Sztuczka czy sztuka? – Gdynia
22 września 2016
„Sztuka kreatywnego fine diningu”, tak pisze o sobie restauracja Sztuczka z Gdyni. Czy Sztuczka to rzeczywiście prawdziwa sztuka smaku czy tylko sztuczki na talerzu?
Twórcami restauracji Sztuczka są bracia Rafał i Piotr Wałęsa. Rafał, od początku szef kuchni restauracji, przekazał niedawno dowodzenie w ręce Jacka Koprowskiego, swojego sous chefa. Restaurację odwiedzamy w sobotni wieczór. O godzinie 19. jest tu zupełnie pusto, nie oznacza to jednak, że nie trzeba robić rezerwacji. Gdy wychodzimy wszystkie stoliki są zajęte, ale lokal zapełnia się dopiero między 20. a 21. Zlokalizowana na parterze mieszkalnego bloku restauracja jest niewielka, zmieści się tam maksymalnie około 30-40 osób. Stoliki ustawione są blisko siebie, może trochę za blisko, ale rozumiem, że popyt przewyższa podaż. Prosty, elegancki design nie rozprasza uwagi i pozwala skoncentrować się na jedzeniu.
Restauracja Sztuczka. Co w karcie?
Krótka, mieszcząca się na jednej stronie karta to autorskie kompozycje szefa kuchni inspirowane smakami z różnych stron świata. Jest tu m.in. tatar wołowy, foie gras, pierożki gyoza, hiszpańskie gazpacho, czy crépinette z giczy jagnięcej. Możemy wybrać pomiędzy daniami z karty oraz menu degustacyjnym w cenie 185 zł za 7 dań. Jest także opcja food paringu z winami za 305 zł. Od poniedziałku do soboty dostępne jest też menu lunchowe w cenie 50 zł za 4 dania.
Zwiewający kelner
Na początek dostajemy mały amouse bouche – chrupiące cieniutkie płatki żółtego buraka, ricotta, tarte orzechy laskowe. Tu powinno pojawić się także masło i chleb, ale dostajemy je dopiero razem z przystawkami… Kelner jest nie tylko zapominalski, co można by było wybaczyć, ale także obcesowy i wręcz mało sympatyczny. Recytuje składniki dań jakby spieszył się na pociąg, po czym próbuje jak najszybciej uciec od naszego stolika, jakbyśmy chcieli go ugryźć. Nie jest zbyt szczęśliwy, że o coś dopytujemy, że chcemy dowiedzieć się co jemy i musi powtarzać nazwy dań… Oczekując na nasze dania mamy nadzieję. że jedzenie przedstawia wyższy poziom niż obsługa…
Gazpacho czyli teleportacja do Hiszpanii
Zaczynamy od zup. Gazpacho, sorbet bazyliowy, żel z octu balsamicznego, pomarańcze (21 zł) to propozycja wielowarstwowa. Mamy część płynną, czyli zupę, która natychmiastowo teleportuje mnie na półwysep Iberyjski, jest idealnie zbalansowana i przygotowana bez żadnych udziwnień – jak w Hiszpanii. Mamy bazyliowy sorbet, który dodaje ziołowych nut i dodatkowo ochładza. Jest tu też oliwkowa ziemia, a także przyjemnie wzbogacające strukturę dania, chrupiące kawałki chleba razowego podsmażonego na maśle. Niby nieskomplikowane, ale fantastyczne. Niezwykle esencjonalny jest orientalny bulion wołowy, ogon wołowy, śliwka marynowana w winie choya, kolendra (23 zł). Miękki ogon wołowy zanurzony jest w wywarze o słodko-kwaśnych nutach. Orientalnych motywów dodaje marynowana w winie choya i kwiaty kolendry. To niezwykle zgrane i zrównoważone danie.
Ryby i orient
Orientalne klimaty kontynuujemy kosztując Pierożków gyoza z wędzonym węgorzem, fondu ze smardzy i pora, ricotta (39 zł). Przypieczone pierożki, lekko chrupiące z wierzchu w środku kryją bezwstydnie dobry rybny farsz o słodkich nutach. Wyśmienity sos ze smardzy i pora doskonale podkreśla smak ryby. Ryb nad morzem nigdy za mało i wcale nie muszą być bałtyckie. Troć, risotto z maślanką i koperkiem, pieczony pomidor, tapenada z bakłażana, żel z cytryny, chrzan (58 zł) zaskakuje wielkością porcji, która odbiega od tego co zwykle serwują restauracje fine dining. Porcja jest ogromna. Ryba przygotowana jest w punkt. Risotto jest idealnie kremowe, o lekko kwaśnej, orzeźwiającej nucie cytryny. Warzywnych akcentów dodaje bakłażanowa tapenada, a także pieczony pomidor. Jeśli miałabym się czepiać to zmieniłabym proporcje w tym daniu, chętnie widziałabym na talerzu mniej risotto, a więcej bakłażana i pomidora. Pozostałoby więcej miejsca na kosztowanie innych dań czy deser.
Śnieg i gąbka
Drugie główne danie rybne wielkością porcji już nie przeraża, choć sam opis wyróżnia się rekordowo długą listą składników. Jesiotr, purée z pietruszki, marynowany w mirin korzeń pietruszki, biszkopt z lubczyku, kompresowane jabłko, zakwas żurkowy, majeranek, pieczarki (80 zł) to po prostu jędrny, dobrze przygotowany jesiotr z ciekawymi dodatkami takimi jak np. przypominający zieloną gąbkę biszkopt z lubczyku. Danie mimo przydługiego opisu w smaku jest nieprzekombinowane i wyważone. W jesienny nastrój mimo letniej pogody za oknem wprowadza nas perfekcyjna Crépinette z giczy jagnięcej (63 zł) czyli jagnięca kiełbasa zawinięta w otrzewną. Na piękny talerz w kolorach jesieni składa się niezwykle wyraziste mięso jagnięce, słodkie purée z batata i selera, kluska o mocnej nucie rozmarynu. Owocowych tonów dodaje morela, a pomarańczowo-brązowe odcienie przełamują cieniutkie plasterki słodkawego, małosolnego ogórka. Piękną prezentacją wyróżnia się również mus czekoladowy, biszkopt kakaowy, lody różane, żel z płatkami róży, śnieg crème fraîche z miętą (22 zł). Jest to jednak smakowo najsłabszy punkt programu. Ciekawe są lody z róży, świetny, czekoladowy mus, niezły akcent crème fraîche z miętą. Przyjemność psuje jednak zbyt kwaśny żel z płatków róży, który mimo że użyty w niewielkiej ilości, przyćmiewa inne smaki.
Sztuczka czy Sztuka
Sztuczka to piękne dania, dobry produkt, oryginalne połączenia smaków. Forma nie góruje tu nad tym co najważniejsze czyli smakiem. To prawdziwa sztuka podać smaczne dania, a nie poprzestać na sztuczkach na talerzu. Ja Sztuczkę Wam polecam z czystym sumieniem i będę wracać, choć wolałabym, żeby świetnej kuchni towarzyszyła równie świetna obsługa…
Sztuczka, ul. Abrahama 40, Gdynia, tel. 58 622 24 94