Nowe miejsce: Złota Orda
1 października 2011
Na Stegnach powstała nowa restauracja Złota Orda. Restauracja mieści się w mongolskiej jurcie i serwuje kuchnię mongolsko-tatarską. W menu znalazły się min. dania z koniny, tatar czy suszone mięso. W lokalu można też zapalić fajkę wodną w różnych smakach. Miejsce ma być przyjazne dzieciom, można też przyprowadzić swoich czteronożnych przyjaciół.
Złota Orda, ul. Inspektowa 1
Byłam i jestem zachwycona.
Pyszny tatar z koniny, miły dla oka wystrój i profesjonalna obsługa. Ceny całkiem przyzwoite.
Polecam!
Witam serdecznie, byłam w tej restauracji na drugi dzień po otwarciu, bardzo się cieszyłam z faktu, że coś tak mi bliskiego (jurta) zostało otworzone w Wa-wie. W niedzielę z narzeczonym wybraliśmy się do tej restauracji, byłam szczęśliwa,że będzie mógł spróbować potraw mongolsko-tatarskich, cały czas go nastawiałam,że to jest pyszne i zachwycałam się strasznie tym wyjście.
Fakt, jurta owszem, jest fajnie urządzona ale tam śmierdzi starymi ubraniami, nie wiem skąd właściciele wzięli te dywany. Zamówiliśmy szaszłyk z koniny i płow, szczerze mówiąc nigdy nie jadłam coś bardziej paskudnego, to nic nie ma wspólnego z płowem, to jest hańba dla kuchni azjatyckiej, a ten szaszłyk to ja nie wiem, co to było… Było mi strasznie wstyd przed moim mężczyzną, tak zachwalałam,a tu taka porażka. Jeśli ktoś ma mocny żołądek i chce spróbować jakichś wynalazków, to polecam. I jeszcze raz powtarzam to nie ma nic wspólnego z kuchnią Mongolską!!!! Wstyd, że ktoś podszywa się pod tak wspaniałą kulturę i kuchnię! W tej restauracji to tylko nazwa jest mongolska „Złota orda”. Mam nadzieję, że ktoś przeczyta ten komentarz i zrezygnuje z wizyty w tym miejscu.
Witam
Bylem dwa razy w Zlotej Ordzie.Wystroj fajny,mongolska jurta i muzyka,tylko zeczywiscie nieladnie pachnie.W menu przewazaja dania popularne na terenie bylego ZSSR.Dziwne, ze w karcie potrawy gruzinskiej kuchni( chaczapuri), rosysjkiej,tatarskiej i uzbeckiej.Jedlismy mongolska zupe,byla nawet niezla.Ja zamowilem jagniencine z warzywami,nie bylo zle ale porcja doslownie cztery lyzki na talerzu.Ceny zdecydowanie za wysokie w stosunku do wielkosci porcji.Drugi raz zamowilem czebureka.Kto jadl czebureki ,to bedzie rozaczarowany,grube,tluste,ciasto, jedynie farsz byl ok.
Co prawda nie jedlismy plowa i koniny,( koniny nie jadamy ) Ale napewno kolejny raz tam nie wybieramy sie.
acha, i ceny jak u magdy gessler
Sympatycznie
Przeczytałem uważnie wszystkie dotychczasowe opinie zarówno przed, jak i po odwiedzeniu złotej ordy i nie do końca się zgadzam. Może dlatego, że nie jestem wielbicielem ani kuchni tatarskiej, ani mongolskiej. Z różnych względów wiele razy miałem okazję próbować tych smaków, więc wiedziałem, co mnie czeka. Na pewno nie zamówiłbym tak podstawowych dań , jak Azu czy Kumys (którego zresztą w menu złota orda nie ma). Poszedłem tam jednak z ciekawości, bo nawet to, co nie bardzo się lubi, może zaintrygować – a nuż za którymś kolejnym razem przekonam się do jakieś potrawy?
Menu, jest spore objętościowo, w czasie obiadowym serwują dodatkowo zmieniający się codziennie wybór lunchowy, ale ja zawitałem do lokalu wieczorem. Oczywiście zaczęliśmy od przystawek tatar z koniny, moja żona zaś wzięła zupę hasz, którą bardzo lubi, w odróżnieniu ode mnie. No cóż, przystawki zjadłem z zainteresowaniem. Mogę pochwalić tatar z koniny, ciekawie skomponowaną smakowo, odpowiednio duża porcja nawet bardzo duża. Zupa hasz – podobno w normie. Więc też nie była to wpadka. Potem był Stek z koniny, Najlepsze było samo mięso, w ogóle najlepsze z tego, co jadłem tego wieczoru. Oczywiście, nie jest to żaden rarytas, bo być nie może, ale całkiem smaczne. Na deser jabłko w cieście, no po prostu pycha, co tu więcej pisać.
