Maho czyli świąteczna wyprawa do Turcji
4 kwietnia 2013
Kuchnia turecka kojarzy się zwykle z wszechobecnymi kebabami. Nie ma w Warszawie zbyt wielu restauracji z prawdziwą kuchnią z Azji Mniejszej. Od wielu lat działa Lokanta przy Żurawiej, a od zeszłego roku Sofra przy Wilczej. Maho to turecka restauracja zlokalizowana na rogu Alei Krakowskiej i Hynka. Miejsce nie jest nowe, działa od 2010 roku i od początku cieszy się dobrą sławą. Lokal już na wstępie ma duży plus – to własny, spory parking dla klientów. Nie jest to jeszcze niestety normą w Warszawie, nawet wśród restauracji zlokalizowanych poza centrum. Podjeżdżamy do Maho w Wielką Sobotę, spodziewając się raczej niewielkiego ruchu. Na parkingu stoi kilka samochodów głównie oznaczonych symbolami CD, więc wygląda na to, że mamy do czynienia z klientelą dyplomatyczną :-). Wbrew pozorom mimo dnia mocno nierestauracyjnego, w lokalu wcale nie jest pusto. Na szczęście jest jeszcze trochę wolnych miejsc, ale większość stolików w restauracji mogącej pomieścić aż 120 osób, zapełnia się z minuty na minutę. Większość gości to cudzoziemcy. Część z nich identyfikujemy jako Turków, ale nie tylko… Przy dużym stole odbywa się rodzinny obiad chyba pracowników ambasady jakiegoś azjatyckiego kraju (najprawdopodobniej byłej republiki ZSRR). Tureckiego pochodzenia jest też część obsługi i wszyscy lub większość kucharzy.
Przestronne wnętrze wypełniono elementami drewnianymi i szklanymi oraz bujną jak na restaurację zielenią. Wielkość lokalu, ustawienie stolików w formę oddzielonych boksów i miękkie siedzenia nawiązują trochę do restauracji w amerykańskim stylu. W Maho najlepiej jest usiąść wzdłuż okien, gdzie jest ciut więcej przestrzeni, a przez okno wpada dzienne światło (pod warunkiem oczywiście, że na dworze jest jasno:). Przez częściowo otwartą kuchnię widać uwijających się tureckich kucharzy. Dodaje to miejscu autentyczności i obiecuje prawdziwie azjatyckie doznania. Przy wejściu znajdują się delikatesy. Możemy w nich kupić mięso (jagnięcina, wołowina i drób), przetwory (m.in. tahini, hummus), słodycze (chałwa) i inne tureckie smakołyki. Mięso sprzedawane w sklepie jest „halal” czyli pochodzi z uboju rytualnego, co jest niezwykle istotne dla osób wyznania muzułmańskiego.
Menu restauracji jest bogate, karta długa i zróżnicowana. Jest zupa z czerwonej soczewicy, kilka różnych sałatek, długa lista popularnych ciepłych i zimnych tureckich przystawek. Są dania z jogurtem, a także kilka deserów. Specjalnością lokalu są mięsa przygotowywane na grillu, a także dania z ciasta przypominające pizzę przygotowywane w tradycyjnym piecu opalanym drzewem. Do picia możemy wybrać turecką herbatę lub kawę czy ayran, ze względów religijnych nie podaje się tu napojów alkoholowych.
Chwilę czekamy na podejście kelnerki, potem jest już ekspresowo, dania pojawiają się bardzo szybko. Zaczynamy od tureckiego chleba (3 zł), który jest tak duży, że aż wydaje się wychodzić z kosza, w którym jest podany. Talerz przekąsek zimnych (25 zł) – humus, dolma, cacik (popularne cacyki), ispanak (szpinak z czosnkiem i jogurtem) to ciekawy początek odsłaniający niebanalne oblicze Tureckich smaków. Maho słynie z mięs, więc wybór dania głównego nie jest trudny. Coban Karurma (38 zł) to mięso jagnięciny podsmażane z warzywami. Mięso jest dobrze przyprawione, choć niektóre kawałki były zdecydowanie zbyt twarde. Towarzyszy mu doskonały jogurt, który jadłam z lubością i bez opamiętania przy każdym moim pobycie w Turcji czy Grecji. Jest tak gęsty, że można go nożem kroić i tak dobry, że mogłabym jeść go codziennie. Ali Nazik (39 zł) to z kolei pasta z bakłażana z sosem jogurtowo-czosnkowym podana z mięsem z kurczaka. Kurczak przygotowany na grillu, marynowany wcześniej w przyprawach. Jest mięciutki, soczysty, doskonale przyprawiony. Towarzysząca mu pasta z bakłażana jest delikatna, lekka, wręcz dietetyczna. Całość wieńczą zielone, marynowane papryczki. To danie którego nie można pominąć, jest oryginalne, aromatyczne i lekkie.
