Molala – na Chłodnej robi się gorąco
6 września 2009
Na Chłodnej robi się gorąco. Temperatura tej ulicy wzrasta od czasu zagęszczenia się tam miejsc kulinarno – klubowych. Do lokali takich jak Chłodna 25, Casa Corsica, Herezja, Bistro Chłodna dołączyła tydzień temu nowa restauracja o profilu azjatyckim – Molala. W przeciwieństwie do pozostałych miejsc zlokalizowanych w większości w starych budynkach, Molala zadomowiła się w nowym apartamentowcu na rogu Wroniej. Gdy wpadamy tu z wizytą w sobotnie popołudnie jest dość pusto, widać że dopiero się rozkręcają. Wystrój lokalu zaciekawia połączeniem orientu i nowoczesności. Ciepłe kolory, ciekawe oświetlenie, dużo egzotycznego drewna. Jest tu nastrojowo, sympatycznie.
Molala według wikipedii to plemię indian, które zamieszkiwało stan Oregon w USA. Nie znam genezy nazwy restauracji na Chłodnej i czy to właśnie Indianie byli inspiracją dla jej twórców, ale z pewnością nazwa nie nawiązuje do rodzaju serwowanej tu kuchni. Karta dań jest bardzo rozbudowana i jej przestudiowanie wymaga trochę czasu. Dominują w niej dania kuchni azjatyckiej. Znajdziemy tu spory wybór sushi, dania japońskie, tajskie, hinduskie czy koreańskie. Oprócz potraw z Azji jest tu także domieszka innych kontynentów reprezentowanych przez stek z argentyńskiej wołowiny czy mięso strusia lub kangura z kraju „Down Under” . Na szczęście z pomocą w wyborze przychodzi bardzo sympatyczna kelnerka. Potrafi opowiedzieć o serwowanych daniach i wydaje się, że doskonale wie jak smakują. Jest sympatyczna i kompetentna. Przez chwilę zastanawiamy się nad sushi, które lokal mocno promuje. W godzinach od 16.00 do 22.00 obowiązuje tu open sushi bar, w ramach którego za 69 zł możemy najeść się sushi do woli. Kelnerka jednak uczciwie odradza nam skorzystanie z tej oferty w tym dniu, gdyż akurat w restauracji nie ma szefa kuchni, który podobno jest mistrzem sushi. Kelnerka doradza, aby wpaść na sushi innym razem, a teraz spróbować innych dań z karty.
Rezygnujemy więc z sushi i zamawiamy tajską zupę Tom Kha Gai (17 zł), która plasuje się na przywoitym poziomie, choć różni się trochę od tej, którą nauczyłam się gotować w tajskiej szkole gotowania Time for Lime na Ko Lancie. Przygotowana jest na sposób „eat me way” czyli jemy w niej wszystkie składniki. Dominuje smak ostry i kwaśny, ale mocno wyczuwalny jest także słodki. Brakuje mi trochę charakterystycznej da tajskich dań harmoni smakowej, zbyt dużo tu smaku kwaśnego, nie wyczuwam za to smaku słonego, który nadaje zupie sos rybi. Próbujemy także niezłej japońskiej zupy Miso (11 zł). Wild Cherry Duck (35 zł) czyli pieczona kaczka w ostrym sosie wiśniowym z dodatkiem cynamonu, danie zarekomendowane nam przez kelnerkę, to potrawa, której nie wolno pominąć podczas wizyty w restauracji Molala. To kulinarna przygoda na najwyższym poziomie. Kaczka jest miękka, przyjemnie rozpływa się w ustach, a sos intrygujący i wspaniale komponuje się ze smakiem mięsa. Sałatka orientalna (29
zł) z marynowaną polędwicą z kiełkami soi i mixem sałat niestety rozczarowuje swoją bezosobowością. W pokrojonej w trochę zbyt grube plastry surowej polędwicy nie czuć marynaty, sos jest ciut za mdły, brakuje jakiegoś mocniejszego akcentu smakowego.
Kelnerka dopytuje się o nasze wrażenia smakowe i z zainteresowaniem słucha także krytycznych komentarzy. Na koniec wieczoru czeka na nas bardzo miła niespodzianka. Szef kuchni, który właśnie pojawił się w kuchni, serwuje nam próbkę swojej specjalności czyli sushi – w ramach prezentu od restauracji. Osobiście je podaje i opowiada o typowych dla sushi składnikach dania i autorskich, polskich dodatkach .
Lokal nie ma jeszcze koncesji na alkohol, ale właściciele zapraszają do przychodzenia z własnymi zapasami, za co nie pobierają korkowego.
Kuchnia restauracji Molala zaciekawia i intryguje. Niektóre dania wymagają jeszcze dopracowania, ale lokal przyciąga szczerością i serdecznością obsługi, a także nastrojową atmosferą. Chętnie tu wrócę ponownie, aby spróbować innych dań z egzotycznej karty.
Molala, ul.Chłodna 48 (wejście od Wroniej) , tel. 516 025 131 ( restauracja zamknięta)
wszystko spoko, tylko zmiencie fotografa. zamiast reklame zrobiliscie antyreklame tej restauracji. gdybym nie widziala zdjec, na pewno bym tam poszla i jestem sklonna stwierdzic, ze jedzenie moze byc dobre, aczkolwiek te zdjecia sa tragiczne i niegodne reklamy. pozdrawiam.
Witam, niestety ale jestem kompletnie niezadowolona jedzeniem w tej restauracji ( pomijam fakt, że czekaliśmy godzinę na dania) Susch się rozpadało – powinni zainwestować w lepszych kucharzy.. na plus muzyka oraz wystrój. Pozdrawiam.
Jestem tu drugi raz i będę przychodził , potrawy są wsmienite , osluga rewelacyjna , cicho spokojne bez zgielku i gwaru można raczyc swoje podniebienie specjalami i szusowac po necie 🙂
Wspaniałe smaki, miła obsługa. Polecam gorąco!!!!!Będę wracał. Grzegorz
sushi,tatar z lososia czy kaczka-wszystko bardzo dobre choc kucharze z Polski 😉 jadlem we francuskich,niemieckich i holenderskich restauracjach i szczerze przyznam ze MOLALA trzyma fason i klasé; pozdrawiam i polecam!
Niestety, bardzo długo czeka się na danie, koło 1 godziny. Chciałem spróbować garam masala, no i spróbowałem. Nie smakowało mi! Danie bezsmakowe, zupełnie nie słone … . Poza tym za wszystkie dodatki, ryż, frytki trzeba dodatkowo płacić. Kurczak teryaki natomiast ok. Niestety danie nie porażają swoją wielkością. Ja tam już się nie pojawię.
Bardzo fajne miejsce. Niesamowity wystój i muzyka. Dobre miejsce na tani (ja po promocjach i uśmiechach do przemiłej obsługi zazwyczaj płacę 20-30zł) i zdrowy lunch.
Jadam średnio raz na 2 tygodnie – ilekroć jestem w okolicy i ciągle mam ochotę wracać:)
Warto zapytać o karty rabatowe – od ręki 10%rabatu lub więcej.
Polecam!