DOM made, czyli domowo na Żoliborzu

11 lutego 2014

Dom przy Mierosławskiego, na Żoliborzu, pod numerem 12, mijałam wielokrotnie przy okazji odwiedzin na pobliskim placu  zabaw. W budynku po dawnym przedszkolu, niedaleko klubokawiarni dla dzieci Kalimba niedawno ruszyła nowa gastronomiczna miejscówka o swojskiej nazwie Dom. W niedzielne słoneczne popołudnie, w drugi weekend lutego, tuż po powrocie z zagranicznych wojaży otwieramy bramę i drzwi domu bez szyldu i pytamy o wolny stolik. W środku czujemy się jak u znajomych na imieninach, mimo że nikogo tu nie znamy. Gwar, głośne rozmowy, biegające dzieci. Przy stolikach przedstawiciele różnych pokoleń zanurzeni w rozmowach i zajęci zmiataniem z talerzy podawanych dań. Wszystkie stoliki są zajęte  i nic nie wskazuje, że zjemy tu dziś obiad. Mamy jednak szczęście. Siadamy przy stoliku najbliżej kuchni, z widokiem na otwartą kuchnię i kucharzy przygotowujących posiłki dla gości.

Dom restauracja Mierosławskiego

W Domu weekend zacząć można od śniadania, które serwowane jest do 13:00. Wśród porannych propozycji znajdziemy owsiankę na mleku lub wodzie, pancakes z ricottą, konfiturą i orzechami czy jajka w koszulce z sosem holenderskim. Po śniadaniu czas na codziennie inne menu obiadowo-kolacyjne, podawane do 19:00. W tygodniu  w godzinach 12:00-16:00 serwowane są lunche. Dania w otwartej żoliborskiej kuchni przygotowują młodzi kucharze – Mateusz i Weronika. Z kranów, które świecą nowością i zdradzają, że jesteśmy w restauracji, a nie u kogoś w domu, ma niedługo popłynąc  cydr i prosecco.

Cała karta restauracji to zaledwie kilka pozycji. Jest międzynarodowo, a dodatkowo ma być sezonowo i zmiennie. Przy wejściu spotykam znajomą, która poleca wołowe policzki i zupę z rzepy. Brzmi kusząco. Niestety te dania właśnie się skończyly z uwagi na obłożenie lokalu, które przerosło przewidywania właścicieli,  wybieramy więc inne.

Najpierw na naszym stole pojawia się karafka z wodą, serwowana za symboliczną złotówkę. To pomysł który lubię i daję miejscu fory na wejściu. Niedługo póżniej dołącza do niego domowy chleb (foccacia) z rozmarynem pieczony na miejscu i podawany z aromatyczną oliwą. Wielki bochen właśnie wyszedł z pieca, widać jak lekko dymi świeżością prosto z pieca. Pokrojony znika na talerzach gości w kilka minut. Wciągający jest przeogromnie. Trzeba uważać, żeby zostawić sobie miejsce na obiad.

Dom restauracja Mierosławskiego 12

Dom restauracja domowy chleb

Zaczynamy od przystawek. Quiche cebulowy (12 zł) choć wygląda niepozornie, zaskakuje wybornym smakiem. Jest mięciutki, kremowy, rozpływa się w ustach. Sałatka tabuleh  (12 zł) intryguje różnorodnością składników i kolorami. Oprócz kaszy kus kus znajduję w niej  m.in. rodzynki, kapary, rukolę, suszone pomidory, miętę i kozi ser. To lekki, zdrowy i pozytywny początek.

Proste i fantastycznie udane są z kolei  Podpłomyki z domowym sosem pomidorowym i mozarellą (20 zł), które wybieramy z menu dziecięcego. Risotto z gorgonzolą, orzechami i jabłkiem (25 zł) jest kremowe, delikatne, wyraziste. Najciekawszą spośród dzisiejszych propozycji jest Filet z łososia na włoskiej kapuście, burakach (28 zł). Ryba jest z wierzchu przypieczona, z chrupiącą skórką, w środku mięciutka i soczysta. Spoczywa na paskach włoskiej kapusty, której towarzyszy mus z buraków i buraczana pianka. To wyrafinowana i niezwykle smakowita odsłona tej popularnej ryby. Nasz pierwszy (bo już wiemy, że na pewno nie ostatni) obiad w Domu kończymy deserem, który wystawiony jest w gablocie tuż obok naszego stolika i kusi od wejścia. Sernik z kozim serem i rozmarynem (12 zł) jest odkrywczy, znakomity i do tego pięknie się prezentuje.