Tym, co mi się podobało, było jedzenie, i atmosfera – bardzo sympatyczna. Urocza dziewczyna, która nas obsługiwała, wnętrze bardzo duże, ale stoliki ustawione luźno. Koncepcja wystroju powoduje, że ma się wrażenie przebywania w galerii sztuki współczesnej, tyle że bez dzieł sztuki. Duże fotografie wiszące na ścianach, w złotej ordzie to pasuje. Sąsiednia sala wygląda trochę inaczej, i jest znacznie mniejsza. Krótko mówiąc, czułem się w złotej ordzie dobrze i to mi wynagrodziło moją ciekawość. Lokal niczego nie udaje, jest położoną tuż za torem łyżwiarskim duża jurta o wyraźnym charakterze. Przypuszczam, że w sezonie letnim będzie równie przyjemnie a co do zapachu czuć cynamon
—
Pozdrawiam
Maja Świderska
i Daniel Świderski
Bardzo fajna tatarsko- mongolska knajpa
Byłem w Złotej Ordzie dwa dni temu z moją narzeczoną i bardzo nam się podobało. Ja na przystawkę zamówiłem Roladę serową po tatarsku, która była bardzo przyzwoita. Moja ukochana poprosiła zaś o Mięso suszone Batu Chana, które okazało się po prostu wyśmienite.
Na drugie danie ja wziąłem szaszłyk z koniny, który – uwaga – był podany z sosem . Nigdy wcześniej tak dobrego sosu nie jadłem, więc była to miła okazja smakowa ( próbowałem dopytać kelnera w jaki sposób ten sos został wykonany, ale niestety nie zdradził tajemnicy). Smak był dość intensywny jak na mój gust, ale to podobno cały urok szaszłyka. Moja towarzyszka zamówiła sobie Naleśniki Ułan Bator ze szpinakiem i pomarańczą, które bardzo jej smakowały (a jej dogodzić nie łatwo). Do obiadu wzięliśmy gruzińskie wino z 2008 roku, które bardzo nam smakowało i przy okazji nie było aż tak drogie.
Obsługa była sympatyczna i nie podchodziła do nas zbyt często (co niestety zdarza się od czasu do czasu w restauracjach). Sala była niezbyt wypełniona (wraz z nami obiad jadły dwie inne pary), ale miało to swój czar – wnętrza są dość intymne i człowiek nie czuje się jak w próżni, nawet jeśli nie ma wokół wielu gości.
Witam,
nie raz byłam w tej sympatycznej nowo otwartej restauracji.
Mieszkam niedaleko i bardzo się cieszę ze na Naszym osiedlu można zjeść coś
treściwego nie gotując w domu. Szerze mówiąc nie znam mongolskiej kuchni więc to również dla mnie nowe doświadczenie.. Ale jedzenie tam jest wyśmienite i lubię tam chodzić. Obsługa jest profesjonalna.. Dla dzieci tez znajdzie się kącik do zabawy… Polecam Jurdę nie tylko moim znajomym ale osobom które jeszcze tam nie były.. Pozdrawiam Kasia
Interesują mnie ceny i czy jest tam ciepło
Tak, jest ciepło.
Ceny spoko.
Pozdrawiam!
tatar ( i z koniny i z wołowiny ) wyśmienity i co najważniejsze porcje naprawdę uczciwe
stek z koniny niezły
bogaty wybór wódeczek ale mogłyby być ciut tańsze
generalnie niezłe miejsce na spotkanie w większym gronie
kid
a czy są tam jakieś imprezy? bo muzykę słychać wieczorem
Pewnie ze sie cos dzieje.. Teraz w piątki i soboty jest karaoke..
Start o 21.. Ja czasami bywam.. Pozdrawiam
nie jedzcie koniny bo jest najtansza
Byłam w Złotej Ordzie po zakupie kuponu zniżkowego na okaziku, z grupą znajomych, dlatego miałam okazję spróbować kilku potraw.
Próbowałam tatara, płówów, azu, rolady serowej, kotleta jagnięcego.
Niestety nie podzielam większości komentarzy tu zamieszczonych.
Jedzenie było średniawe. Jedynie tatar mi bardziej smakował, ale nie jestem jakaś wielką jego znawczynią więc nie wiem czy był profeszjonal.
Płowy miałam wrażenie, że były odgrzane w mikrofali, strasznie suche. Azu w miarę ok, ale porcja tak mała, że gdybym z normalną cenę dostała taką to bym się ostro wkurzyła.
