Restauracja Bez Tytułu na Poznańskiej
10 października 2016
Bez Tytułu. Ta oryginalna nazwa dla restauracji to ucieczka właścicieli przed wyznaczeniem granic i ścisłym określeniem miejsca. Mimo, że lokal otworzyli Francuzi, kuchnią zawiaduje francuski szef kuchni, a w karcie znajdziemy m.in. ślimaki i tatar to Bez Tytułu nie chce definiować się jako kuchnia francuska. Bo przepisy ich szefa kuchni nie mają narodowości.
Latem najprzyjemniej jest w ogródku, malutkim, ale przytulnym i oddzielającym nas jednak od ulicy. Gdy temperatura spada na tyle, że nie mamy ochoty na marznięcie na zewnątrz, możemy odwiedzić nastrojowe wnętrza przestronnej restauracji. Na ścianach kolorowe plakaty, stoły bez obrusów, w wazonach liście… dębu czerwonego. Na każdym stole inne pieprzniczki i solniczki, taki mały designerski akcent. Klimatycznie tu i … dość ciemno. Blogerzy szukający jasnego światła do zdjęć jedzenia wyjdą niepocieszeni, wszystkim innym spodoba się nastrojowe światło sprzyjające zwierzeniom, plotkom czy randkom.
Po francusku?
Właścicielami Bez Tytułu są Polka i Francuz, a szefem kuchni pochodzący z Francji Erwan Debono. Francuskie nazwisko ma też manager lokalu, który jest spokrewniony rodziną Gesslerów. W karcie nie brakuje francuskich inspiracji. Szef kuchni łączy kuchnię francuską z autorskimi przepisami, które ciężko zamknąć w ramach kuchni z konkretnego regionu świata. Znajdziemy tu zarówno produkty z drugiego końca świata jak i lokalne polskie np. warzywa od pana Ziółko, sery z Koziej Farmy Złotna czy polskie winniczki. Karta dzieli się na kilka podrozdziałów. Pierwszy to tapasy i przekąski począwszy od prostych oliwek i tapenady, przez wieprzowe rillettes, ślimaki a skończywszy na befsztyku tatarskim. Potem mamy sałaty i zupy, które zawsze dopasowane będą do aktualnego sezonu. Wśród głównych dań znajdziemy m.in. pierś z kaczki, filet z dorady czy rostbef. Karta ma się regularnie zmieniać i dopasowywać do dostępnych, sezonowych produktów.
Ślimaki, carpaccio i … kurki
Na początek po francusku. Idealne do rozbudzenia kubków smakowych są ślimaki (16 zł) przygotowane klasycznie, z czosnkiem, pietruszką i masłem. Podane w specjalnym naczyniu, pięknie się prezentują i smakują bez zarzutu. W ciepłe dni przyjemnie w roli startera sprawdza się chłodnik z botwinki (20 zł) o aksamitnej konsystencji, podany z gotowanym przez godzinę w temperaturze 65 stopni jajkiem parfait, przyjemnie miękkim i niezwykle kremowym, a także chrupiącymi orzechami laskowymi. Wśród przystawek warto pochylić się nad carpaccio z dorady, cytrusowa śmietana, guacamole, orzechy laskowe, paski jabłka (32 zł). Na talerzu malowniczo ułożono cieniutkie plasterki ryby, a na nich chrupiące grzanki i orzechy. Mamy tu też kleksy z guacamole i zioła. Kropkę nad „i” stawiają odświeżające jabłka pocięte w cieniutkie paski. Danie jest lekkie i niezwykle zbalansowane, wspaniale pomyślane i pięknie wykonane. Warto też skosztować delikatnych kurek z emulsją grzybową (32 zł) podanych z trybulą o mocnej anyżowej nucie. Co prawda sezon na kurki już się kończy, ale miło jest skosztować ich jeszcze w tym roku.
Kaczka, kaczka
Wśród dań głównych ciekawą propozycją jest burger z siekaną kaczką, smażone foie gras, musztarda miodowa, ser mimolette. (39 zł). Jest tu słodka bułka, wyraziste foie gras, akcenty warzywne. Krwiste mięso kaczki dopełnia ser i ostra musztarda dijon. To modelowy i świetnie przyprawiony burger. Bardzo udany jest także filet z makreli na parze nadziewany oliwkami, suszonymi pomidorami i ziołami prowansalskimi, cebula confit, warzywa sezonowe (57 zł). To danie w letnich kolorach. Na talerzu zielenią się blanszowana sałata rzymska, groszek cukrowy, pesto, młode cukinie, liście botwiny i trybula. Ryba jest jędrna, a w połączeniu z wytrawnym nadzieniem z ziołowo-pomidorowymi nutami i warzywnymi dodatkami tworzy danie radosne i uzależniające. Dobre wrażenie robi także pierś z kaczki z sosem z malin i orzechami nerkowca ziemniaczane gratin z oscypkiem (54 zł). Mięso jest różowe i soczyste, a oscypek dodaje ziemniakom nowego wymiaru. To świetnie wykonany klasyk. Wzorowy jest Stek rib eye (59 zł) z sosem bearnaise, nóż wchodzi w piękny kawałek rostbefa jak w masło, niewielka warstwa tłuszczu dodaje smaku. Danie przyjemnie dopełnia idealnie przygotowany sos bearnaise i twarda, chrupiąca fasolka.
Warto czy nie warto?
Bez Tytułu karmi klasycznie, nie szaleje z technikami i fajerwerkami na talerzu. Mimo, że miejsce jest bez tytułu i nie stawia granic, inspiracja Francją jest mocno widoczna. Francuski szef karmi doskonale. Podczas czterech wizyt nie znalazłam nic do czego mogłabym się przyczepić. Dania są świetnie skomponowane, idealnie przygotowane, a obsługa pojawia się dokładnie wtedy kiedy potrzeba. Bez Tytułu to miejsce, do którego wracam ostatnio najczęściej. Warto zrobić rezerwację, szczególnie jeśli wybieracie sie tam w godzinach wieczornych.
Bez Tytułu, ul. Poznańska 16, Warszawa, Śródmieście, tel.22 251 52 88
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: autorska, francuska, międzynarodowa
Ceny: 40-60 zł
Typ lokalu: restauracja
Przewodnik: nowe miejsca
Okazja: babskie ploty, brunch, kolacja we dwoje, lunch, na drinka, specjalna okazja, spotkanie biznesowe, spotkanie w grupie, spotkanie z przyjaciółmi