Dom łosoś

Dom risottoDom tabulehDom - sernik  z kozim serem

Dom to smak, rodzinna atmosfera i przystępne ceny. To miejsce, do którego chce sie wracać, bo przecież wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :-).  Miejsce od otwarcia przeżywa oblężenie głodnych domowej atmosfery żoliborzan. Przychodzą tu z dziećmi, dziadkami, rodzicami. Biorą przyjaciółki, kumpli i rodziny kumpli. Przychodzą z wózkami, podjeżdżają samochodami, a potem czyszczą kuchnię z wszystkiego co tam zastaną. Dlatego nie liczcie na szczęście, ale zanim przekroczycie próg domu koniecznie zarezerwujcie stolik!

Dom, ul. Mierosławskiego 12,  Warszawa, Żoliborz, tel. 509 165 712

7 Responses to DOM made, czyli domowo na Żoliborzu

  1. eljan says:

    Mam odmienne zdanie. Byłem tam z grupą 12 znajomych 4 lipca, w ogrodzie.Poza sałatką i zupą (tylko 1 do wyboru), zamawialiśmy wspomnianego tu łososia, risotto, stek z antrykota oraz ciasto z bitą śmietaną, kawa i i wino. Sałatka i zupa niczym nie wyróżniające się, łosoś przeciętny, risotto dobre, ale najeść się tym nie można. Nic dziwnego, że „żoliborzanie czyszczą kuchnię z wszystkiego…” – chyba z niezaspokojonego głodu!:-)…
    Antrykot kosztował 60+ zł, łosoś ok. 35 zł. Przy tak małych porcjach i smaku, który nie powala, to bardzo wygórowane ceny.
    Dodam, że każdy z mojej grupy spędził wiele lat za granicą i podróżował, tak więc mamy porównanie i doświadczenie z wielu kuchni i restauracji – na wypadek, że się „nie znam”, że w dobrych restauracjach porcje są małe, że „nie chodzi o to, żeby się najeść” albo że ważna jest „prezentacja”, itp.
    Na koniec muszę opisać coś z czym nigdy wcześniej się nie spotkałem. Mniej więcej po godzinie ktoś na przyległej posesji włączył kosiarkę. Hałas, spaliny – nie dało się normalnie rozmawiać. Po dłuższym czasie (robiło się ciemno) stało się ewidentne, że kosiarka została celowo postawiona tuż za ogrodzeniem, by zagłuszać rozmowy i zniechęcić gości w restauracji. Zaznaczę, że nikt głośno się nie zachowywał. Oprócz nas było zajętych jeszcze kilka stolików, m.in. przez grupkę cudzoziemców. Wszyscy zaczęliśmy prosić o wyłączenie, nawet żartować, również po angielsku, nie było jednak żadnej reakcji za płotem. Obsługa restauracji nie reagowała, widać było, że to nie pierwszy raz, że mają sąsiada, który najwyraźniej nie toleruje odgłosów z restauracji. Po ok. 45 min. wezwaliśmy w końcu straż miejską. Trwało następne 30 min. zanim się pojawili i kosiarka wreszcie ucichła. Ku naszemu zdumieniu, jakiś mężczyzna, podszedł do stolików w ogrodzie i zaczął nas besztać i wyklinać – okazało się, że to właśnie ten „dobry” sąsiad od kosiarki. Obsługa restauracji w ogóle nie reagowała…
    W podsumowaniu zdecydowanie nie polecam. To miejsce dobre na kawę i posiedzenie w ogrodzie, jednak nie na jedzenie, tym bardziej obiad.

