Strefa restauracja & bar
2 lutego 2014
Strefa. Nowa restauracja przy Próżnej. Kiedy we wrześniu odwiedziłam Mercato, włoskie delikatesy i bistro przy tej samej ulicy zachwycałam się pięknie odremontowaną kamienicą i rozkwitającą okolicą mając nadzieję na kolejne gastronomiczne otwarcia w niedługim czasie. Nie musiałam długo czekać. Kilka dni temu w budynku, który od 30 lat jest wpisany w rejestr zabytków, pod numerem 9, otworzyła się elegancka restauracja. Jednym z właścicieli nowego miejsca jest Tadeusz Landa, który przez wiele lat prowadził restaurację Churrasco do Landa przy tej samej ulicy. Kuchnią zawiaduje Jarosław Walczyk, który swoje doświadczenie zdobywał na morzu, pracując na statkach pasażerskich Stena Line, a także w restauracjach hotelowych w Gdyni i w Zamku Książ.
Restaurację Strefa odwiedzam w piątkowy wieczór, zaledwie kilka dni po otwarciu w towarzystwie m.in. Joanny z Froblog.pl. Prawie pusta sala i elegancki wystrój trochę onieśmielają. Lody zostają jednak szybko przełamane po zapoznaniu się z kartą, a także sympatyczną obsługą. Strefa to przestronna restauracja z dwiema osobnymi salami, a także oddzielną salą VIP. Jest też specjalna strefa bar & grill, gdzie można będzie zjeść śniadanie i uczestniczyć w gotowaniu na żywo.
Jasne, przestronne wnętrze restauracji jest inne niż wszystkie. Nie jest tu skandynawsko i nowocześnie, nie ma jednego wspólnego stołu. Jest za to bardzo elegancko, stylowo, trochę w stylu art deco a trochę secesyjnie. Stoły pokryte są obrusami, a towarzyszące im krzesła wygodne i oryginalne. Widać tu dużą dbałość o detale. Na stołach stoją kolorowe świeże kwiaty, zwraca uwagę gąszcz kulistych lamp pod sufitem rozświetlający przyjemnie całe pomieszczenie. Na ścianach i pod oknami stoją malutkie klatki z kwiatami w środku. Ściany pokrywają płaskorzeźby przypominające pałacowe sufity. Na jednym ze stołów stoi kilkupiętrowa patera pełna świeżych owoców, nadając przestrzeni iście królewskiego wykończenia.
W menu jest sporo propozycji bazujących na rybach i owocach morza, w których podobno specjalizuje się szef kuchni. Kelner kusi tatarem z krewetek z awokado, intrygująco brzmią też ostrygi czy przegrzebki na maśle. Jest też zupa rybna, pieczone ryby (np. dorada czy labraks), grillowany stek z tuńczyka i łosoś sous vide. Wśród dań mięsnych, które są tu w zdecydowanej mniejszości, najciekawsza wydaje mi się pierś z kaczki sous vide podana na pieczonych buraczkach. Dania główne kosztują od 42 zł (za ravioli bazyliowe) do 89 zł ( tyle zapłacimy za stek z polędwicy wołowej sous vide). Karta deserów jest dość standardowa, nic nie przykuwa mojej uwagi. Dużym atutem restauracji, w której ceny nie należą do najniższych jest bardzo szeroka i dopasowana do różnych kieszeni karta win. Bez problemu wypijemy tu wino już od 50 zł za butelkę, oczywiście możemy zapłacić też kilka razy więcej jeśli tylko mamy na to ochotę.
Gorący kociołek z rydzami i grasicą w sosie kremowym z rozmarynem (43 zł), który zamawiam na przystawkę zaskakuje niezwykłą prezencją. Podany jest w uroczym żeliwnym garnku w kolorze pomarańczowym, wpuszczonym w drewnianą deskę. Delikatność grasicy w połączeniu z rydzami i kremowym sosem porywa mnie i zaskakuje bogactwem smaków. Porcja jest spora, mimo, że wygląda dość niewinnie. Bez problemu może zastąpić danie główne. Po skończonym daniu zachwalając go przed kelnerem żartuję, że chętnie taki garnuszek bym wzięła do domu. To ja zaraz umyję i zapakujemy – ripostuje z uśmiechem kelner. Zamówiona przez moją towarzyszkę Rybna z red curry i pierożkami z krewetką (24 zł) mimo zapewnień kelnera jest dość pikantna. Kokosowe nuty współgrają tu z orientalnym pikantnym curry i morskimi nutami. To rozbudzający apetyt, ciekawy początek.
Zgodnie z rekomendacją kelnera na danie główne wybieram Pieczonego labraksa (58 zł) z ziołami podanego na plackach z cukinii i gorącą sałatką z gruszką. Na moją prośbę przygotowany jest bez panierki. Ryba jest dobra, dobrze przyprawiona, soczysta. Pocięta na paseczki gruszka z miętą doskonale dopełnia delikatny smak ryby dodając owocowych odcieni. To bardzo udane połączenie. Niezbyt trafny jest tylko opis w menu sugerujący, że rybie będą towarzyszyły placki z cukinii. To po prostu plastry cukinii w lekkiej tempurze, podane na ciepło. Choć opis mylący dla mnie lekkie i idealne dopasowane do ryby. Kosztuję także Grillowanych medalionów z polędwiczki wieprzowej (49 zł) marynowanych w skórce z pomarańczy podanych z emulsją orzechową, ratatouille z gruszki i bazyliowym risotto. Mięso jest miękkie i świetnie przygotowane, choć ja preferuję polędwiczki w nieco krócej grillowane, mniej przeciągnięte, a w środku różowe. Oryginalne dodatki w postaci obłędnego bazyliowego risotto i gruszkowego ratatouille długo pozostaną w mojej pamięci.
Ciężko nam opuścić restaurację Strefa. Mimo, że talerze i kieliszki już puste, a rachunek zapłacony, jeszcze długo konwersujemy z sympatycznym kelnerem wymieniając się plotkami i wrażeniami z warszawskiej gastronomii. Dysputy o meandrach gastronomicznych stolicy kontynuujemy jeszcze w taksówce (już bez pana kelnera 🙂 ), której kierowca, z pochodzenia Serb fascynuje się kulinariami i podpowiada nam kilka nowych adresów z bałkańską kuchnią. Miło jest rozmawiać o jedzeniu:)
Strefa Restauracja & Bar, ul. Próżna 9, Warszawa, Śródmieście, tel. 22 255 08 50
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: międzynarodowa, ryby i owoce morza
Ceny: powyżej 60 zł
Typ lokalu: restauracja
Przewodnik: nowe miejsca
Okazja: elegancka kolacja, kolacja we dwoje, lunch, specjalna okazja, spotkanie biznesowe