Zazie Bistro – pod niebem Paryża – Kraków
11 maja 2016
Zazie Bistro, mimo że działa w Krakowie od prawie sześciu lat, to dopiero w tym roku zostało zauważone przez przewodnik Michelin, który przyznał restauracji wyróżnienie Bib Gourmand. Ale ta francuska restauracja przyciągała tłumy mieszkańców Krakowa i turystów jeszcze zanim zauważył ją czerwony przewodnik. Bez rezerwacji lepiej się tu nie pojawiać. Zazie Bistro mieści się w sercu Kazimierza, który odwiedziłam po dłuższym czasie i jestem pod dużeym wrażeniem jak pięknie się zmienia, powstają kolejne restauracje, kawiarnie, a dodatkowo poukrywane są tu niespodzianki w postaci lokali schowanych w podwórkach. Niedawno wróciłam z Budapesztu i jestem pod wrażeniem żydowskiej dzielnicy, która jest towarzyskim sercem miasta i przyciąga codziennie tłumy młodych ludzi odwiedzających liczne bary zwane „ruin bars”. Mam nadzieję, że podobną przyszłość czeka krakowski Kazimierz. Zazie odwiedzam z Joanną z Frobloga, podczas naszej kulinarnej wyprawy do Krakowa i Bochni.
Wnętrze lokalu przypomina francuską ulicę: ceglana ściana, stylowe latarnie, metalowe krzesełka. Na jednej ze ścian czarno-białe zdjęcie Paryża próbuje nas przenieść na ulice stolicy Francji. Nie jest to może mój ulubiony styl, ale doceniam mroczny klimat francuskiego bistro, Ciemne wnętrze dopełniają ciemne meble i dodatki. Niewygodne krzesła nie zachęcają do dłuższych posiedzeń, jest tu dość ciasno, a stoliki ustawione są ściśle obok siebie. To klimat typowego francuskiego bistro w tradycyjnym, starym stylu.
Dania również przeniosą Was nad Sekwanę, karta jest pełna francuskich klasyków takich jak zupa cebulowa, terrina z foie gras, ślimaki w maśle z czosnkiem, czy suflet serowy. Ceny są tu bardzo przystępne, za danie główne zapłacimy 30 – 40 zł. Z karty wybieramy dwie przystawki i dwa dania główne. Zamawiamy różowe wino domowe, które jest tu w niezłej cenie, bo karafka 0,5 l kosztuje 30 zł. Zaczynamy od pięknie podanej Grasicy cielęcej (25 zł) na palonym maśle z raviolo z ricottą, smażoną piersią z kaczki, żółtkiem i prażonymi pistacjami. Wyrazista, a jednocześnie delikatna w smaku i jędrna grasica ułożona jest na raviolo wypełnionym kremowym włoskim twarożkiem. Nie jadłam jeszcze tak dobrze przyrządzonej grasicy z tak idealnie dobranymi dodatkami. Nie gorzej prezentuje się druga przystawka Krewetki, mięso małży i kalmar na pikantnym bisque z krewetek i kiełbasy z mangalicy z szalotką i crèame fraiche (24 zł). Dno białego talerza wypełnia intensywny, pikantny sos o dymnym posmaku. Na nim spoczywają dumnie trzy wielkie krewetki w ziołach, mięso z małży i idealnie mięciutki kalmar. To równie mocny początek przenoszący moje kubki smakowe na francuską riwierę.
Klasyka francuskiej kuchni, czyli Wołowina po burgundzku z ziemniakami gratin i sałatą (31 zł), przeraża mnie wielkością porcji. To dosłownie góra mięsa w intensywnym, aromatycznym klasycznym sosie z marchewką i pieczarkami. Obok wielkich kawałków mięsa spoczywają nie mniej wielkie kawały ziemniaczanego gratin. Danie wydaje się wychodzić już z talerza, ale jeszcze udało się na nim wcisnąć potężną porcję sałaty. Nie wygląda to może zbyt widowiskowo, ale wygrywa smakiem. Wołowina jest wyśmienita, sos na bazie czerwonego wina ma idealną konsystencję i smakuje wybornie. Zastanawiam się czy znalazł się śmiałek, który zjadł je w całości, szczególnie po wcześniejszym skonsumowaniu przystawki. Przy tym daniu zaczynam w pełni rozumieć co znaczy Bib Gourmand. Pan proponuje mi zapakowanie nie skończonego dania, ale powrót pociągiem z walizką i siatą wypełnioną wołowiną to już trochę za dużo. Płaszczka w brązowym maśle podawana z tagliatelle z kaparami i anchois, boczniakami z patelni i pak choyem (35 zł) ma ciekawą włóknistą fakturę. Porcja jest znów ogromna, ryba smakuje bez zarzutu, jest delikatna, soczysta. Niestety dodatki w postaci tagliatelle nie zostały przełamane silniejszym akcentem, przez co całe danie jest płaskie i nie zapada w pamięć. Tarta z kasztanami, gruszką i gorzką czekoladą (12 zł) ma kruchy spód, i czekoladową górę. Czekoladowa tarta w środku ukrywa odświeżające kawałki gruszki i mączyste kasztany jadalne. To bardzo poprawny deser, w całości jest dla mnie za słodki, ale kawałek bardzo przyjemnie osładza podniebienie.
Po obiedzie w Zazie Bistro czuję się jak po powrocie ze spaceru paryskimi ulicami. Chce mi się śpiewać piosenkę Zaz, która kojarzy mi się z tym miejscem – „Sous le ciel de Paris” (Pod niebem Paryża). Przyznaję mu moje osobiste podwójne Bib Gourmand. Jeśli jesteście tylko Krakowie, to idźcie tam koniecznie,
Zazie Bistro, ul. Józefa 34, Kraków, tel. 500 410 829