Butchery and Wine. Mięsożercy ruszajcie na Żurawią.
29 marca 2011
Symbolem Butchery and Wine, nowej restauracji otwartej tydzień temu na Żurawiej, są dwa byki oraz butelka wina. Bo w restauracji Butchery and Wine chodzi przede wszystkim o mięso w różnych postaciach. Mięsny pomysł zaciekawia, jest inny, oryginalny. Zdecydowanie odróżnia się od narodowych czy międzynarodowych restauracji w Warszawie. Zjemy tu wołowinę, wieprzowinę, kaczkę, cielęcinę i nie tylko. Z menu i atmosfery lokal przypomina mi restauracje odwiedzone rok temu w Argentynie, kraju mięsem, a szczególnie wołowiną płynącym.
Rzeźnicza nazwa tłumaczy także prostotę wystroju, która doskonale współgra z całym konceptem. Na szczęście nie pachnie tu jak w rzeźni, a jest prosto, czysto i na temat. Wystrój lokalu nie przytłacza jedzenia, jest sympatyczny, bez zadęcia. Stoliki nie potrzebują tu obrusów, kwiaty i inne cuda też by tu nie pasowały. Z baru, przy którym można usiąść na kieliszek wina i mięsną przystawkę, widać kuchnię i krzątających się w niej kucharzy. W wystroju dominuje drewno, jednym z nielicznych elementów dekoracyjnych są białe kafelki . Tyle moim zdaniem zupełnie wystarczy. Bo wystrój ma tu tylko towarzyszyć jedzeniu.
„Kochaj to co jesz”, to zasada, którą wyznają właściciele lokalu. Widać że włożyli w to miejsce dużo czasu i serca. Dbają o swoich klientów, podchodzą do stolików, zagadują, pytają o wrażenia. Czujemy, że im zależy i interesuje ich nasze zdanie. Z rozmowy z właścicielem dowiadujemy się, że załoga Butchery and Wine ma długą gastronomiczną przeszłość. Amber Room, Tamka 43 to tylko niektóre restauracje, w których pracowali.
Jak na nowe miejsce, bo otwarte od kilku dni, jest tu dość sporo gości, w piątkowy wieczór więcej niż połowa stolików jest zajęta. Jak tak dalej pójdzie, to ciężko będzie się tu wybrać spontanicznie, bez rezerwacji.
Do Butchery and Wine przychodzi się na mięso. Można tu zjeść mięsne dania, których nie znajdziemy w menu innych restauracji. Po raz pierwszy w karcie w warszawskiej restauracji widzę pieczony szpik kostny, stek Bavette czy chrupiącą skórkę wieprzową. Menu jest krótkie, proste i na temat, głównie mięsny choć z kilkoma nie mięsnymi wyjątkami. Po lekturze karty i rozmowie z właścicielem decydujemy się na wybór zgodnie z jego sugestią.
Na powitanie dostajemy w prezencie prosecco i czekadełko – Rilette wieprzowe z korniszonami, co stanowi miły wstęp do dalszego ucztowania. Płynnie przechodzimy do części przystawkowej. Pieczonego szpiku kostnego z sałatką z pietruszki i grillowanym chlebem (28 zł) chyba sama bym nie wybrała. Namówił mnie właściciel gorąco polecając danie jako specjał lokalu. Danie wygląda dość specyficznie. Trochę jakby to była uczta przygotowana dla królewskiego psa. Z talerza spoglądają dumnie kości wypełnione szpikiem, który po wydobyciu rozsmarowujemy na grillowanej pajdzie chleba. Tłusty, żelowaty szpik nie jest może arcydziełem haute couture, ale świetnie komponuje się w smaku z sałatką z pietruszki i kaparów.
Parfait z Foie Gras z marmoladą z czerwonej cebuli (38 zł) dałoby już radę konkurencji na francuskich wybiegach. W modnym łososiowym kolorze foie Gras pięknie współgra z czerwoną marmoladą z cebuli. Także jeśli chodzi o walory smakowe.
