Onggi – koreańskie smaki
9 października 2015
Onggi to tradycyjna koreańska ceramika wykorzystywana w kuchni. Służy między innymi do przechowywania żywności, a jej początki sięgają kilku tysięcy lat przed naszą erą. To także nazwa nowej koreańskiej restauracji, która otworzyła się na początku sierpnia przy ulicy Moliera. Jej właściciele to Koreańczycy, prowadzą od paru lat Kiku, restaurację japońską zlokalizowaną nieopodal, na rogu Moliera i Senatorskiej.
Onggi odwiedzam dwa miesiące po otwarciu i to od razu dwukrotnie w ciągu dwóch dni. Nie miałam jeszcze okazji jeść w koreańskiej restauracji w Warszawie, ale kuchnię koreańską polubiłam podczas moich ostatnich podróży do Berlina czy Australii. Tam restauracje koreańskie powstają jak grzyby po deszczu i zwykle są mocno wypełnione ludźmi (jeśli będziecie w Berlinie, koniecznie zajrzyjcie do Kimchi Princess, gdzie karmią niebiańsko). Onggi to przestronna trzypoziomowa restauracja z antresolą i dużą salą na prywatne spotkania w podziemiu. Wnętrze urządzone jest z klasą, elementy nowoczesne przeplatają się z tradycyjnymi tworząc ciekawą przestrzeń. Elementami wystroju są onggi, czyli tradycyjne koreańskie naczynia, a także występujący w kilku miejscach w restauracji ciekawy motyw połączenia grubego sznura z drewnem. Przez częściowo otwartą kuchnię można podglądać kucharzy przy pracy.
W Onggi nie znajdziecie menu. Nie ma tu ani karty dań ani napojów. Jest za to bufet typu „jesz ile chcesz”, który różni się ceną w zależności od pory i dnia, kiedy pojawimy się w restauracji. Od poniedziałku do piątku w godzinach 11.45 – 14.45 zapłacimy za osobę 35 zł (bez napojów), w weekend w godzinach 12.30 – 16.30 – 40 zł, a wieczorami codziennie 45 zł. Do wyboru mamy kilka dań na ciepło, dodatki, sałatki, deser. Za dodatkowe 10 zł możemy zamówić jedno z dostępnych każdego dnia dań premium. To podobno propozycja czasowa, za jakiś czas (ale niedokładnie określone jest jaki), ma pojawić się normalne menu, a bufet pozostanie dostępny w porze lunchu.
Po raz pierwszy do Onggi wpadam właśnie na lunch, który nie należy może do najtańszych w mieście (zwykle za ok. 20 zł zjemy niezły lunchowy zestaw w wielu lokalach). Mamy za to okazję skosztować wielu różnych dań i co jest ważne przy lunchu, dania są dostępne od zaraz, gdy tylko podejdziemy do bufetu – nie musimy więc czekać na przygotowanie dania w kuchni. Bardzo przypada mi do gustu wieprzowina z kimchi na ostro – plasterki cienko pokrojonego, miękkiego i soczystego mięsa połączone są w jednym daniu z chrupiącą marynowaną pikantno-kwaśną kapustą kimchi. Niezłe są warzywa w panierce (cukinia i bakłażan), chrupiące, z bardzo delikatną otoczką cienkiej, smakowitej tempury. Wprost nie mogę się oderwać się od kurczaka z orzechami na słodko, przypominającego trochę orzeszki w miodowej panierce. Kurczak jest miodowo-słodki, obtoczony orzechami, chrupiący, a jego spożywanie wciąga tak, jak jedzenie orzeszków. Chciałoby się zjeść od razu całą paczkę albo i dwie. Nie mogę też nic zarzucić wieprzowinie na słodko-kwaśno, choć nie jest to danie, po które bym tam regularnie wracała. Mniej za to przypada mi do gustu Kalmar na ostro z papryczkami, warzywami – jest świetnie przyprawiony, ale jak dla mnie zbyt gumowaty. Z małych przekąskowych talerzy próbuję świetnej kimchi, kiszonej białej rzodkiewki, kiszonych ogórków po koreańsku wspominając niezwykle bogate smaki wakacji w Azji. Na deser świetnie podchodzi mi ciasteczko z parowanego ryżu, miodu i bakalii podawane z figami i winogronami – bardzo słodkie, smakowite, podobne jedliśmy ostatnio w ramach bufetu śniadaniowego w hotelu na Borneo.