Kotlet jagnięcy to taka kulka zmielonego mięsa, otoczona startymi ziemniakami i wrzucona na głęboki olej. Podane z wbitą na środku kością. W smaku nie takie złe, ale miałam wrażenie, że usmażone na starym oleju. Szkoda, że tak to podali, kotlet jagnięcy kojarzy mi się raczej z czymś innym niż zmielone mięso.
Na koniec zjadłam chałwę, chałwa ok, chyba nie mogła się nie udać:)
Wystrój wnętrza jest fajny. Szkoda, że strzelają sobie w stopę tymi daniami.
Nie sądzę, że się jeszcze kiedyś tam wybiorę. Żałuję, że nie jadłam mant, miałabym porównanie, jadłam kiedyś dobre w Babooshce.
Podsumowując ceny dań nieadekwatne do smaku i porcji. Jeśli poprawią się z daniami to ta fajnie wyglądająca restauracja przetrwa.
W Złotej Ordzie robiłam imieniny jestem zadowolona ładnie i dosyć ciekawie przystrojony stół na którym stały przystawki które już wcześniej ustaliłam tartinki, mini szaszłyczki z suszonym mięsem i roladą serową, tartoletki, bakłażan zapiekany, mini gorobczyki i słodkości. Fajna muzyka ogólnie polecam
Koleżanko sympatyczna, możesz mi wytłumaczyć w którym to jest dokładnie miejscu?
podjechałam samochodem w miejsce zaznaczone na mapce ze strony internetowej i szukam jakiegoś okazałego budynku ale widzę duży biały namiot,wchodzimy…pełne zaskoczenie .Egzotyczne,ciekawe i pełne ciepłych barw wnętrze.Ja spróbowałam azu delikatna jagnięcina z warzywami pyszne ale mało.Na deser wyśmienity mus czekoladowy polecam…!
Byliśmy większą grupą, więc nie jest to jedynie moja opinia. Piwo z kranu (podobno Okocim) kwaśne, zalatujące szczurem, gorzkie jak piołun i ogólnie ohydne. Kelnerka od początku jakaś nieprzytomna, zamiast się przywitać, podać kartę „menu” zaczęła od razu wypytywać co chcemy zamówić, jakbyśmy byli stałymi klientami. Później przyniosła mi coś zupełnie innego niż to co zamówiłem i próbując wybrnąć z sytuacji zaczęła to tłumaczyć pomyłką kucharza… ale ona chyba oczy miała(?), więc wiedząc o tym od początku powinna z kucharzem na spółkę zmęczyć to co sknocili, a mnie przynieść dokładnie to co zamówiłem bez dodatkowych prymitywnych gadek. Może to nie istotne, ale „wielki parking” okazał się kawałem wyboistego pola przed namiotem (dobrze, że nie padało bo błocko byłoby pewnie po kolana, jeśli nie po pas i bez samochodu terenowego z wyciągarką mogłoby być ciężko dotrzeć do drzwi). W środku trochę waniajet jakby stęchlizną. Może nie zwróciłbym uwagi na to, że na ekranach TV dla podkreślenia mongolskiego charakteru i kultury lecą jakieś mongolskie filmiki, ale w ogóle to nie licowało z puszczaną w tle muzyką typu disco, czy pop, która moim zdaniem też powinna być mongolska, bo inne po prostu psują klimat i nastrój. Nie wiem czy to było zamierzone, ale oświetlenie wewnątrz nazwałbym dość „oszczędnym”. Jedzenie specyficzne i specyficznie przyprawione, więc nie każdemu może odpowiadać, ale dla zaspokojenia ciekawości spróbować można. Na plus mimo wszystko można zaliczyć to, że z naszej dość licznej grupy (prawdopodobnie) nikt się nie struł.
Człowieku, Ty masz jakiś problem chyba ze sobą. Jak są dziury w Marszałkowskiej (o ile wiesz oczywiście co to jest buraku) to też masz pretensje do właścicieli lokali przy tej ulicy?
Raaany.
Czemu po moim komentarzu dostałeś takiego rozwolnienia przyjacielu, że aż mnie wyzywasz od buraków? Kto cię skrzywdził? Jesteś może właścicielem, który żałuje na wywrotkę żwiru i 10 minut pracy spychacza? 😀
P.S. …I naprawdę nie musisz tu „błyszczeć” wiedzą n.t znajomości nazw ulic. To nie teleturniej…
hahahaah w takim razie stwierdzam że ciężki masz Pan żywot brachu
Pozdrowienia z toru łyżwiarskiego
W Złotej Ordzie byłam w pierwszy dzień świąt z grupą znajomych jedliśmy udziec na specjalnie zamówienie porcja na 6-7 osób + dodatki płow, warzywa i ziemniaki bardzo ładnie wyglądał i bardzo dobrze smakował polecam !!