Po przystawkach nadchodzi czas na dania główne. Stek rib eye (42 zł) smakuje co prawda trochę inaczej niż moja ukochana wołowina z Argentyny, ale jest równie smaczny. Różnica tkwi w świeżości mięsa. W Butchery and Wine, jak mówi właściciel, mięso przed podaniem leżakuje ok.18- 20 dni, dla porównania wołowina argentyńska trafia na stoły prawie prosto z uboju. Wyczuwam różnicę w smaku mięsa, choć niełatwo zdecydować, komu przyznałabym palmę pierwszeństwa. Stek Bavette z szalotkami config (42 zł) to podobno trudny kawałek mięsa. Albo się go lubi, albo nie. Ja jestem pod wrażeniem. Stek Bavette jest lekko winny w smaku, stąd przypuszczenie, że wcześniej leżał w marynacie. Okazuje się jednak, że jestem w błędzie, a w przygotowaniu dla nas mięsa wzięli udział: patelnia, wino, ocet winny, szalotka i to cała tajemnica lekko winnego smaku. Frytki domowej roboty serwowane ze stekiem są duże, miękkie i mają chrupiącą skórkę, dlatego znikają z talerza długo przed ostatnim kęsem steku.
Do mięsa doskonale pasują serwowane tu wina. Niestety ceny win są raczej restauracyjne niż winiarniane, bo kosztują od 70 do 500 zł za butelkę. Jest tu dość spory wybór win na butelki z różnych stron świata, niewiele do wyboru win sprzedawanych na kieliszki. Z ciekawostek rzadko spotykanych w stolicy, lokal proponuje własną wodę lekko gazowaną , po 5 zł za butelkę.
Mięsożerni mieszkańcy i goście stolicy nie powinni wyjść z Butchery and Wine zawiedzeni. Koncept restauracji kojarzy mi się ze słynną restauracją St.John w Londynie z logiem świni, wyróżnioną gwiazdką Michelina. Według Antony Bourdain’a St. John to jedna z tych restauracji, które warto odwiedzić „zanim umrzesz” . Dobrze że uczymy się od najlepszych i cieszę się że takie miejsce powstało w Warszawie. Ma duży potencjał, aby stać się popularną restauracją przyciągającą poszukiwaczy kulinarnych przygód.
OCENA: 5,75/6 (jedzenie 6, atmosfera 5, obsługa 6, jakość/cena 6)
Butchery and Wine, ul. Żurawia 22, Tel. (22) 502 31 18
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: międzynarodowa, steki
Ceny: 40-60 zł
Typ lokalu: restauracja
Okazja: spotkanie biznesowe, spotkanie w grupie
Ciekawy pomysł na restaurację i gości rzeczywiście sporo jak na nowe miejsce.
Z nowych lokali polecam Ci pizzerię La Bufala przy Siennej 86. Można tam zjeść rewelacyjną pizzę i inne dania włoskie.
Byłam wczoraj, więcej u mnie wkrótce, ale powiem, że albo ponownie miałam zbyt wysokie oczekiwania albo wybrałam dania zupełnie nie dla siebie. Szpik – ciekawy, ale gdyby nie sałatka – bez smaku, rib eye – mój był OK, bo prosiłam krwisty, ale kolega poprosił o medium i siłował się z błonami przez 15 minut. Na deser truskawki – trudno było zepsuć. Wino faktycznie drogie, szkoda. Może przyjdzie jeszcze kiedyś moment na weryfikację, na dziś bez zachwytów.
czekam na relacje. mam nadzieję że się nie zepsuli. ja byłam pod wrażeniem.
A mnie dziwi, ze kuchnia zamyka się o 22.00. Wyposażono nas, kiedy skierowaliśmy tam swe kroki w obroni późnym wieczór? To zniechęca. Na pewno juz nie pojdziemy. Kiedy wreszcie ta nieszczęsna Warszawa stanie się na tyle europejska, ze będzie można zjeść coś po 22.00? Czasem nawet o 22 nie ma gdzie pójść. Wstyd.
This restaurant is made for meat lover ! I’ve been there yesterday and it was magical! I’m a real meat lover so I took the rib eye steak and as a starter foie gras… What could be better after that…
It is an atmosphere rather business than romantic, but we do not come here for a candlelit dinner but rather for some good red meat!