Nasze tureckie wojaże wspominam jako wypełnione deserami i słodyczami. Pobyt w tureckiej restauracji nie może więc odbyć się bez deseru. Zwieńczeniem naszego posiłku jest dziś Baklava (12 zł) czyli standard lokalnych słodkości w dobrym wydaniu. Do niej na pożegnanie dostajemy herbatę podaną w tureckich szklankach w ramach poczęstunku od lokalu.
Maho to miejsce, gdzie poczujemy klimat i smaki prawdziwej Turcji. To miejsce z życiem, wypełnione ludźmi i gwarem przypominającym ten z tureckich ulic. W dniu, w którym do restauracji w Polsce raczej się nie chadza, tu przyszły tłumy. Lokal wypełnił się nie tylko cudzoziemcami spędzającymi święta w Polsce, ale warszawiakami doceniającymi dobrą turecką kuchnię. Jeśli tęsknicie za słońcem i południowymi smakami, koniecznie odwiedźcie Maho.
Maho, Al. Krakowska 240/242, Ochota, Warszawa, tel. (22) 609 15 48
Podsumowanie
Dzielnica: Włochy
Kuchnia: turecka
Ceny: 20-40 zł
Typ lokalu: restauracja
Dodatkowe wymagania: miejsce do parkowania
Okazja: lunch, spotkanie w grupie, spotkanie z przyjaciółmi, z dziećmi
Maho położone jest w Dzielnicy Włochy:)
wszystko inne zgadza się:)
czy wiecie jak wygląda ubój rytualny? proponuję, żeby wszyscy goście ‚muzułmańskich’ restauracji zapoznali się z metodą uśmiercania zwierząt przed wizytą w lokalu. zapewne wielu z nich straci apetyt.
Polecam zupę. Zamawiam ją za każdym razem jak jestem w Maho 🙂
hej an Twojej mapie miesjc brakuje tej miejscówki -może trzeba mapę uaktualnić?
ja właśnie niedawno przeprowadziłam się do dzielnicy Włochy i ubolewam, ze w tych okolicach nie ma żadnych Twoich recenzji.. inna sprawa, że to w pórwnaniu z Mokotowem, Zoliborzem czy Śródmieściem – pustynia kulinarna.
Marta, dzięki za komentarz. Masz rację ostatnich kilka miejsc nie jest zaznaczonych na mapie, uzupełnię to wkrótce (nie wyrabiam się..). Jeśli chodzi o Włochy to rzeczywiście nie bywam tam zbyt często, ale to dlatego że nie ma tam wiele miejsc. Miejmy nadzieję że i tam niedługo coś się ruszy.
My też lubimy Maho 🙂 rzeczywiście zawsze tam duuużo Turków, co najlepiej świadczy o renomie miejsca. Potrawy obiadowe pyszne, uwielbiam też tamtejsze kunefe 🙂 Co do lokalizacji, choć administracyjnie to chyba rzeczywiście Włochy, ja również myślę o Maho jako o Ochocie, zwłaszcza, że blisko mieszkam. Jednak Włochy Włochy trochę z inną lokalizacją się kojarzą.
sprawdzę 🙂
Zbojkotowałem ten lokal odkąd zabronili przychodzić z pieskiem. Że niby brudne a to im religia nie pozwala. Ale sprzedawać alkohol (piwo Żywiec + Efes) to im pozwala. A co do brudu to widziałem ludzi w gorszym stanie niż niejeden piesek.