Vinarius – zapomnij o kryzysie
28 lutego 2009
Wystarczy zrobić kilkanaście kroków w dół kamienistą ulicą Bednarską, aby poczuć śródziemnomorski powiew wiatru, przenikające promienie słońca nawet w mroźny, lutowy wieczór. Delektując się znakomitym winem, wśród gwarów roześmianej Warszawy, odkrywamy smaki kuchni południowej Europy. A to wszystko w otwartej niedawno restauracji Vinarius.
Vinarius to połączenie sklepu z winami z restauracją. Jego właścicielem jest Piotr Cholewa biznesmen i pasjonat win. Firma Vinarius ma francuskie korzenie, gdyż została założona przez Cecile Bergasse, córkę właściciela winnicy w Langwedocji, która na stałe zamieszkała w Polsce. Nie dziwi więc specjalizacja lokalu w winach francuskich, głównie z Langwedocji, Roussillon, Doliny Rodanu. Można tu spróbować jednego z pośród prawie 300 dostępnych gatunków win, a w przyszłości planowane jest rozszerzenie oferty do 500 pozycji. Oprócz bogatej oferty win z różnych regionów Francji, jest spory wybór win austriackich, chilijskich, włoskich, z USA i Maroko. Wina w części sklepowej są pięknie zaprezentowane na półkach i ustawione w jasnych drewnianych skrzynkach, z ciekawym logiem vinariusa. W wyborze odpowiedniego trunku doradza klientom doświadczony sommelier.
Stolika nie rezerwuję, bo miejsce jest nowe, świeżo odkryte przez gastronautów i mało znane (Macieja Nowaka tam jeszcze nie było). Nie liczę więc na tłumy gości. Spotyka mnie niespodzianka, gdy wchodzę do środka, wszystkie stoliki są zajęte lub zarezerwowane . Kelner proponuje mi miejsce przy barze, ale widząc moje smutne oczy, obiecuje poszukać innego miejsca. Dziś odbywa się zamknięta degustacja, więc jest podobno tłoczniej niż zwykle. Podobne degustacje odbywają się tu cyklicznie i prowadzi je Sławomir Chrzczonowicz, znany dziennikarz (m.in. magazynu Wino) i krytyk winiarski, autor portalu Winomania. Kelner wraca i prowadzi mnie do ostatniego wolnego stolika, gdzie akurat zwolniła się rezerwacja. Czekając na przyjaciółkę rozglądam się po sali. Wnętrze lokalu jest utrzymane w jasnych, pastelowych kolorach. Wzrok przyciąga nowoczesny bar i ciekawe oświetlenie, lokal wypełniają jasne drewniane meble. Magiczny klimat miejsca współtworzą urzekające freski na ścianach autorstwa prof. Budki z katedry litografii ASP w Katowicach. Mamy tu kolorowy świat pełen bajkowych postaci, zamków, przepięknych ptaków. Na ścianie obok mnie niewielki koliber, dzika kaczka, dalej dumny paw, czy tez dostojny flaming. Jest tu słonecznie, optymistycznie, śródziemnomorsko. Nie ma muzyki, ale to nie przeszkadza, bo gwar rozmów, postukujących kieliszków wina, śmiechów stwarza ciepłą, wyjątkowo żywą atmosferę.
Podchodzi do nas sympatyczny, uśmiechnięty kelner w długim fartuchu. To obcokrajowiec, o czym świadczy lekko niepolski akcent. Dostajemy kartę z menu z przekąskami do wina. Mamy apetyt na coś odrobinę większego, więc prosimy o kartę dań. Kelner przynosi do naszego stolika wielką tablicę, gdzie wypisane są ręcznie dania dnia. Karta jest krótka, ale za to zróżnicowana, zmienia się codziennie, co zachęca do ponownych odwiedzin. Zanim kelner przyniesie zamówione dania, na stoliku pojawia się czekadełko w postaci pysznego pieczywa i znakomitej oliwy, którą można kupić na miejscu. Po kilku kęsach chleba z oliwą i łykach francuskiego wina, czujemy się jak na południu Francji. Gdy na stole pojawia się sałatka i makaron, nie pamiętamy już o kryzysie, który straszy w mediach i o zimie zaglądającej przez okno. Sałatka z szynką serrano i orzeszkami pinii (37 zł) jest interesująca, choć niezbyt okazała jak na dość wysoką cenę. Znajdujemy tu oprócz wyśmienitej hiszpańskiej szynki i cząstek sałaty, także pomidorki cherry, radicchio, rucolę, orzeszki pinii, plasterki świeżej gruszki. Składniki dobrze się komponują z podanym w małej miseczce lekko słodkim sosem balsamico. Najbardziej przypada mi jednak do gustu oryginalny i urzekający w smaku makaron penne z kurczakiem tandorii (28 zł). Wyśmienity kurczak ukryty jest w gąszczu okazałych rurek makaronowych, brokuł i śmietanowego sosu. Kurczak przygotowany jest na sposób indyjski czyli wcześniej natarty cytryną, zamarynowany w jogurcie i przyprawach i włożony na chwilę do pieca o temperaturze ok. 300 stopni. To wszystko sprawia, że mięso jest delikatne i kruche, a karminowy sos lekko słodkawy. Danie jest bosko dobre, a porcja słusznych rozmiarów.
Jesteśmy w winiarni, więc posiłkowi obowiązkowo musi towarzyszyć wino. Wybór gatunku jest oczywisty, biorąc pod uwagę specjalność Vinariusa. Zamawiamy francuskie wina polecane przez kelnera. Z ciekawości pytam się także o wina z Australii i Nowej Zelandii, ale trunki z tej części świata jeszcze nie są dostępne w Vinariusie, choć podobno mają niedługo się pojawić. Wybieram więc Moulin de Gassac Sauvignon 2007 (12 zł za kieliszek). To francuskie wino z Langwedocji. Egzotyczne, owocowe, świeże. Najlepiej pasuje do owoców morza, lekkich ryb i kozich serów, ale z naszymi daniami również świetnie się komponuje.
Vinarius to lokal z wybornym winem, znakomitym jedzeniem oraz magicznym klimatem rodem z południowej Francji. To miejsce, do którego chce się wracać, aby w czasach kryzysu natchnąć się odrobiną optymizmu i przenieść do bajkowego świata marzeń.
Vinarius ul. Bednarska 28/30, Tel. 22 828 88 61 (Uwaga! Restauracja zmieniła nazwę na Vinares)
a ile z tych win można zamówić na kieliszki?
hmmm muszę to sprawdzić:) ale napewno nie 300.
ze casa to tu puste to mnie dziwi, bo zawsze jak tam chodziłam było full. może jednak już kryzys i tylko niektórzy przetrwają. ostatnio byłam w opisywanej przez nowaka restauracji tiffany’s – też wiało pustką.
To miejsce miało już swoją promocję m.in. w Pulsie Biznesu, więc stąd pewnie ta zajętość miejsc. Cholewa jest dość znanym człowiekiem w IT, co też pewnie przyciąga sporo osób. Ja się z przyjemnością wybiorę po Twojej rekomendacji. Rozumiem, że mają endomatic, skoro wina na kieliszki?