  2. Ofelia says:

    Miejsce bardzo ciekawe i obsługa przemiła. Serwowany chleb rzeczywiście przepyszny, ale wczoraj- 11.09.2014- oliwa nie była aromatyczna lecz z lekka zjełczała, a szkoda- wiem jak smaczna potafi być dobrze przyrządzona. Przystawka szpinak z krewetkami ???- krewetki przepyszne, ale w szpinaku dało się wyczuć piasek i niestety z krewetek na liście szpinaku spłynęło tyle tłuszczu, że 1/2 nie nadawała się do konsumpcji. Danie główne polędwiczki wieprzowe z kaszą oraz makaron z grzybami- każde z dań bardzo smaczne i ładnie podane. Desery: krem brulee i sernik z koziego sera- marzenie podniebienia. Ceny godziwe, ale na pewno nie na piasek w szpinaku czy zjełczałą oliwę.Uroku dodają piękne okoliczności architektury i przyrody Żoliborza. Mimo wielu świetnych akcentów raczej nie będę się spieszyła z kolejną wizytą, ale jej nie wykluczam.

  3. Wege klient says:

    Duszno, drogo, fałszywie, chamsko i mało.

    Po wejsciu do restauracji można dostać szoku – na zewnątrz – 15 stopni i deszcz, wewnątrz chyba ze 26 – nie dało się siedzieć nawet przy drzwiach i uchylonym oknie. Być może było po prostu tłoczno i wentylacja nie wyrabiała sie o ile ta w ogóle jest tam zamontowana.

    Jak ktoś mysli że jest to miejsce przyjazne dla dzieci, to obecność kącika dla dzieci, który jest usytuowany naprzeciwko WC, nie przemawia za tym.

    Karta dań wydrukowana na papierku A4 zwykłym czarnym tekstem (widocznie często się zmienia). Są tam nazwy dań wraz z cenami – brak gramatury dań. Sok duzy to ok. 200ml. Cena soku w karcie maly/duzy – 8zl/10zl. Na rachunku – duzy sok już kosztował – 14zł.

    Dodatkowo, po niedokładnym opisie dania (brak informacji że danie robi sie z dodatkiem jajecznicy), kelnerka chcąc naprawić sytuacje proponowała zamienić danie, co uważam za słuszne podejście, ale nagle przyleciała jedna z kilkunastu pań z kuchni i zaczeła wtrącać się w rozmowe i udowadniać że „…ale prosze Pani – quiche robi się z jajek!”.

    To było chamskie podejscie do klienta który przed zamowieniem zapytał sie o składniki, w odpowiedzi nie było mowy o jajkach, stąd niezadowolenie, a później ktoś wyskakuje i krzyczy że przecież jajka zawsze dodaje się do tego dania.

    Zepsuty nastrój na cały dzień po wizycie tego miejsca. nigdy wiecej…

  4. Damian says:

    Chciałbym podzielić entuzjazm autorki blogu, ale nie bardzo mogę. Rzeczywiście klimat jest bardzo przyjemny, obsługa sympatyczna, ale dania jednak nie powalają. Ja dostałem schab z kością, burakami i – przepraszam – coś na kształt bigosu. Schab był naprawdę twardy, podeszwowaty, buraki dość niedoprawione, no i były 2 (słownie: dwa) czipsy – całość za 35 zł. Żona zamówiła tuńczyka – ok, danie dla koneserów. Akurat mojej żonie smakowało. Dla dziecka jest jedynie schabowy z kawałkami ziemniaka. Naprawdę kotlet był za twardy, podobnie jak kawałki ziemniaka. Jeśli zamówi się do tego jeszcze deser i kawy – 200 zł pęka. W mojej opinii jakość nie idzie jednak w parze.

    Mam wrażenie, że powyższe, dość sceptyczne opinie nie są przypadkowe, zaś opinia autorki – wybacz proszę, bo generalnie uwielbiam ten blog – nieznośnie przecukrzona.

    • Restaurantica says:

      Dzięki za komentarz, mój opis dotyczył wizyty, która odbyła się prawie 2 lata temu, cięzko porownywac restauracje teraz do tej przed dwoma laty, zapewniam że nie był przecukrzony, nie byłam w Domu od wielu miesięcy więc cieżko mi powiedzieć jak tam jest teraz, jak tylko wróce na pewno zdam relację.

  5. Damian says:

    Czy mój wczorajszy wpis wróci ???

Dodaj komentarz