Nie zawsze musi być chaos
13 października 2013
W czasach studenckich słuchałam ciągle ostrego rocka, w klubach machałam głową w rytm kawałków Offspring i skakałam na parkiecie do „You Gotta Fight…” Beastie Boys. Czy ktoś z Was pamięta środy w klubie Park czy rockowe imprezy w Proximie? Byłam tam co tydzień. Wraz z całym tłumem w czarnych koszulkach śpiewałam również „Enter Sandman” w katowickim Spodku na koncercie Metalliki. W ostatnią niedzielę znów poczułam się jakbym była studentką. A to za sprawą klubokawiarni przy Marszałkowskiej – Nie zawsze musi być chaos. To nie tylko kawiarnia, a także sklep z płytami kompaktowymi i winylami. Prowadzi go fundacja o tej samej nazwie wspierająca rozwój kultury, szczególnie muzycznej i wizualnej. Odbywają się tu wieczory płytowe, pokazy filmów, wystawy, spotkania z zespołami.
My trafiamy do Chaosu akurat na wieczór płytowy… Moja Metallica leci w tle, a na ekranie trwa pokaz slajdów. Goście lokalu to wbrew pozorom nie tylko studenci. Są ludzie w różnym wieku, a także, co mnie pozytywnie zaskakuje, rodziny z małymi dziećmi. Zasłuchani w muzyce, zatopieni w rozmowie, sączący dobre regionalne piwo, pochyleni nad talerzami.
Wystrój lokalu jest prosty, surowy. Kilkanaście krzeseł i stołów wyglądem przypominających te z moich studenckich czasów, na stolikach nastrojowe świeczki, w głębi za kontuarem otwarta kuchnia, w której krząta się kilka osób. Napis na ścianie w kuchni „My record collection is better than yours” nawiązujący do części płytowej miejsca przypomina mi, że od dawna nie kupiłam żadnej nowej płyty… Czasy się zmieniają…
Karta dań wypisana na czarnej tablicy jest krótka. Do wyboru są trzy zestawy (każdy po 15 zł): wegetariański z tofu marynowanym w limonce i hummusem, mięsny z kurczakiem curry oraz serowy z serem halloumi. Do tego oryginalne sosy, pasty ukryte w słoikach i pomidory ze świeżymi ziołami. Zamiast chleba do każdego zestawu dostaniemy manakisze czyli placki drożdżowe z zatarem i sezamem. Oprócz tego w menu jest zupa (8 zł), kanapki (8 zł), ciasta, ciasteczka, tarty.
Zestawy zadziwiają ciekawą prezencją i zdecydowaniem w smaku. Każdy element jest starannie doprawiony. Kurczak jest miękki z egzotyczną nutą, hummus udekorowany ostrą papryką. Surówka z marchwi schowana w słoiku zaostrzona jest papryką, kurczak podany jest ze świetnym autorskim sosem curry, a hummus z doskonałą, lekko pikantną pastą z pomidorów i papryki. Łyżeczką starannie czyszczę wnętrze słoiczków. Nie chcę uronić ani krztyny. Na deser zjadam kawałek śliwkowej tarty (ostatni jaki był). Jest pyszna, domowa, znika w 3 sekundy.
Nie zawsze musi być chaos to niezobowiązujące miejsce na spotkanie ze znajomymi, pogaduchy i wspomnienia przy muzyce. Kuchnia jest tu prosta, ale oryginalna i smaczna. Jest jakaś. Miejsce mimo, że surowe, na pewno nie kojarzy mi się z chaosem.
Nie zawsze musi być chaos, ul.Marszałkowska 19, Warszawa, Śródmieście
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: międzynarodowa
Ceny: do 20 zł
Typ lokalu: kawiarnia, klubokawiarnia
Okazja: lunch, spotkanie z przyjaciółmi
Niesamowicie kusząco wyglądają placuszki z za’atarem i sezamem.
Warto zajrzeć do Nie Zawsze Musi Być Chaos – miłe wnętrze, pyszne jedzenie i dobra energia 🙂