Restauracja Akademia Borysa Szyca
2 marca 2013
„Borys Szyc otworzył ekskluzywną restaurację Akademia! Przyszły tłumy! Gwiazdy na otwarciu restauracji Szyca! Na bogato! Tak wygląda luksusowa restauracja Szyca!”. Tak brzmiały w ostatnich dniach tytuły wielu plotkarskich serwisów. Plotek, Kozaczek, Fakt, Plejada i inne, o których istnieniu nigdy nie słyszałam relacjonowały oficjalne otwarcie nowej restauracji Borysa Szyca, które miało miejsce w ostatni poniedziałek. Przybyli na niego celebryci przyciągnięci znanym nazwiskiem.
O restauracji popularnego aktora plotkowano na mieście zanim jeszcze się otworzyła. Bo nie otwiera jej chyba sam? Z kim ją otwiera? Może z Magdą Gessler? Tak na pewno z nią, bo niby z kim innym? W końcu dwie osoby medialne to nie to co jedna. Plotka rozniosła się z szybkością światła po internetowych łączach. Magda Gessler zdementowała newsa pisząc, że co prawda Szyca bardzo lubi, ale restauracji jak na razie z nim nie otwiera. Do wspólnego z aktorem przedsięwzięcia przyznała się za to restauracja Akademia Smaku, działająca od kilku lat przy Oboźnej. Wszyscy plotkowali również o tym czy to rola Jerzego Knappe, szefa kuchni w serialu Przepis na Życie tak się spodobała się Borysowi Szycowi, że zapragnął ją zagrać również poza ekranem? Ech te plotki…
Odwiedzamy restaurację Akademia drugiego dnia po otwarciu. Nie ma już tłumów ciekawskich i plotkarskiej otoczki. Szyca też nie ma, pewnie odpoczywa po hucznym otwarciu 😉 My idziemy sprawdzić jak tu karmią. Czy warto tu przyjść i coś zjeść. O szefie kuchni wcześniej wiele nie słyszeliśmy, ale Grzegorz Nowakowski, który odpowiada tu za część kulinarną, doświadczenie zdobywał przecież w Londynie i restauracji Amber Room. Jak sobie poradził na Różanej? Sprawdźmy.
Akademia to przestronna dwupoziomowa restauracja. Większość ostatnio otwieranych lokali nie grzeszy zwykle dużą powierzchnią. Tutaj mimo, że jest nie więcej niż kilkanaście stolików, jest między nimi przestrzeń, goście nie siedzą sobie na głowie. Na górze, na antresoli jest też specjalna, schowana za zasłonami, przestrzeń do poobiedniego chill-outu z kanapami, hamakami i grafikami Chanel na ścianach. Na tle dominującej w pomieszczeniu bieli wybijają się kolorowe grafiki Pągowskiego na ścianach, żółte tulipany ustawione na stolikach i … czerwone buty elegancko ubranego managera lokalu, który siedzi z klientami niedaleko przy stoliku. W czerwonym kolorze są też fartuchy, którymi owinięci są kelnerzy, w większości płci męskiej. Jedyna w tym gronie kobieta ma na sobie biały elegancki fartuch Cookie. Elegancja Francja 🙂
Siadamy w rogu sali, przy dużym oknie z widokiem na ruchliwą Puławską. Przeglądamy kartę zawierającą dania kuchni międzynarodowej. Nie jest zbyt rozbudowana, ale jest z czego wybrać. Jest kilka przekąsek, z których ciekawie brzmi grillowana ośmiornica z salsą z granatu i curry (69 zł) czy przegrzebki z pieczonym boczkiem (65 zł) – choć cenowo nie są zbyt przystępne. Przypadkowo dostajemy jedną kartę w języku angielskim i tam kilka przystawek ma inne (wyższe) ceny. Restauracjo – warto to zmienić i zachować spójność cenową również dla turystów ze strefy dewizowej :-). Jeśli chodzi o dania główne jest już przystępniej, choć rozpiętość cenowa jest spora – za dania mięsne zapłacimy od 25 (kurczak) do 70 zł (wołowina), za ryby od 35 zł do 85 zł (tuńczyk). Dania podawane są praktycznie bez dodatków, które trzeba sobie dodatkowo zamówić (10 zł za dodatek). Menu ma się często zmieniać, a już niedługo maja się pojawić także lunche biznesowe w cenie 35 zł za osobę.
Zaczynamy od sałatki. Zgodnie z zapowiedzią przesympatycznego kelnera Orientalna sałata z kaczką i orzechami (35 zł) to raczej porcja obiadowa niż przystawka. Na talerzu jest kolorowo. Zielone liście sałaty rzymskiej tańczą z czerwonymi paskami papryki, wąsami szczypiorku, plastrami zielonego ogórka i czerwonymi pomidorkami cherry. Tu i ówdzie wyłaniają się prażone orzeszki nerkowca. Ułożoną z czerwono zielonych warzywnych części kompozycję wieńczy kaczka, której również nie pożałowano. Cienkie plastry kaczki są miękkie i różowe. Danie dopełnia sos o egzotycznych nutach. To dobry wstęp dla kogoś głodnego lub alternatywa dla dania głównego dla kogoś o mniejszym apetycie.
