Beirut: Bliski Wschód na Poznańskiej

16 sierpnia 2011

Beirut Hummus and Music Bar umiejscowił się naprzeciwko restauracji Tel Aviv, zmniejszając tym samym odległość między tymi miastami z   209 km do kilkunastu metrów. Zmniejszyła się też odległość z Warszawy na Bliski Wschód, bo nie musimy jechać nad morze Śródziemne, żeby spróbować przysmaków z Izreala czy Libanu. Beirut to bar z libańskimi przekąskami (mezze). Menu lokalu umieszczone jest nad barem. Znajdziemy w nim typowe libańskie dania takie jak hummus, koftę czy tabbouleh.  Zaciekawia duża jak na Warszawę oferta dań bezmięsnych w karcie.

W Beirucie zamawiamy przy barze i płacimy przy zamówieniu. A potem czekamy na wywołanie swojego numerka. Dość oryginalny sposób obsługi,  ale pasujący do tego miejsca i pozwalający zaoszczędzić czas czekania na zamówienie, rachunek etc. Wystrój trochę designerski, z elementami nawiązującymi do stolicy Libanu, a także militarnymi dodatkami.  Na suficie latają helikoptery, na ścianie czołg z plakatu z filmu „Liban”, na niektórych stołach mapa Beirutu. Właścicielem baru jest architekt, który wcześniej prowadził Jazzgot. Stąd dbałość o szczegóły w wystroju i spójność z charakterem miejsca i serwowanym jedzeniem. Beirut niby nie ma ogródka, ale stoliki stoją w otwartych oknach więc można usiaść na zewnątrz korzystając z letniej pogody.  Przy wysokich stołach przyjemnie się popija kawę czy drinka, przy niższych można wygodnie spróbować libańskich dań.

„Numerek 67” – słyszymy z baru na znak, że nasze dania są już gotowe i należy je odebrać. Nie musimy długo czekać, bo przystawki pojawiają się bardzo szybko i możemy przystąpić do degustacji. Próbujemy hummus z rucolą i ciecierzycą. Podany z pitą jest niezły, choć nie rzuca na kolana, ja pewnie dodałabym do niego trochę czosnku. Tabbouleh już jest ciekawszy, bogatszy w smaku, ale dla mnie trochę za mało doprawiony.

 

Przystawki są poprawne, ale gwiazdą karty jest moim zdaniem kofta z dwoma sosami – ostrym i czosnkowym. Mięso jest bajecznie przyprawione, lekko pikantne, sosy doskonale dobrane, a porcja sycąca. Ceny dań w Beirut Hummus Bar są bardzo przystępne (15-20 zł za jedno), pozwalające na zamówienie kilku dań na raz. Warto tu wpaść po śródziemorską atmosferę okraszoną sympatyczną muzyką płynącą z głośników, a także aby spróbować libańskiej kuchni, bo sporo się różni od tej, którą znamy z warszawskich kebabowni.

Beirut Hummus and Music Bar, ul.Poznańska 12

Podsumowanie

Dzielnica: Śródmieście

Kuchnia: libańska, prekąski

Ceny: do 20 zł

Typ lokalu: bar

Dodatkowe wymagania: ogródek letni

Okazja: lunch, na drinka, spotkanie z przyjaciółmi

6 Responses to Beirut: Bliski Wschód na Poznańskiej

  1. iskanna says:

    Hummus – najlepszy z chrzanem i rozmarynem. Z przystawek – baklazan z granatem, choc ostatnio dostalam tak gorzkiego od spalenizny że na jakis czas odeszla mi ochota na powtorke…

  2. o to muszę spróbować z chrzanem, pewnie będzie wyraźniejszy w smaku:) na bakłażana z granatem też miałam ochotę, zamówię następnym razem:)

  3. rozczarowany libanczyk says:

    Zacheceni opisami w prasie, w zeszly weekend zrobilismy najazd na Beirut, wielkie rozczarowanie LINANCZYKA!
    kto wymyslil tabulleh z ogorkiem i kuskus? – napewno nie libanczycy (pomidora sladowe ilosci i bez czosnku)! Hummus gotowany, swiezy , ale bez tahini i czosnku znowu zostawil nic goryczy… sprobowalismy 6potraw, libanskim zwyczajem zastawiania stolu „starterami” + mietowa lemoniade (nawet tego nie przyrzadziliscie jak nalezy co wy do licha robicie z ta mieta?!?)…nie wspomne o tostowanym chlebie pita, ktory tostuje sie TYLKO do salatki fatoush-gdzie nasiaka sokami, bo po procesie ponownego podgrzania twardnieje i jest zwyczajnie niejadalny!
    Baklazany byly spalone i mdle, szaszlyki kurze przesuszone i nie marynowane wczesniej….falafel wypadl najlepiej chociaz nie bylo pasty tahini..

    Szkoda ze rozczarowaliscie Libanczyka nie tylko nieumiejetnoscia przyzadzania jego potraw, ale tez wystrojem: (reklamujecie zydowski film o wojnie w Libanie? Czyzbyscie nie znali tamtejszej kultury? Jaki jest najbardziej znany wojenny film LIBANSKIEJ produkcji? Plakat Fajruz i panorama muzulmanskiej dzielnicy tworza smutny obraz tego pieknego miasta…
    Moze wlasciciel powinien przedluzyc sobie pobyt w Beirucie o 1tydzien i przejsc sie po Ashrafieh ?
    Szkoda ze nie spotkalismy wlasciciela lokalu….
    Miejsce zbyt drogie do jakosci i wielkosci porcji, nie polecam… a szkoda, bo
    libanczycy nie stoluja sie w polskich kebabach (!_!)

  4. Bywalec says:

    Wspaniała jagnięcina. Chyba najlepsza w Warszawie.

  5. ANNA says:

    pracuje w libanskiej kanjpce od 8 lat zagranica, i za kilka dni was odwiedze, zeby sprawdzic czy naprawde mozna poczuc choc kawalek beirutu w warszawie… beirut odwiedzilam kilka raz i jest pieknym miastem z wlasnym charakterem 🙂

  6. Patrycja Kowalska says:

    Mimo zgiełku w środku można poczuć się intymnie. Bardzo dobry hummus, dobrze dobrany do potraw wybór alkoholi. Polecam na spotkania z przyjaciółmi. Z piw polecam te dwa http://niezlesztuki.blogspot.com/2014/07/ksiezna-burgundii-i-litewska-pszenica.html 🙂

Dodaj komentarz