Mateusz Gessler – Warszawa Wschodnia

27 listopada 2012

Gdy podjeżdżamy do Soho Factory, gdzie mieści się nowa restauracja Mateusza Gesslera – Warszawa Wschodnia, okazuje się, że tym razem, nie tylko jesteśmy jednymi z pierwszych gości, ale pojawiliśmy się jeszcze przed oficjalnym otwarciem… Nie jesteśmy jednak jedyni. Kilkanaście osób bardziej lub mniej zaprzyjaźnionych z właścicielem  siedzi w niedzielne popołudnie przy barze nachylonych nad białymi talerzami, na których co i raz pojawiają się nowe smakołyki.  Witający nas w drzwiach mężczyzna uprzedza, że nie mają menu, terminali i sala restauracyjna jeszcze nie działa, ale zaprasza serdecznie na degustację przy barze. Takiej okazji nie możemy przepuścić…

Warszawa Wschodnia Mateusz Gessler

Siadamy na wysokich stołkach przy dużym kuchennym stole i przyglądamy się z bliska pracy w otwartej kuchni. Kilku panów w białych kitlach krząta się przygotowując dania dla gości, a wśród  nich rozpoznaję Mateusza Gesslera, właściciela, i Roberta Kondzielę, szefa kuchni, poprzednio u steru w restauracji U Kucharzy…  Na naszych oczach powstają i lądują na blacie przed nami kolejne dania. Rozpoczynamy od śledzi marynowanych przygotowanych wcześniej i ukrytych w metalowych pojemnikach… To świetny start, któremu towarzyszą smakowite świeże bułeczki… Puste talerze znikają i zaraz pojawiają się kolejne… Fasolka w sosie pomidorowym… smakuje jak moja ulubiona fasolka po bretońsku… tylko bez mięsa… lubię takie smakowe wycieczki w przeszłość… Kucharze, obsługa, właściciel dopytują się o nasze wrażenia, słysząc pozytywne komentarze po pierwszych, proponują kolejne dania… Przed każdym pytają czy dane danie nam odpowiada, czy mają przygotować coś innego… Nie marudzimy i po kolei jemy co dają… Dalej przed nami pojawiają się talerze ze znakomitą, świetnie przyprawioną zupą dyniową, która w tempie błyskawicznym znika z naszych talerzy…

Warszawa Wschodnia Mateusz Gessler

Warszawa Wschodnia Mateusz Gessler

Potem chwila przerwy, czas na przyglądanie się sprawnym rękom krojącym ziemniaki czy marchewkę, a także ogniowi buchającemu spod patelni. W oczekiwaniu na kolejne danie podziwiamy wystrój i oryginalny koncept lokalu. Otwarta kuchnia otoczona barem i stylowe industrialne wnętrza robią wrażenie… A obcowanie aż tak blisko z kuchnią to pomysł jak na Warszawę bardzo nowatorski, do tej pory spotykany najczęściej w barach sushi… Wreszcie naszym oczom ukazuje się danie główne czyli jagnięcina z ziemniakami i marchewką z porem… Prosta, przygotowana idealnie potrawa jest dopełnieniem degustacyjnej kolacji…

Na koniec pytamy o rachunek… Co łaska – brzmi odpowiedź… Nie mają jeszcze menu i terminali… Zostawiamy wszystko, co akurat mamy w gotówce i idziemy na krótkie zwiedzanie z przewodnikiem… Pokazuje nam przestronną restauracyjną salę, z otwartą, choć jeszcze nieczynną kuchnią. Wcześniej byliśmy w części barowej, która ma serwować jedzenie 24 godziny na dobę, to kolejny ciekawy koncept pod tym dachem w loftowych przestrzeniach Soho Factory. W Warszawie Wschodniej będzie można nie tylko zjeść, ale także samemu coś ugotować. Do dyspozycji gości będą dwie w pełni wyposażone kuchnie, każda na 12 osób. Kuchnię można wynająć i gotować z przyjaciółmi w asyście kucharzy.

Warszawa Wschodnia Mateusz Gessler

Warszawa Wschodnia Mateusz Gessler

Warszawa Wschodnia ma się oficjalnie otworzyć  za tydzień, najdalej dwa… Póki co robią degustacje dla mniej lub bardziej znanych przyjaciół 🙂 My czuliśmy się tu jak u dobrych znajomych, którzy przyjęli nas serdecznie i nakarmili suto. A że ze znajomymi lubimy się często spotykać niedługo znów przybędziemy, pewnie już po otwarciu aby poznać tutejszą kartę 🙂

Warszawa Wschodnia by Mateusz Gessler, ul. Mińska 25, Soho Factory, tel. +48 22 870 29 18

Więcej zdjęć z mojej wizyty w Warszawa Wschodnia znajdziesz na fanpage’u Restaurantica.pl na Facebooku.