Obsługa w Onggi jeszcze się dociera. Kelnerzy, którzy nas obsługują nie znają dobrze dostępnych dań, nie wiedzą jakie mają wina, w jakich cenach. Myślę że trzeci miesiąc działalności to już odpowiedni czas, żeby lepiej przeszkolić obsługę. To zdecydowanie ten punkt w restauracji Onggi, na którym warto się pochylić. Przydałaby się także karta choćby napojów i alkoholi, bo nawet jeśli jedzenie serwowane jest w ramach bufetu, to napoje lepiej byłoby wybrać z karty niż wypytywać o nie kelnerów.
Kolejnego dnia wracam na kolację. Jeśli chcecie zjeść w Onggi kolację zważcie na godziny otwarcia (ja nie sprawdziłam), restauracja jest czynna tylko do 21:00, o czym przypominają wymownie kelnerzy, dając nam do zrozumienia że czas iść do domu. Bufetowa oferta jest zbliżona tej, której miałam okazję już próbować, dlatego dodatkowo zamawiam sobie danie premium – bibimbap zapiekane w misce z kamionki. Kolorowe składniki ułożone estetycznie w naczyniu, takie jak ogórki, pieczarki, kiełki, jajko, szczypiorek, marchewka, wołowina należy wymieszać i dodać sosy, które podano w osobnych miseczkach. Pibimpap to zdecydowanie danie, które warto zamówić, pełne smaku, aromatyczne i niezwykle sycące.
Jeśli znacie i lubicie kuchnię koreańską, z pewnością wyjdziecie z Onggi zadowoleni, poza bufetem koniecznie zamówcie też danie premium, bo warte jest grzechu. Jeśli koreańskich dań nigdy nie jedliście, Onggi zdecydowanie jest miejscem, w którym warto zacząć swoją przygodę z tą kuchnią. A obsługa mam nadzieję, że jeszcze się dotrze…
Onggi, ul. Moliera 2, Warszawa Śródmieście, tel. 22 551 01 11
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: koreańska
Ceny: 20-40 zł
Typ lokalu: restauracja
Przewodnik: nowe miejsca
Okazja: babskie ploty, brunch, lunch, spotkanie biznesowe, spotkanie w grupie, spotkanie z przyjaciółmi
Szanowni Państwo , zawiadamiamy , że od 20 pażdziernika mamy już pełną ofertę z daniami podawanymi à la carte i dłuższe godziny otwarcia – prosimy sprawdzić jedno i drugie na naszej stronie facebook/onggiwarsaw, a w przygotowaniu jest strona własna restauracji http://www.onggi.pl obok istniejącej http://www.kiku.pl
Zapraszamy !
Kim G. Hyon i reszta zaspołu , nie tylko koreańska 🙂
Obsługa poniżej krytyki. Dziś, po zajęciu stolika, czekaliśmy w restauracji ok. 15 minut na jakakolwiek reakcje ze strony kelnera. Bez skutku. Poczułam się dosyć nieswojo i podeszłam do kelnera z pytaniem czy zostaniemy w ogóle obsłużeni. Uzyskałam odpowiedz ze skończyły się karty. Było ok. 16:30 i w restauracji sporo osób kończyło posiłki ale poczułam się kompletnie zlekceważona przez obsługę czekając ponad 15 minut, ostatecznie zmuszona sama spytać w czym rzecz. Postanowiliśmy ubrać się i wyjsć nie słysząc nawet zwyczajowego do widzenia lub do zobaczenia. Nigdy jeszcze nie zostałam tak potraktowana w żadnej restauracji. Szok.
Kim to super gość. Kiku jest cudowne i jedliśmy tam juz tyle razy na miejscu i na wynos,ze w koncu otrzymaliśmy rabat:D Na otwarcie Onggi czekaliśmy z niecierpliwoscią i nie zawiedliśmy sie. Kolejne miejsce,w ktorym mozna dobrze zjesc,a to w każdej restauracji jest najważniejsze.
Do Pani Agnieszki: Podpisuję się dwoma.. nawet sześcioma dłońmi..co do kurtuazji obsługi..Miała Pani szczęście czekając „tylko” 15 minut..My czekaliśmy błogie 40 minut!! Skandal!!..Natomiast sam pan właściciel traktuje z dużym namaszczeniem swoich pobratymców..nigdy tam już nie zajrzymy!!!
Dziś byłem pierwszy raz i było naprawdę dobrze. Obsługa – miła młoda kobieta z czarnymi włosami – doskonała. Zanim zdążyłem zamienić pierwsze słowa ze znajomym obsługa już była w pogotowiu. Jedzonko pyszne. Na pewno się jeszcze wybiorę.
Oprócz Onggi i Miss Kimchi jest jeszcze jedna koreańska restauracja w Warszawie – Arirang przy Nowogrodzkiej, tam polecam! 🙂