Curry House
14 stycznia 2015
Do Curry House, hinduskiej restauracji na Bielanach wybierałam się od dłuższego czasu. Po raz pierwszy opowiedział mi o niej kilkanaście miesięcy temu kolega z poprzedniej pracy, który był jej wiernym fanem. Teraz okazało się, że to miejsce ma znacznie więcej zagorzałych zwolenników, gdyż w ostatniej edycji plebiscytu Korona Smakosza organizowanego przez Makro Cash & Carry zostało wybrane najlepszą warszawską restauracją w kategorii kuchnia regionalna. Korona Smakosza to jedyny ogólnopolski plebiscyt na najlepsze restauracje, kawiarnie i bary, w którym nikt inny, a właśnie klienci wybierają restauracje w 10 kategoriach takich jak: smak potrawy, wystrój lokalu, lokal na lunch czy na rodzinny obiad. W 2014 roku Korona zawitała aż do 20 miast. Kolejna (czwarta) edycja już niedługo, a tymczasem można odwiedzać zwycięzców z poprzedniego roku. Po przejrzeniu listy laureatów z 2014 roku, okazało się, że do tej pory byłam tylko w jednym miejscu z listy, czas więc to nadrobić i zobaczyć jak ocena uczestników plebiscytu będzie się miała do moich odczuć z wizyty. Spośród 10 nagrodzonych miejsc wybrałam Curry House, do którego planowałam udać się już od dawna.
Restauracja Curry House zlokalizowana jest w niepozornym pawilonie z dobudówką na Bielanach. Zaledwie kilka stolików składa się na niewielki lokal nieprzesadnie jak na indyjskie restauracje urządzony, z kilkoma orientalnymi akcentami na ścianach i hinduskim bóstwem Ganesha stojącym przy wejściu na straży powodzenia lokalu. Warunki są tu trochę polowe. Mimo wszystko w środku jest ciepło, a niektórzy klienci skarżą się, że nawet za ciepło. Przy wejściu wszystkich gości witają, a potem obsługują na zmianę Hindus Brijesh Nandani i jego żona Polka, sympatyczni właściciele lokalu. Ten sam właściciel ma jeszcze dwa lokale z indyjską kuchnią – Curry King w Piasecznie i Parivar na Pradze. Curry House działa na Bielanach od pięciu lat i wygląda na to, że miejsce to zdobyło sobie całkiem pokaźną grupę klientów. Mamy szczęście, że udaje nam się znaleźć wolny stolik, bo jak zwykle nie próbowaliśmy robić rezerwacji, a lokal jest wypełniony po brzegi. I podobno tak jest zawsze. Kiedy po posiłku płacimy za rachunek, właścicielka mówi nam, że zwykle nie przyjmują tu rezerwacji, trzeba po prostu odczekać swoje na stolik. Cały czas jest tu rotacja, przychodzą kolejne grupki osób, jeszcze inni dzwonią dopytując o wolny stolik czy zamawiając dania na wynos. Przy jednym stoliku siedzą dwa mieszane – chyba polsko-amerykańskie – małżeństwa z dziećmi. Dwa inne stoliki zajmują Hindusi, co daje nadzieję na autentyczne indyjskie smaki.
Karta jeśli chodzi o długość nie różni się zbytnio od innych indyjskich restauracji, jej przejrzenie zajmuje nam kilka dobrych minut, gdyż zawiera prawie sto dań. Rozpoczynamy od przystawek. Paneer tika (16 zł) to kawałki sera marynowane w jogurcie i indyjskich przyprawach grillowane w piecu Tandoor. Ser ma czerwony od marynaty kolor i lekko cytrusowy smak, towarzyszy mu cebula i papryka To lekka, rozbudzająca apetyt aromatycznymi przyprawami przekąska. Murgh Malai Kebeb (17 zł) czyli kawałki kurczaka marynowane w śmietanie i serze, grillowane w piecu Tandoor to najmniej pikantne danie, którego tu kosztujemy, doskonale nada się także dla dziecka. Ma wyrazisty lekko słodki smak. Mięso jest idealnie mięciutkie, pełne smaku i aromatu, doskonałe.
Kto lubi pikantniejsze smaki, a ma ochotę na danie wege, z pewnością zachwyci się Aloo Bhindi Bgaji (19 zł). To ziemniaki i okra gotowane w indyjskich przyprawach z wiórkami kokosowymi i kawałkami imbiru. Znajduję tu całe bogactwo indyjskich przypraw, danie jest chrupiące, pikantne, wyśmienite. Mutton Rogan Josh (29 zł), czyli kawałki jagnięciny gotowane w przyprawach indyjskich w sosie cebulowym, to potrawa wielowymiarowa, bogata w smaki, mocno pomidorowa i odpowiednio pikantna (chociaż oznaczona jest w menu tylko jedną papryczką – więc danie z trzema papryczkami musi być naprawdę ostre!). Nasz obiad w Curry House kończy deser. Kelner ostrzega nas, że to bardzo słodka propozycja, że może być dla nas za słodka i ma rację. Dla mnie Gulab Jamun (8 zł), czyli smażone kulki mleczne w słodkim syropie kardamonowym, jest jednak za słodki, ale Smakuś pałaszuje deser z ochotą..
Curry House to znakomita indyjska kuchnia serwowana w niepozornym miejscu. Sympatyczna obsługa i wyjątkowe jedzenie rekompensuje nam fakt, że siedzimy w mało atrakcyjnym wizualnie lokalu, w mało komfortowym miejscu przy przejściu. Dania są wielowymiarowe, przygotowane przez hinduskich kucharzy i wbrew pozorom nie specjalnie tłuste i po sytym obiedzie czuję się lekko. Już teraz nie dziwię się czemu tyle osób wychwala to miejsce, czemu ciężko znaleźć tu wolny stolik i dlaczego zostali nagrodzeni w konkursie Korona Smakosza organizowanym przez Makro. Tutaj bronią się smaki, oferowane do tego po bardzo przystępnych cenach, stąd te tłumy i ta popularność. Ja na pewno wrócę :).
Tekst powstał we współpracy z firmą Makro Cash & Carry, organizatorem konkursu Korona Smakosza.
Curry House, ul. Żeromskiego 81, Warszawa, Bielany, tel. 508 870 774
Podsumowanie
Dzielnica: Bielany
Kuchnia: indyjska
Ceny: 20-40 zł
Typ lokalu: restauracja
Okazja: lunch, spotkanie z przyjaciółmi
wspaniały blog, wiele razy juz mi pomógł w wyborze knajpy! gratulacje 🙂
Bardzo dziękuję za miłe słowa, zapraszam do bieżącego śledzenia moich restauracyjnych wędrówek na stronie, Facebooku czy Instagramie. Takie komentarze motywują do częstszego i jeszcze lepszego pisania:)
Musicie odwiedzić Madras Palace na Bemowie (na miejscu restauracji Sepia o której pisałaś). Dla mnie najlepsze indyjskie w Warszawie a byłam w wielu!
Dziękujemy za wskazówkę, chętnie kiedyś odwiedzimy 🙂
Ja również polecam Madras Palace, jest kozakk!
Madras Palace jest niejako młodszą siostrą Curry House. Mają bardzo podobne (jeśli nie identyczne) menu, i również jest niepozorna. Choć równie dobra 🙂
My natrafiliśmy na inną restaurację z kuchnią indyjską. Może ją sprawdzisz, bo według mnie warto nanieść ją na Twoją mapę. Nazywa się Namaste India (Nowogrodzka 15).
Pozdrawiam.
dzieki za sugestię, spróbuje odwiedzić:)