4 Responses to Mateusz Gessler – Warszawa Wschodnia

  1. Bartek says:

    Knajpa juz oficjalnie otwarta. Maja menu, ceny i terminale rowniez 🙂

    Bardzo ale to bardzo polecam menu degustacyjne, skladajace sie z 8 dan. Mega, palce lizac.

    Nas obslugiwal sam Matuesz opowiadajac o kazdej potrawie i proponujac rozne rozwiazania, szacun.

    Sledz marynowany, nozki w galarecie, bliny z lososiem, zupa pieczarkowa, zoladki z cebula, szynka cieleca z kluskami kladzionymi, jagniecina ze szpinakiem oraz tort bezowy z malinami. Wszystko bajka, ale zoladki spektakularne.

    Nic dodac, nic ujac.

  2. maya says:

    pozwolę sobie wpisać opinię, gdyż w Wwie Wsch byłam przedwczoraj: Pogoda ładna, więc siedziałyśmy na tarasie, więc na temat wnętrza nic konkretnego nie mogę powiedzieć. Tatar był świetny. Pieczywo doskonałe (bardzo smakował nam chleb na zakwasie), przyjaciółce smakował móżdżek na grzance. Obydwie zamówiłyśmy gołąbki w żurku, spodziewałyśmy się czegoś zupowego, były gołąbki duszone w żurku, a więc smakiem żurku były przesiąknięte, ale nadal były dobrymi gołąbkami. Druga przyjaciółka zamówiła filety z sarniny. Były doskonałe: rozpływały się w ustach. Ponieważ przyjaciółka jest cudzoziemką, polskiej kuchni nie zna, więc fascynowały ją również – podobno genialne – kluski śląskie i buraczki. Na deser zamówiłyśmy torty bezowe z mascarpone i owocami, każda z nas no innego, a więc truskawka, malina i wiśnia. Zgodnie stwierdziłyśmy, że najlepsza była wiśnia. Porcje w sam raz, beza doskonała, mascarpone lepszą opcją niż bita śmietana. Na koniec porawne espresso. Niektóre wina (i to nie z kategorii: wino stołowe) są na kieliszki, w przyzwoitej cenie. Minusy: mogliby okroić liść kapusty okroić z grubego nerwu, ciężko się go kroiło a jeszcze gorzej gryzło. Ja, miłośniczka nieformalności, wolałabym mniej gadżetów i możliwość samoobsługi przy nakładaniu potraw z półmiska na talerz. Ale Wwę Wschodnią polecam.

  3. Aneta says:

    Restauracja na ogromny plus, super obsługa, smaczne jedzenie. Warte odwiedzenia. Klimat jest wprost fantastyczny, zimne ceglane ściany, drewno w najprostszej postaci. Jedzenie na kieszeń nawet studenta. 🙂

  4. kasiaw says:

    W piątek cudem dostaliśmy stolik w tej popularnej restauracji. Już wcześniej tam byliśmy, ale bez rezerwacji zostaliśmy obsłużeni przy barku (rewelacyjne jedzenie). Tym razem siedzieliśmy w głównej sali i to przy małej estradzie (muzyka lekki jazz na żywo w świetnym wykonaniu). Ślimaki na przystawkę – świetne i mocno czosnkowo-pikantne. Uprzedzono nas, że na risotto ze smardzami trzeba będzie poczekać, ale warto było (chociaż smardze niezbyt dobrze wypłukane i czuć było piasek). Kotleciki z jagnięciny i medalion z jelenia z rewelacyjnym sosem – bardzo w porządku. Tort czekoladowy (prawie 100 % czekolady) – godny polecenia i mocno wytrawny. Słowem magiczny wieczór w dość jednak głośnym miejscu (więc miejsce nie na romantyczną randkę, ale jak kto chce przyszpanować dziewczynie – może ją tam wziąć, zwłaszcza, jak ma gruby portfel, bo dość drogo). Obsługa miła, sprawna i uśmiechnięta. Ważne, że moja „bezglutenowość” nie stanowiła dla kuchni problemu.

Odpowiedz na „mayaAnuluj pisanie odpowiedzi