Przejdźmy do dań głównych. Pierś kurczaka (25 zł) wydaje się być daniem dość plebejskim i niezbyt popularnym do zamówienia w eleganckich restauracjach, ale akurat na to dziś mamy ochotę. Jest to danie tak banalne i proste, że trudno je przyrządzić tak, żeby zachwycić. Na naszym stole pojawia się w towarzystwie kilku kawałków prażonej kukurydzy (popcorn to przecież element filmowy, a w zasadzie kinowy 🙂 ). Kurczak spoczywa na strąkach zielonego groszku cukrowego. Jako dodatek wybieramy karmelizowaną marchewkę z tymiankiem (10zł). Mięso jest miękkie, soczyste, delikatne, zwieńczone lekko chrupiącą skórką. Może pierś kurczaka nie nadaje się do plotkarskich tabloidów, ale ta smakuje bosko. Ciekawa w smaku jest także karmelizowana marchewka, choć ja wolałabym wersję ciut mniej rozgotowaną.
Karmazyn (45 zł) (red snapper) to nie jest ryba zbyt często obecna w menu warszawskich restauracji. Moje związane z nią wspomnienia oddalone są o tysiące kilometrów od Różanej. Red Snappera grillowanego bezpośrednio po złowieniu jadłam na Nusa Lembogan, malutkiej indonezyjskiej wysepce w pobliżu Bali. Ten w Akademii nie jest co prawda świeżo złowiony, ale jest jędrny i miękki. Białe mięso przykrywa czerwona skórka, której nadano lekkiej chrupkości. Filet z ryby podany jest z pomidorkami koktajlowymi serwowanymi na ciepło. Warto.
Podsumowanie
Dzielnica: Mokotów
Kuchnia: międzynarodowa
Ceny: 40-60 zł
Typ lokalu: restauracja
Dodatkowe wymagania: ogródek letni
Okazja: elegancka kolacja, kolacja we dwoje, lunch, specjalna okazja, spotkanie biznesowe
Porządna restauracja. Jest klimat i kuchnia.
Przy okazji – nie mniej istotny temat ;-).
Powolutku robi się tam, czyli na rogu Dabrowskiego, Puławskiej, Różanej zatoczka, a możę raczej skrzyżowanie knajpek. I rośnie w siłę. Limon ( niestety pogromca nieodżałowanej Tifone, lecz pizza też dobra ) zmanierowana i kwaśniutka, ale pozytywna i zawsze gotowa do zabawy Regeneracja. Warburger – prawdziwe zuchy – z nowością na rynku kebabowo-zapiekankowo-hotdogowym, kultowa Mozaika, no jakaś cukiernia – nazwy nieznam. Do tego kawiarnia, „Ciut Krytyczno-Polityczna”, z dziewczynami co mają na pierwszej stronie otwartego Barbusse, ale co tam od czegoś trzeba zacząć, ( na początku Dąbrowskiego nazwa też mi umkneła ).
Super się tam robi. Proszę chodzić, przesiadywać i chwalic.
Restauracja jak wiele innych…..Standard obsługi średni (od kelnera było czuć alkoholem)Wystój jak na Szyca spodziewałem sie czegoś lepszego….wygląda jak sklep Ikei-;)Jedzenie smaczne lecz nie za tą cene ,ochłońcie trochę .Brak parkingu z zewnątrz lokal wygląda obskurnie .Czesto chodze po lokalach i szczerze jest wiele lepszych od tej restauracji.Moja ocena w skali do 5 to 3 .Zajrzę tam za pare miesiecy i zobaczymy czy coś sie zmieni .Powodzenia…..
Brednie:)
W lokalu są praktycznie pustki, więc to gadanie o rezerwacji jest na wyrost i zupełnie niepotrzebne. Przerost formy nad treścią czy tam na odwrót. Lokal dość przeciętny i specjalnie nie ma się nad czym rozwodzić. Jeszcze przyjdzie moment, że manager sam będzie zabiegał o to, aby przyjść i zdjęcia pstryknąć. To jest właśnie te prostactwo które się wylewa przy okazji tego typu lokali. Nie dotykać, nie patrzyć, nie filmować…Bo to Szyca lokal. Znam w europie kilka lepszych lokali, które by jeszcze dopłaciły za to ,by wpływowy bloger kulinarny czy serwis tego typu, zechciał łaskawie przyjść i zjeść.
Lokal niestety bardzo przeciętny. Wystrój ciekawy ale jakby skopiowany z bardzo przyjemnej restauracji z ul. Kruczej. Jedzenie ładnie podane, jednak bez smaku a ryby sprawiały wrażenie, że zbyt długo były zamrożone.
Ponadto obsługa bardzo negatywnie nastawiona do obecności dzieci, zwraca uwagę za każdym razem jak dziecko (tutaj 8 letnie) oddali sie poza obręb stolika.