WarsandSawa śniadaniowo

15 lipca 2012

WarsandSawa to nowa klubokawiarnia na Powiślu. Tak, znów piszę o Powiślu, bo dzieje się tam ostatnio najwięcej w zakresie nowych lokali gastronomicznych. Kawiarnia schowała się przed miejskim ruchem w starym budynku obok garaży, na tyłach Dobrej. Ukryła się na tyle dobrze, że wcale niełatwo jest ją znaleźć. Można tam dotrzeć albo łagodnym zejściem poprzez garaże albo przez furtkę w płocie i schodki…

WarsandSawa kawiarnia

Wzdłuż budynku gdzie mieści się WarsandSawa ustawiono płotek z desek. Wygląda to trochę jak wejście do wiejskiego domku. Za płotkiem stoją drewniane palety, które wraz z poduszkami owiniętymi w worki, robią za ogródek letni. To miejsce alternatywne, trochę jakby celowo niewykończone, meble wyglądają jakby pochodziły z targu staroci… albo z domu babci na Mazurach..

Bar i jeszcze kilka elementów wystroju zbudowany jest z desek z UFO, które na pewien czas wylądowało na Placu na Rozdrożu… Cięte kwiaty na oknach, gazety i stare ksiażki porozkladane na parapetach… Taki trochę misz masz… Ale swojski, pozytywny… W takim otoczeniu zadziwia osobna sala dla dzieci wyposażona w tablicę i sporą ilość kolorowych zabawek.

WarsandSawa kawiarnia

WarsandSawa kawiarnia

Miejsce odwiedzamy w sobotni poranek. Zasiadamy niedaleko baru, tuż przy dziecięcym pokoju. Pod oknem na materacu śpi słodko mała dziewczynka w wieku zbliżonym do Smakusia. Smakuś przepada na dobre w pokoju zabaw, a my spokojnie możemy zamówić i zjeść śniadanie.

WarsandSawa kawiarnia

W menu kawiarni WarsandSawa znajdziemy specjalne zestawy śniadaniowe na słodko lub słono (14-15 zł). Wybieramy wersję słoną, w dwóch różnych odsłonach, jednej z serem ze szczypiorkiem, drugiej z zestawem wędlin. Nasze śniadanie jest smaczne, co prawda nie aż tak obfite jak testowane ostatnio bufety we „Wrzeniu Świata” czy w „O Obrotach Ciał Niebieskich”, ale nie wygląda na to, żebyśmy wyszli z kawiarni głodni. Na naszych talerzach leżą ładnie ułożone: pomidory, rucola, salami, szynka parmeńska, ser żółty, twarożek ze szczypiorkiem i bagietka. Wszystko świeże i pyszne.

WarsandSawa kawiarnia

Poza śniadaniem w WarsandSawa dostępne są codziennie inne dania obiadowe z przewagą sezonowych składników. Ostatnio królują młode ziemniaki, chłodnik, kurki, cukinia. Brzmi zachęcajaco…

W WarsandSawa poczujemy się swojsko, może nawet trochę jak na wsi? Sąsiadami kawiarni jest stolarnia i pracownia ceramiczna, a ma tu się niedługo stworzyć alternatywne zagłębie pełne artystów, początkujących projektantów etc.  Spokojna artystyczna oaza w środku miasta? Zapowiada się ciekawie…

WarsandSawa, ul. Dobra 14/16, tel. 796 880 822

.

Więcej zdjęć z mojej wizyty w WarsandSawa znajdziesz na fanpage’u bloga Restaurantica.pl na Facebooku.

9 Responses to WarsandSawa śniadaniowo

  1. Inka says:

    hmmm… widzę kolejne miejsce do odwiedzenia w czasie wakacji 🙂 Pozdrawiam!

  2. Ajka says:

    O kurcze, super. Pracuję obok wpadnę na pewno!

  3. Psi_kus (aka eatouterka) says:

    A czy zwróciłaś może uwagę czy jest tam miejsce dla większej grupki? Takiej na 10+ osób? Bo wygląda z tą salką super, konkurencja dla stoo900 na mojej weekendowej mapie Warszawy, ale ze znajomymi to musiałoby mieć więcej miejsca niż na zdjęciu…

  4. restaurantica says:

    w tej duzej sali jest tyle miejsca ile widzisz… sa jeszcze jakies pomieszczenia za pokojem dziecięcym, ale nie wiem czy tez należa do knajpy czy to juz inna bajka… chyba musisz sama sprawdzić… W sto900 jest zdecydowanie bardziej jedzeniowo, wiekszy wybor.

