Cafe Loft
17 października 2012
Wolny dzień, lunch na mieście. Wcześniej zakupy w centrum. Samochód parkuję w Alejach Jerozolimskich zadowolona, że tak szybko znalazłam wolne miejsce. Po dwóch godzinach wracam spacerkiem po udanych łowach. Z nadzieją i pieśnią pochwalną na ustach po owocnych zakupach, rozważam różne lunchowe miejscówki. Tym razem wybieram sobie – jako cel kulinarnego obstrzału – Mokotów. Waham się co prawda jeszcze miedzy L’Arc, a Winkolekcją, ale ostateczną decyzję podejmę po drodze… Moje mina rzednie, gdy zbliżam się do samochodu… Już z daleka słyszę okrzyki i różne hasła wygłaszane przez megafony… Alejami idzie właśnie biały korowód pielęgniarek. W rękach trzymają transparenty… Wokół mnóstwo policji… Całe Aleje są zablokowane… a pochód wydaje się nie mieć końca.
Zawirowania na mieście oznaczają zmianę planów lunchowych. Mój samochód jest w tej chwili w centrum akcji. Wrzucam monety do parkomatowej maszyny, biorę laptopa i… kieruję się do najbliższej restauracji… Nie chcę iść zbyt daleko. Mijam Loft Cafe, dość nowe miejsce, które pozytywnie opisał ostatnio Nowak. Różnie bywa z naszą zgodnością opinii, ale ryzykuję.
Dzień jest wyjątkowo ciepły, więc siadam na tarasie na piętrze. Moją uwagę przykuwają kolorowe elementy wystroju. Zarówno lokal wewnątrz jak i taras jest ciekawie zaprojektowany i wypełniony różnorodnymi, ale zgranymi ze sobą kolorami. Z tarasu rozpościera się widok na pasaż Wiecha i Rotundę. Gdyby nie stojące budynki domów towarowych Centrum, można by zobaczyć stąd Pałac Kultury. Nie mam jednak jeszcze zdolności widzenia przez ściany 🙂
W karcie znajdziemy dania kuchni międzynarodowej. Oprócz standardowej karty jest także codziennie zmieniany zestaw lunchowy. Dziś jest akurat makaron, na który nie mam ochoty, próbuję podpytać kelnera co poleca, ale odpowiada wymijająco, że wszystko jest smaczne, bo mają bardzo dobrego kucharza. Wybieram więc zupę grzybową i sałatkę z polędwiczkami wieprzowymi i boczniakami.
W oczekiwaniu na moje dania, włączam komputer i korzystam z dostępnego tu hotspota. Każdy, kto chce korzystać tu z Internetu, dostaje hasło, które ważne jest przez godzinę. Cieszy, że wifi dostępne gratis dla gości staje się powoli normą w warszawskich lokalach.
Korzystając z wolnego czasu, który ostatnio gdzieś mi ucieka, piszę relację z wizyty w jednej z ostatnich restauracji… Zamówiona cola i herbata pojawiają się bardzo szybko, na jedzenie jednak czekam i czekam, a mój głód to już głód do piątej potęgi… Szczególnie, że właśnie piszę o jedzeniu… Co jakiś czas wynurza się zza drzwi kelner, który widząc mój zaniepokojony wzrok, pociesza, że już niedługo, już za chwilę. Chwila trwa i trwa… Wreszcie kelner pojawia się z talerzem w ręku, stawiając przede mną… zupę tajską, której nie zamawiałam. Poinformowany o pomyłce, sprawdza moją prawdomówność w zeszycie, w którym niestety zapomniał zapisać moje zamówieniw. Bardzo przeprasza i zaraz przyniesie moją grzybową o śpiewnej nazwie Dary, dary lasu (14 zł). Znów czekam… całe szczęście jest warto… zupa jest naprawdę smaczna, prawdziwa, pachnie i smakuje lasem… Chwilę później dostaję sałatkę o krótkiej nazwie Boczniak (25 zł). Wygląda ciekawie i smakowicie… Niestety polędwiczki wieprzowe i boczniaki, są zupełnie zimne… Mimo, że pozostałe składniki i sos zapowiadają się na całkiem interesujące danie, zimne mięso i grzyby psują całość. Nie mam już czasu dyskutować z kelnerem i wymieniać dania, bo za 10 minut muszę być na Mokotowie… Zgłaszam uwagę co do jakości dania, a kelner obiecuje przekazać ją menadżerowi.
Loft Cafe ma dużo do zaoferowania. Dobra lokalizacja i pozytywna recenzja Nowaka sprawiają, że chętnych, żeby tu zjeść, nie brakuje. Wokół mnie odbywają się rozmowy po francusku, japońsku czy rosyjsku. Czyżby Loft trafił do jakiegoś znanego turystycznego przewodnika? Niezależnie od tego, kto jest tego sprawcą, lokal jest pełen. Ja liczę na to, że właściciele pójdą nie tylko w ilość, ale także w jakość. Bo podawanie zimnego jedzenia, wyjątkowo długi czas oczekiwania i pomyłki w zamówieniu, nie świadczą dobrze o żadnym lokalu… Z tego co czytałam Nowak nie dostał zimnego jedzenia… ale może nieco bardziej rzuca się w oczy 🙂
Loft Cafe, ul. Złota 11, tel. 668 016 964
Często zdarza mi się jeść lunch w Lofcie, trafiam w okolicach godziny 14tej – jest sporo ludzi, ale kelnerzy nie mają problemu z ogarnięciem i zupę podają po bardzo krótkim czasie, kiedy skończę szybko przynoszą drugie, ciepłe. Spoza menu lunchowego zamawiałam tylko sałatę, dostałam ją dość szybko, chociaż nie powinno się liczyć bo to raczej łatwe w przygotowaniu. 🙂 Lubię ich, przynajmniej dwa razy w tygodniu serwują coś, czego koniecznie chcę spróbować (i z reguły okazuje się pyszne), a do tego obsługa jest przemiła. Jeśli największym minusem była dla Ciebie obsługa i czas oczekiwania, to nie zniechęcaj się, bywa lepiej. 🙂
No i design. <3
Trafiłam do Loft Cafe jakiś czas temu – skusił mnie wystrój lokalu, ale menu nie przekonało i ostatecznie wyszłam, niczego nie zamawiając i udając się na posiłek gdzie indziej.
A mi nie smakowało. Byłam raz na makaronie, nie pamiętam już nazwy, ale zarówno mój makaron jak i mojego towarzysza była raczej przeciętny a porcja raczej mała. Bardzo długi czas oczekiwania (niedziela, godzina 15:00, czas oczekiwania około 1 godziny…) skutecznie mnie zniechęcił do ponownych odwiedzin.
Poslzi też raz znajomi na reklamowany stek…czas oczekiwania 1,5h i do tego pomylone zamówienie, też nie byli zachwyceni. Jak dla mnie szkoda czasu i pieniędzy.
Bez przesady , bywam często ale nigdy aż tyle nie czekałem. Fakt że zazwyczaj około pół godziny na danie , ale sałatkę czy makaron , bo to jadam najczęściej dostaję szybko.Fajne mają sosy do sałatek , i kurczaka w boczku z kopytkami.
No i ten taras , rewelka , ciekawe czy go zabudują jakoś na zimę.
ZDECYDOWANIE za długi czas oczekiwania na dania