Gringo Bar
11 maja 2014
Do otwartego zaledwie przed dwoma tygodniami Gringo Bar robiłam kilka podejść. Ten malutki lokal, w którym przez długie lata mieścił się punkt naprawy telewizorów już od otwarcia (a szczególnie w weekendy) był wypełniony ludźmi i nie można było tam igły wcisnąć. Skąd taki tłum w takim miejscu? Podjeżdżam ponownie w tygodniu, w porze lunchowej. Jest pusto. Ufff… Trwa to jednak zaledwie kilka minut. Chwilę później lokal wypełniają kolejni goście, pojawiają się nie wiadomo skąd, w różnych konstelacjach, pojedynczo, w parach, a także w większych grupach. Zaglądają mi z zaciekawieniem w „talerz”, a w zasadzie kartonik dopytując co zamówiłam i proszą przy barze o to samo. Na dość opustoszałej zwykle Odolańskiej przed wejściem do niewielkiego baru tex-mex stoi kolejka. Po tacos, burrittos, quesadillas. Kolejka po jedzenie.
Menu wypisane na czarnej tablicy nad barem nie wymaga długich studiów. Burrito, quesadilla, nachos i tacos z różnymi dodatkami, oprócz tego krem z kukurydzy i warzywa na maśle z rozmarynem. Zgodnie z sugestią obsługującego mnie właściciela zamawiam Taco Mix, a na wynos Quesadillę z mango. Siadam przy drewnianej ławie i w oczekiwaniu na zamówienie popijam wodę z cytryną i miętą, która wystawiona jest tu dla gości w dzbankach i można się częstować ile dusza zapragnie. Drugi dzbanek wypełnia pomidorowy gęsty sos z cebulą i przyprawami, do czego macie ochotę może być do tacos, a może być do picia. Zanim pojawia się moje danie, dostaję do spróbowania kremu z kukurydzy. Podany w małym kubeczku, z popcornem jest gęsty, treściwy, pełen smaku, świetnie zaostrzony malinowym sosem z chilli i miodem. Cudny.
Mój Taco Mix składa się z 3 różnych tacosów – chilli con carne z wołowiną, fasolą i pomidorem, gringo chicken z kurczakiem, fasolą i kukurydzą i wege z fasolą, kukurydzą i ananasem. Każde taco jest sowicie wypełnione dodatkami. W każdym jest m.in. cheddar, awokado, czerwona cebula, kolendra, kiełki… Tacosy są intensywne w smaku, pikantne, orzeźwiające. Zupełnie inne niż w Dos Tacos, ale równie smakowite. Z trzech możliwych poziomów ostrości wybieram średni. Jest ok, ale następnym razem sięgnę po ten najostrzejszy. Quesadilla, którą próbuję dopiero w domu, wypełniona jest mango, cebulą, kurczakiem. Do tego dwa sosy. Jeden to kwaśna śmietana, drugi to mango, chilli, kolendra, cebula. Owocowy, pikantny, znakomity.
Gringo bar od otwarcia przyciąga tłumy. Niektórzy twierdzą że to siła właściciela, który jest gwiazdą muzyki rap w zespole Hemp Gru (ze zdziwieniem odkrywam, że mają ponad 500 tysięcy fanów na Facebooku) mimo, że nie firmuje miejsca swoim nazwiskiem i nie wykorzystuje sławy w promocji. Dla mnie, czyli lamerowi jeśli chodzi o współczesne trendy muzyczne zarówno jego twarz jak i nazwisko są zupełnie obce. Jedzenie serwowane w Gringo Bar wpisuje się w za to perfekcyjnie w moje obecne trendy smakowe, jedzenia z dobrymi składnikami, porządnie doprawionego i bliskiego pierwowzorowi czyli tex-mex. Mimo, że nie słucham na co dzień rapu dołączam do grona fanów Gringo Bar.
Gringo Bar, ul. Odolańska 15, Warszawa, Mokotów, tel. 22 848 95 23
Podsumowanie
Dzielnica: Mokotów
Kuchnia: meksykańska, tex-mex
Ceny: 20-40 zł
Typ lokalu: bar
Przewodnik: nowe miejsca
Okazja: lunch
Bylem i potwierdzam ze miejsce jest fajne, ekipa bardzo uprzejma i ciekawa a jedzenie bardzo smaczne. Polecam wersje ostra 🙂 zatroskanie ekipy… bezcenne
Jedzenie mają całkiem niezłe, ale jak na lokal wielkości kiosku ruchu, w którym nie ma toalety, w dodatku serwujący w sumie proste jedzenie, to jednak jest tam za drogo.
„Gringo bar od otwarcia przyciąga tłumy. Niektórzy twierdzą że to siła właściciela, który jest gwiazdą muzyki rap w zespole Hemp Gru (ze zdziwieniem odkrywam, że mają ponad 500 tysięcy fanów na Facebooku) mimo, że nie firmuje miejsca swoim nazwiskiem i nie wykorzystuje sławy w promocji. Dla mnie, czyli lamerowi jeśli chodzi o współczesne trendy muzyczne zarówno jego twarz jak i nazwisko są zupełnie obce. ”
Chyba nie tak do końca. Ta promocja i ilość fanów na FB to przede wszystkim dzięki Bilonowi. Widać go na zdjęciach (na #1, w szarej koszulce i #2 po lewej stronie). Z kolei w jednym z teledysków grupy Centrum Strona (która nagrywa w wytwórni Hemp Records, której jest inicjatywą Hemp Gru, czyli Wilku, Bilon i ich ziomki) początkowa scena również pokazuje front knajpy (https://www.youtube.com/watch?v=hEbDvtTAjXE). Ziarno zatem zastało zasiane, roślina sobie rośnie i już jakieś tam plony można zbierać (oczywiście głównie wśród słuchaczy ulicznego rapu, ale co stoi na przeszkodzie, żeby zabrać tam swoich znajomych – w końcu marketing szeptany czyni cuda i potrafi się dobrze nieść), a słuchacze rapu są bardzo liczni w tym kraju. Diil Gang jest już dobrze rozpoznawalną marką wśród nastolatków i młodzieży, jego członkowie są aktywni na wielu polach (a przede wszystkim na tym muzycznym), więc knajpa z Bilonem na czele ma na starcie całkiem przyzwoitą reklamę 😉 Czego dowodem jest to, że piszę tutaj o tym, bo o restauracji i jej właścicielu dowiedziałem się z Glamrapu (taki rapowy odpowiednik Pudelka ;] ).
I żeby nie było – nie mam nic do tego, że Bilon prowadzi knajpe (także jak ktoś z fanów ulicznego rapu to czyta i ma już ścisk pośladów, to niech zluzuje, bo zbędny tu jest). Chciałem tylko pokazać, że bez Bilona o tej knajpie mało kto by wiedział (a takich – lub podobnych – w Wawie zapewne jest kilkadziesiąt). Reklama dźwignią handlu i tyle.
They managed to get very good and actually mexican ingredients but they do not seem to know anything about cooking or preparing a taco.
So if you know how you want your taco and like actual mexican food instead of the usual tex mex. Go here but instruct them on how to actually prepare the food.
The problem that they have seem to be that they fully miss the point of a taco and try to make it something fancier that it actually is. They basically have the right stuff in the food but then for some unimaginable reason, they ruin it at the end by adding many things that do not belong to a taco. Probably because of the pretentious hipsterism and lack of knowledge of cooking.