  5. spooky says:

    O kurczaki! Obok mnie, a nie wiedziałem o istnieniu tego miejsca. Jutro biegnę!

  6. spooky says:

    Ha – ponad miesiąc temu napisałem „jutro biegnę”, a dotarliśmy tam dopiero wczoraj. Przyznam, że nigdy nie przemawiała do mnie kultura jadania śniadań poza domem, więc nigdy lub prawie nie miałem okazji jeść czegoś wczesno-porannego w lokalu gastronomicznym. Chyba się rozleniwiam z wiekiem, bo po wczorajszej wizycie mam szczery zamiar obskoczyć wszystkie śniadaniownie opisane na restaurantica.pl :–)

  7. Magdalena says:

    Przeczytałam waszą recenzję, a akurat szukałam ciekawego miejsca przyjaznego dzieciom na Powiślu. No i wtopa. Rozczarowanie na całej linii. Niestety, nie każdy lokal, który zainwestował w salę zabaw dla maluchów, jest przyjazny dzieciom. WarsandSawa do rodziców i dzieci odnosi się wręcz pogardliwie. Zajrzałam tam wczoraj późnym popołudniem – ja, moja dwuletnia córka i mąż. Pierwsza bariera – strome schodki przy wejściu (jak wjechać wózkiem?). No nic, brniemy dalej. Powitały mnie zdumione spojrzenia typu: „Kto i po co wchodzi do klubu, który stworzyliśmy dla siebie i znajomych”. „Może mi się zdaje” – pomyślałam i podeszłam do baru, żeby poprosić o krzesełko dla dziecka (takie specjalne do jedzenia – każdy rodzic wie, jak to wygląda). Obsługa nie miała pojęcia, o co mi chodzi – prawdopodobnie nigdy czegoś takiego nie widziała. Zapytałam więc niepewnie: „Ale to jest kawiarnia dla dzieci i rodziców?”. I wtedy ktoś (prawdopodobnie właścicielka) lodowatym tonem odparowała: „Nie, proszę pani, to jest kawiarnia”. Wtedy to już mnie zatkało, bo dawno nie słyszałam (a już na pewno w żadnej kawiarni), żeby ktoś zwrócił się do mnie takim tonem. Rozejrzałam się. „A co jest dla dzieci?” – zapytałam. Kelnerka pokazała mi salę zabaw. Niezbyt dobrze zresztą zaopatrzoną. Czyli to wszystko…
    Tutaj warto dodać, że w dość eksponowanym miejscu w lokalu stał rozpalony i działający piecyk typu koza. Niczym, kompletnie niczym niezabezpieczony. A teraz wyobraźcie sobie, że wasze dziecko na ten piecyk wpada…
    Reasumując – nie dość, że nie mają wyobraźni (piecyk to niebezpieczeństwo dla maluchów), nie dość, że niewiele oferują dzieciom, to jeszcze niekulturalni. Obiektywnie mogę powiedzieć, że knajpa wygląda sympatycznie, ma fajny wystrój, pachnie roztoczańską chatą, na półkach mnóstwo książek… Ale po co reklamuje się jako przyjazna dzieciom, skoro taka nie jest? Bo to modne, nośne hasło? Nie rozumiem. Rodzicom odradzam. Inni niech eksperymentują na własne ryzyko. Ja już tam na pewno nie wrócę.

  8. Szymon Szatkowski says:

    Byłem dzisiaj pierwszy raz (i robie wielkie oczy jak patrze na powyższy post), widzialem piecyk, widzialem schody, wyobraznia poruszylem i polecam. Moje dwie corki zachwycone. Brat zaprosił mnie na urodziny swojej córki – super miejsce bez zbednych fajerwerkow. Rozmawialem z „lodowatą” wlacicielka – widocznie ocieplila sie bo to równa dziewczyna. Brakuje takich miejsc w Warszawie.

Dodaj komentarz