smacznych dań, z drugiej strony praktycznie brak reakcji na reklamowane danie, nieużyteczne sztućce i niewiarygodnie długi czas oczekiwania. Póki co z następną wizytą w formule „zjedz” muszę poczekać aż się dotrą, bo jeszcze funkcjonują w formule dalekiej od gastronomicznego ideału, a od takich wyjadaczy oczekiwałabym większego profesjonalizmu. Opcja „wypij” wydaje się na razie bardziej bezpieczna.
Biała – zjedz i wypij, ul.Francuska 2, Warszawa, Praga Południe, tel.
Podsumowanie
Dzielnica: Praga Południe
Kuchnia: międzynarodowa, polska
Ceny: 20-40 zł
Typ lokalu: bar, restauracja
Przewodnik: nowe miejsca
Dodatkowe wymagania: lokal przyjazny psom, lokal przyjazny rowerom, ogródek letni, wifi
Okazja: babskie ploty, lunch, na drinka, śniadanie, spotkanie w grupie, spotkanie z przyjaciółmi