Antrakt Cafe – Warszawa jest piękna w promieniach słońca, ale kucharz potrzebuje więcej snu

16 kwietnia 2009

w1Do Antrakt Cafe trafiliśmy w poszukiwaniu lokalu, gdzie można bezproblemowo „zaparkować rower”, a także coś przekąsić w niedzielne wczesne popołudnie. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie w Warszawie. W sezonie rowerowym, który niedawno otworzyliśmy, duży plus otrzymują u nas lokale z ogródkami i miejscem do postawienia roweru. Na Nowym Świecie w kwietniową niedzielę niewiele było jeszcze restauracji z wystawionymi ogródkami, a te które były, pełne były przechodniów i innych rowerzystów. Wreszcie, po długich kołowaniach roweru w okolicach warszawskiej Starówki, znaleźliśmy miejsce przyjazne tym dwukołowym pojazdom – Antrakt Cafe na tyłach Teatru Wielkiego.

Lokal ten ma kilka zalet związanych z położeniem i wystrojem. Przy stoliku w ogródku mamy widok ma plac Teatralny, można tu w pełni poczuć klimat Warszawy i zobaczyć jaka jest piękna. Wnętrze Antraktu, do którego zaglądam w poszukiwaniu karty menu, jest stylowe , kawiarniane, zbliżone do Antykwariat Cafe, do którego kiedyś często zaglądałam. Otaczają mnie antyki, obrazy i książki, przypominając raczej klimaty krakowskiego Kazimierza, niż okolice modernistycznego Cynamonu czy Platinium. Jest tu przytulnie, trochę sentymentalnie. W piękną pogodę, z rowerami przy boku, siedzimy na zewnątrz, przy mocno sfatygowanych zębem czasu stolikach, mamy za to na horyzoncie Warszawę w promieniach słońca, co niweluje doświadczenia związane z nieciekawym ogródkowym wystrojem. Obsługę w Antrakt Cafe jedni nazwaliby jako opieszałą, inni jako doskonale dopasowaną do leniwej słonecznej niedzieli. Kelnerka rzadko pojawia się w ogródku, gdzie siedzą wszyscy goście, nie jest to miejsce dla kogoś kto patrząc na zegarek, odlicza upływający czas.

Rowerowe wyprawy są dość wyczerpujące, chcemy więc zamówić coś na ząb i zdobyć nieco niezbędnej energii. Okazuje się że kucharz jeszcze nie przybył, z racji wczesnej godziny, więc musimy poprzestać na napojach. Chwilę po zamówieniu przez nas coli, sytuacja nabiera innych barw, kucharz jest już na miejscu, w pełni sił i możemy wybierać z karty menu. Wybrane przeze mnie serca karczochów na sałacie, z pomidorami, kaparami, oliwkami i bazylią, z sosem balsamico (23 zł) to ciekawa kompozycja smakowa. Składniki i sos doskonale do siebie pasują, choć samego sosu mogłoby być trochę więcej. Moje danie ma jeden duży minus, który psuje mi dalsze jedzenie, a także zakłóca zachwyty nad otaczającą mnie stolicą. Z talerza straszy  niestety zgniła sałata lodowa, która wyłania się spośród różnokolorowych liści różnych odmian. Kucharz powinien lepiej się wyspać i staranniej przygotowywać składniki. Położeniu, widokom wystrojowi mówię tak, niewyspanemu kucharzowi podającemu zgniłą sałatę – zdecydowane nie.

Antrakt Cafe, ul.Piłsudskiego 9, tel. 22 827 64 11

Podsumowanie

Kuchnia: międzynarodowa

7 Responses to Antrakt Cafe – Warszawa jest piękna w promieniach słońca, ale kucharz potrzebuje więcej snu

  1. froasia says:

    Dla mnie tyły teatru i pl. Piłsudskiego oznacza wyłącznie Bistro de Paris Michela Morana. W mojej ocenie to najlepsza restauracja w Warszawie.

  2. Czytałam Twoją recenzję tej restauracji i wpisałam na listę „pójść koniecznie”.

  3. maliboo says:

    …ale stronę mają tragiczną o_O

  4. maliboo says:

    Nie wierzę: mówisz-masz. Dziś już jest nowa strona:)

  5. to się nazywa magiczna moc:) może jeszcze coś wyczarujesz?

  6. maliboo says:

    Nie ma mowy, od piątku idę na zasłużony urlop ;] Ale za „namową” Fro’ w przyszłym tygodniu chyba się wybieram do BdP.

  7. Siara says:

    Trzeba pamiętać, że Antrakt Cafe to kawiarnia.
    Przy okazji można coś zjeść, ale miejsce nigdy nie chciało być restauracją. W ilu kawiarniach w warszawie można zjeść tak smacznie, jak w Antrakcie? W niewielu.

Dodaj komentarz