La Lush coffee & art
4 marca 2013
Nowy kawiarniany szyld mignął mi, kiedy wracałam w piątek z pracy. W sobotę zaświeciło nad Warszawą słońce, więc postanowiliśmy połączyć przedpołudniowy spacer ze śniadaniem. Skierowaliśmy swoje kroki do La Lush, malutkiej kawiarni otwartej od trzech tygodni na Senatorskiej.
Do jasnego wnętrza kawiarni wpadają promienie marcowego słońca. Meble z jasnego drewna, na środku stoi duży wspólny stół, stały element wystroju ostatnio otwieranych miejsc. Świeże kwiaty na stołach, a na ścianach kolorowe obrazy młodych artystów. Nad barem uwagę zwracają oryginalne lampy, które wyróżniają się na tle prostego wnętrza.
Z lady spoglądają na nas smakowicie prezentujące się kanapki z rostbefem i z innymi dodatkami. Menu jest kawiarniane, znalazły się w nim głównie quiche i kanapki, także w wersji na ciepło. Jest też kilka zestawów śniadaniowych. Można je zjeść codziennie w godzinach 8:00 -18:00, więc to wersja nawet dla największych śpiochów. Smakowicie brzmi placek drożdżowy podpiekany na masełku, podawany z konfiturą i serkiem śmietankowym (15 zł). Jest także jogurt z granolą i jabłkiem(12 zł), ciepły croissant z serkiem i konfiturą, a także sadzone jajko na szynce (15 zł). Pieczywo do La Lush jest dostarczane codziennie z piekarni Vincent, którą znamy z Nowego Światu i Arkadii. Właścicielka kawiarni, która jest akurat w lokalu, chwali się nam dobrą kawą, która jest specjalnie dla niej palona i o której bardzo pozytywne zdanie miał jej znajomy Włoch. Tym razem nie mamy jej okazji spróbować, ale może przy kolejnej skosztujemy.
Na początek zamawiamy koktajl bananowy, który nie zawodzi oczekiwań, smakując tak, jak koktajl smakować powinien. Niestety mamy okazję wypić go tylko po jednym łyku, bo Smakuś przyssawszy się do słomki w ciągu kilkudziesięciu sekund opróżnia całą szklankę.
Quiche z boczkiem (13 zł) to również dobry wybór. Boczek jest chudy, a ciepły quiche na bazie francuskiego ciasta smakuje bez zarzutu. Sadzone na szynce (15 zł) to estetycznie ułożone jajko, któremu towarzyszy podsmażona wędlina, pomidor koktajlowy i roszponka dla dekoracji. Mimo, że nie jest to może do końca sprecyzowane, sadzone to jedno, a nie dwa jajka. W wielu lokalach w Warszawie standardem jest podawanie śniadaniowo 2 jaj, więc jeśli podobnie jak ja przez „sadzone” rozumiecie dwie sztuki, dopytajcie. W rozmowie z obsługą i właścicielką podpowiadam żeby na przyszłość podawać dwa lub pytać klienta ile sobie życzy. Jak dla mnie dziś jedno jest zupełnie wystarczające, ale np. wczoraj przydałyby się dwa 🙂 Może to zmienią, jeśli nie, zapytajcie. Jajko podane jest z koszyczkiem pieczywa i pyszną marmoladą pomarańczowo-mandarynkową. Właścicielka zdradza nam, że kupuje ją od pewnej dziewczyny, która robi je sama, domowym sposobem. Marmolada jest nie za słodka, ma piękny pomarańczowy kolor i odświeżający mocno owocowy, autentyczny smak. Słoiki z marmoladą z logiem La Lush ustawione są także na półce za ladą i można je kupić do domu.
La Lush to określenie czegoś luksusowego, bujnego i puszystego. Jeśli szukacie puszystych luksusów, albo miejsca z „ęą”, to tu ich nie znajdziecie. To po prostu sympatyczna kawiarnia w okolicy placu Teatralnego i Bankowego. Na kawę, na śniadanie, na przekąskę.
La Lush Coffee & Art, ul. Senatorska 24, Warszawa, Śródmieście (zamknięte)
PS. „Logo” jest nieodmienne 🙂 Z logo LaLush 🙂
a tak poza tym – bardzo lubię Twoj blog 🙂
Dzięki za komentarz:) pisałam w trzęsącym autobusie na trasie Gdańsk-Warszawa…:) muszę to chyba jeszcze raz w całości przeczytać i poprawić:) miło że lubisz i czytasz mój blog, zapraszam jak najczęściej:)
Bardzo przyjemne miejsce. Lokal idealny by odpocząć od biegu dnia codziennego. Atmosfera bardzo rodzinna co w połączeniu z pyszną kawą i przekąskami daje wspaniałe połączenie. Serdecznie polecam.
Blog godny polecenia i na pewno sprawdzę kolejne miejsce opisanie tutaj.
Pozdrawiam
Jakub
W La Lush pierwszy raz byłam z przypadku, kolejne razy z ochoty przekonania się do smaku jedzienia, gdyż klimat i powiew świeżości tego miejsca mnie uwiódł. Jak wszędzie są plusy i minusy, jednak tych minusów jest zbyt wiele w porównaniu do pozytywów. Niedociągnięcia, które niestety mogą zrazić zapewne spowodowane są nieodległym debiutem kawiarni, o którym wspomnina sama uśmiechnięta właścicielka.
Miejsce idealne, ale jedzenie bardzo nierówne. Pyszna kanapka z karkówka! Ale czy można codziennie jeść to samo? Liczę na rozszerzenie menu w kierunku innym niż „sadzone”, które jest już sztandarowym daniem/kanapką francuskiego bistra znajdującego się na pl. Zbawiciela.
Na śniadanie polecam, gdyż optymistycznie czekam na rozwój, ale popołudniu oraz wieczorem…wieczorem uwielbiam wino, więc zmieniam z rozczarowaniem miejsce wraz ze znajomymi.