W sobotę 07.01.2012 wybraliśmy się do Złotej Ordy z polecenia znajomych którzy spędzili tam fajnego sylwestra zachwalali oni jedzenie atmosferę układ stolików po prostu profesjonalnie zorganizowaną zabawę w taki sposób że również postanowiliśmy się tam wybrać z ciekawości i przyjemności umilenia sobie wolnego czasu. Gdy weszliśmy do środka nikt nami się nie zainteresował
zasiedliśmy więc do stolika po czym Pani na dużych obcasach łaskawie z kwaszoną miną jakby za karę podała nam karty menu, to troszeczkę zmniejszyło nam apetyt ale próbowaliśmy dalej zaprzyjaźnić się z tą panią w celu miłego spędzenia czasu tak jak nasi znajomi sylwestrowicze. Gdy byliśmy gotowi do złożenia zamówienia ta sama kelnerka podeszła do nas i zaproponowała pyszny szaszłyk i wyśmienity stek gdy oczekiwaliśmy na zrealizowanie zamówienia pani kelnerka znowu do nas podeszła i oznajmiła nam ” PRZYKRO NAM ALE STEKA I SZASZŁYKA NIE MAMY. GWARANTUJE PAŃSTWU ŻE JAK ZAWITACIE U NAS PONOWNIE TE DANIA NA PEWNO BĘDĄ. ” Byliśmy już zrezygnowani i całkiem inaczej wyobrażaliśmy sobie Złotą Ordę ze wspaniałych opowieści znajomych. Po zjedzeniu dań zastanawialiśmy się czy nasi znajomi faktycznie tak świetnie bawili się na sylwestra jak opowiadali jesteśmy bardzo rozczarowani ( obsługa która proponowała nam dania które faktycznie nie istnieją, klimatem który sprawił że nie zawitamy już w Złotej Ordzie gastronomiczna klęska)
To jakaś paranoja!! na swojej stronie polecają szaszłyk z koniny http://www.zlotaorda.com(MENU) a jak człowiek przyjdzie do lokalu to odradzają zdecydujecie się ludzie czy polecacie czy odradzacie
Pewnego mroźnego wieczoru wybrałem się do tej restauracji, by spróbować prawdziwie TATARSKO MONGOLSKICH dań przygotowanych ‚z wyselekcjonowanych produktów, – jak to opisano na stronie internetowej OKAZIKA.Pierwsze wrażenie bardzo NEGATYWNE – w namiocie było zimno. Celowo nie wspominam o wystroju, gdyż jest po prostu nijaki, a dym ulatniający się za barem przywodzi mi na myśl salę dla osób palących i syf. Po złożeniu zamówienia u kelnera który z zimna jakie panowało w namiocie pracował w kurtce (jesionce bodajże) czekaliśmy na ( chlebek ławasz i sos pikantny) które nie zostało nam podane (- i tu minus czyżby właściciele kazali rozdawać je tylko poszczególnym klientom, nie mam pojęcia znajomi dostali)
Po tej finezyjnej uwerturze przyszedł czas na ‚plat principal’ – płow, z którego najokazalszy był ceramiczny talerz, na którym go podano. Od czasu do czasu nabijałem na widelec kawałek kruchutkiego mięska poprzedzielanego drobnymi żyłkami. Wszystko popiłem herbata Dilmah, która w porównaniu do jedzenia smakowała niemalże jak napój bogów.
Żałuję jedynie, że nie ma możliwości przyznania ‚0’ gwiazdek w kategorii jedzenie oraz ‚mniej niż zeroooooo…’ w okienku jakość/cena.
Plusy:
– czyste szklanki do herbaty,
– praca kuchni: w moim przypadku w restauracji nie było zbyt wielu klientów,
więc kuchnia uwinęła się w obiecane 15 minut. Brak zastrzeżeń.
Minusy:
– zimno w namiocie
– brudne sztućce
– smak jedzenia, a właściwie jego brak,
– brak wiedzy kelnera na temat karty
– brudna toaleta, brak mydła
– ceny potraw nieproporcjonalne do zawartości talerza,
– bezpłciowy wystrój wnętrza,tatarski, turecki, kazachski szczypta Mongolii ale przeważają rzeczy chińskie
– w drodze do toalety spotkałem (chyba?) kucharza który akurat z niej wychodził
nie zostawiając po sobie porządku
Haters gonna hate.