Szpieg w kuchni czyli warsztaty gotowania w hotelu Sheraton
6 marca 2012
W skrzynce mailowej znajduję zaproszenie na warsztaty gotowania z szefami kuchni restauracji Oriental w hotelu Sheraton. Ja i gotowanie? Czemu nie przecież coś ugotować umiem, nawet pobierałam stosowne nauki w szkole gotowania Time for Lime w Tajlandii i po powrocie przygotowałam obiad wielkanocny w tajskim stylu… To chyba się nadaję. A to, że wolę jeść niż gotować, to już zupełnie inna historia…
Warsztaty gotowania dla blogerów to dla mnie doskonały pretekst, żeby poszpiegować w restauracyjnej kuchni. Zajrzeć do garnka szefowi kuchni… poobserwować kuchenną krzątaninę… zrobić kilka fotek… Takiej okazji nie mogę przepuścić! Dziś będę miała okazję podejrzeć w akcji aż dwóch szefów kuchni – Artura Grajbera i Marcina Sasina.
Do hotelu Sheraton wchodzę trochę spóźniona. Przez krótki moment czuję się jak gwiazda, bo przy wejściu za bramkami czeka długa kolejka po autografy… okazuje się jednak, że nie po moje, a Cristiano Ronaldo, który zatrzymał się tutaj wraz z reprezentacją Portugalii w piłce nożnej. Nie oglądam TV, to nie jestem na bieżąco…
W kuchni restauracji Oriental widzę znajome blogowe twarze: Minta szaleje z aparatem, Starecka rozgląda się po kuchni. Pewnie szuka, co by tu podjeść. Jest także sporo nowych twarzy.
Zanim rozpoczniemy gotowanie, musimy się odpowiednio przygotować. Czas więc na „striptiz” blogerek w pokoju szefa kuchni. Zdejmujemy co zbędne, bo w kuchni gorąco, zakładamy fartuchy, zapaski, dopinamy małe granatowe guziczki. Fryzury przykrywamy kucharskimi czapami. Teraz pozostaje tylko poparzyć sobie ręce wrzątkiem (żeby zachować zasady higieny…). I do roboty.
Warsztat rozpoczyna show, czyli najpierw oglądamy, a potem wykonujemy. Pan Artur i Marcin pokazują jak zrobić pierwsze danie czyli sałatkę w stylu wietnamskim. Pod tą tajemniczą nazwą kryją się roladki z papieru ryżowego z pikantną sałatką z kurczaka i grzybków enoki. Gdy pokazowe danie jest już gotowe, udajemy się na stanowiska, żeby sprawdzić czy słuchaliśmy z należytą uwagą… Przy pierwszej próbie zawijania składników w ryżowy papier zapominam, że coś miało z tego papieru wystawać. Zrugana przez szefa kuchni muszę powtórzyć zawijanie. Od razu korzystam z okazji i pałaszuję nieudacznika (roladkę, nie szefa kuchni). Drugie podejście do roladki wychodzi mi znacznie lepiej. Mimo to również ją zjadam patrząc bezczelnie na napis naklejony na szybie: „Nie jeść w kuchni”. Przecież nie jem, ja tu tylko próbuję…
Kolejna potrawą, która jest dziś na tapecie to Pad Thai czyli makaron ryżowy z krewetkami i tofu. Zmęczona przygotowywaniem sałatki postanawiam zostać fotoreporterem i zamiast podrzucać energicznie makaron na patelni, ganiam z aparatem jak szpieg na tropie ciekawych ujęć. Minta tymczasem odważnie podrzuca padającego taja i przyznać muszę, że wygląda z patelnią bardzo profesjonalnie.
Kuchnia to zwykle gwiazdy pierwszego i drugiego planu. Dziś podglądając zakamarki kuchni Oriental poznajemy nie tylko gwiazdorów bloga Akademia Kulinarna, ale także ten drugi plan. Zza podajnika wygląda nieśmiało szef kuchni Sheraton Oriental, niemówiący po polsku Taj, którego nazwiska niestety nie byłam w stanie zapamiętać….Poznajemy także Luisa Lavrador , szefa kuchni reprezentacji Portugalii. Czyli tego, który karmi Ronaldo. Podglądamy, co mu szykuje dziś na kolację.
Przygotowanie dwóch pierwszych dań zajmuje nam jednak więcej czasu niż było planowane. Dlatego deser, czyli crème brûlée z wanilią i imbirowymi wiśniami, uczymy się już robić w formie przyspieszonej.
Ostatnim punktem wieczoru jest kolacja. Wychodzimy z kuchni i zasiadamy przy eleganckich stołach restauracji Oriental. Możemy zjeść te same dania, które wcześniej przygotowywaliśmy, ale zrobione już przez profesjonalistów. Jemy wyśmienitą sałatkę wietnamska, niezłego pad thaia, wybitny crème brûlée i doskonałą terinę. Dania zupełnie inaczej smakują, gdy wiem jak się je przygotowuje i mogę wcześniej pomyszkować w kuchennym zapleczu.
Akcja „Restaurantica jako Agent 007” zakończona. Jestem pod wrażeniem profesjonalizmu, jakości przygotowywanych tu dań, a także ogromnego poczucia humoru szefów kuchni. Mam ochotę tu wpaść na kolację… Choć zwykle nie jadam w hotelowych restauracjach, przynajmniej w rodzinnym mieście. Mam też ochotę poszpiegować jeszcze w innych kuchniach. Agent 007 na tropie dobrego jedzenia…
Więcej zdjęć z wizyty szpiega w kuchni hotelu Sheraton znajdziecie na funpagu Restauranitca.pl na Facebooku.