TOBAYA – TOtalnie BAnalne JAdło
27 sierpnia 2009
Nazwa Tobaya powstała z połączenia nazw trzech azjatyckich stolic: Tokio, Bangkok, Jakarta. W menu znajdziemy więc dania kuchni japońskiej, tajskiej i indonezyjskiej. Tobaya reklamuje się w Gazecie Wyborczej Co jest Grane (reklama na 1/4 strony) jako nowa restauracja tajsko-indonezyjsko-japońska. W rzeczywistości ze smakami z tamtych rejonów miejsce to ma niewiele wspólnego. To dla mnie Totalnie Banalne Jadło.
Karta menu jest tu bardzo rozbudowana. Kilkanaście minut zajmuje nam przejrzenie całej propozycji dań wymyślonej przez właścicieli. Każda danie jest opatrzone kolorową fotografią, co z jednej strony pomaga zorientować się co zamawiamy, a z drugiej przywodzi na myśl typowo turystyczne jadłodajnie, gdzie jedzenie jest przygotowywane „Dla nieświadomego turysty” czyli mdłe i bez smaku. Takich miejsc unikam podczas zagranicznych wojaży, ale jest to napewno ułatwienie dla klienta zamawiającego egzotyczne dania w Polsce.
Kelnerka nie jest specjalnie pomocna przy wyborze dań, musimy więc zdać się na opisy, zdjęcia w karcie i własny nos. Zaczynamy od przystawki – wybieramy Horenso, czyli po japońskie danie ze szpinaku, który podany jest z czosnkiem, suszonymi pomidorami i grzybami shitake (25 zł). To danie mdłe i bezbarwne, choć najbardziej jadalne z tych, które próbuję w restauracji Tobaya. Z karty dań głównych decydujemy się na malezyjską z pochodzenia potrawę – Laksa (49 zł), opisaną jako misa pełna rozmaitości – ryba, krewetki, makaron sojowy w gęstym żółtym sosie. W rzeczywistości jest to cienka zupa o lekko żółtym zabarwieniu i w niczym nie przypomina dania ze zdjęcia w karcie. Długo poszukamy w zupie wspomnianych w opisie rozmaitości, niewiele jest tu ryby czy krewetek, ciut więcej makaronu sojowego. To danie, które powinno znaleźć się w karcie zup, a nie w daniach głównych, a cena jak na zupę jest mocno przesadzona. Laksa jest lekko ostra, nie znajdziemy w niej żadnych innych smaków poza pikantnym, brak tu charakterystycznego dla azjatyckiej kuchni mixu smaków, danie jest nijakie i płaskie.
Phat Phrik – King Moo (41 zł), które wygląda doskonale na fotografii w menu, to danie kuchni tajskiej opisane jako cienkie plastry wieprzowiny smażone w kremowym sosie curry, przekładane supełkami z tajskiej fasolki. W Tajlandii potrawa ta jest pikantna, a głównym składnikiem sosu jest czerwone curry, z dodatkiem min. kolendry czy liści limonki kafir. Sos w podanej nam potrawie jest niestety prawie niewidzialny, nie ma też zbyt wiele wspólnego z tajskimi smakami i przyprawami. Wieprzowina jest twarda jak podeszwa, brakuje jej tajskiej pikantności i różnorodności smaków. Supełki z tajskiej fasolki są surowe i twarde. Danie podane jest po polsku, jak kotlet schabowy, mięso znajdziemy więc na jednym talerzu z ryżem ułożonym na liściu sałaty. W Tajlandii zawsze ryż podaje się w oddzielnych miseczkach.
W wystroju lokalu, w przeciwieństwie do jedzenia, znajdziemy nawiązania do azjatyckiego orientu , właściciele sprowadzili meble bezpośrednio z Tajlandii, Indonezji i Bali. Ciężko się tu do czegoś przyczepić, lokal jest urządzony estetycznie i z gustem, ale nie ma w nim nic, co zaskakuje.
Jeszcze jeden incydent psuje nam wieczór spędzony w Tobaya. Jeden z kilku zaledwie zajętych stolików zajmuje kilkuosobowa kadra kierownicza jednej z Warszawskich firm, jak wynika znad wyraz głośnej konwersacji. Towarzystwo jest mocno w czubie, a ich donośne rozmowy zagłuszają nawet moje myśli . Obsługa nie reaguje, więc tuż po spróbowaniu tutejszej kuchni, przenosimy się do innego lokalu.
Restauracja nie ma jeszcze koncesji na alkohol i podaje gościom wino i piwo w ramach poczęstunku, co jest bardzo miłym zwyczajem i za to Tobaya dostaje ode mnie mały plusik. Niestety to jedyny plus tego miejsca, który udało mi się odkryć. Tobaya zlokalizowana jest w biurowcu, co daje jej szansę na ściągnięcie gości zainteresowanych egzotycznym, przynajmniej z nazwy, lunchem. Wieczorem jest tu pusto, zaledwie 2 stoliki zajęte w dość przestrzennym lokalu.
Jeśli ktoś ma chociaż odrobinę pojęcia, jak naprawdę smakuje kuchnia tajska czy malezyjska, bardzo się w restauracji Tobaya rozczaruje. Kuchnia azjatycka została tu mocno spłaszczona i spolszczona. Ja kolejnych rozczarowań na Ogrodowej nie planuję.
Tobaya, ul.Ogrodowa 58, tel. (22) 520 22 22
Podsumowanie
Dzielnica: Wola
Kuchnia: indonezyjska, japońska, orientalna, sushi, tajska
Ceny: 40-60 zł
Typ lokalu: restauracja
Okazja: lunch, spotkanie z przyjaciółmi