Aioli inspired by Mini

4 stycznia 2015

Niedawno minęły dwa lata od otwarcia Aioli Cantine Bar Deli przy Świętokrzyskiej. To miejsce z prostą, smaczną kuchnią zrobiło na mnie dobre wrażenie, szczególnie przy pierwszych wizytach. Potem nie było już tak idealnie, było też za głośno, tak że aż trudno było rozmawiać, dlatego na spotkania ze znajomymi chętniej wybierałam inne miejsca. Niedawno przy placu Konstytucji odwiedziłam nowy lokal pod szyldem Aioli – Aioli inspired by Mini. Idę tam z ciekawości, jestem ciekawa inspiracji marką i jakości dań w lokalu tuż po otwarciu. Wystrój jest podobny – industrialny, wspólny stół wielki bar po środku, tu dodatkowo spora antresola na górze. W związku ze współpracą lokalu z marką Mini, jest tu kilka elementów podkreślających inspirację marką, ale raczej niewiele np. zarys samochodu na ścianie czy na suficie. W menu znalazło się kilka pozycji które odróżniają menu od pierwowzoru, pozycje te zaznaczone są jako inspired by Mini.

Aioli inspired by Mini zewnątrz

Aioli inspired by Mini wnętrze

Rozpoczynamy od zestawu Kofta Mezze dla dwojga (39,90). Porcja jest spora jak na przystawkę, nawet dla dwojga i bardzo sycąca. Poszczególne części zestawu wypełniające duży talerz prezentują nierówny poziom. Szaszłyki halloumi, chorizo czy kofta z kurczaka  smakują bez zarzutu, a w zestawieniu z sosami to całkiem udana propozycja. Gorzej już jest z falafelem z batata czy zielonego groszku, które są mdłe i nijakie i pozostają częściowo na talerzu. Stek z rostbefu sezonowanego Surf & Turf (44,90 zł) ku mojemu zdziwieniu mało przypomina typowy rostbef, bardziej przypomina stek z polędwicy. Mięso jest wyśmienite,soczyste, miękkie, różowe w środku, wysmażone  zostało idealnie medium rare zgodnie z życzeniem. Z dodatkami nie jest już tak pięknie – kolorowa sałatka jest sucha i bez smaku, sosy również nie robią dobrego wrażenia.

Aioli inspired by mini stek

Aioli inspired by Mini Kofta Mezze

Ponieważ mam ochotę akurat na sałatkę, a po jej zamówieniu okazuje się, że rostbefu nie dowieźli, decyduję się  więc sałatkę oznaczoną jako danie Inspired by Mini  o intrygującej nazwie Guacamole Rim (29,90zł).  Już chwilę po jej spróbowaniu wiem dlaczego nie znalazła się wśród sałat polecanych przez kelnerkę, nie mogę natomiast zrozumieć dlaczego podpisało się pod tym Mini. Sałatka składa się z kilku zupełnie niepasujących elementów, które w żaden sposób nie stanowią  spójnej całości. Na dnie sałaty leży tabbouleh z kuskusem, ten sam który dodają do przystawki. Ta zapychająca propozycja nie ma wiele wspólnego z prawdziwym tabbouleh, brak tu rześkości i odświeżających nut. Warstwę kuskusu z dodatkami przykrywa warstwa guacamole pomieszana z ciecierzyca, też nieciekawa w smaku, zupełnie płaska, bez elementu pikantności czy limonkowej kwasowości. Do tego dochodzi kilka krewetek, sałata frisee i kilka nachos. Dookoła sałaty rozlano słodko pikantny sos z mango, który aczkolwiek sam w sobie nie jest zły, nie pasuje jednak do większości składników poza krewetkami i sałatą. Całość jest niezjadliwa, dłubię chwilę w talerzu, a resztę zostawiam.

Aiioli inspired by Mini sałatka

Aioli Inspired by Mini to przyjemne miejsce na drinka czy spotkanie ze znajomymi, kuchnia jednak jest tu nierówna. Są propozycje świetne, są także niejadalne. Patrząc na sukces lokalu przy Świętokrzyskiej jestem przekonana, że miejsce to może być równie popularne i przyczynić się do rozkręcenia martwego gastronomicznie placu Konstytucji. Wolałabym jednak, żeby za tą popularnością stała jakość kuchni, a nie tylko moda. Ja na razie nie planuję powrotów…

Aioli inspired by Mini, pl. Konstytucji 5, Warszawa, Śródmieście, tel.22 629 25 40

10 Responses to Aioli inspired by Mini

  1. pikona says:

    szkoda nie wspominasz o makabrycznie działającej ( albo lepiej napisać, nie działającej wentylacji) – ubrania po wyjściu śmierdzą zapachem kuchni… sry ale dla mnie i znajomych z którymi spędziłem wieczór, tego typu sytuacja dyskwalifikująca przynajmniej na razie to miejsce

  2. Astaria says:

    To, co dyskwalifikuje to miejsce, to fatalna wentylacja – smród z kuchni zostaje na klientach

  3. zoe says:

    moim zdaniem są zaje….ści, przystawka – kalmary i krewetki – total! sałatka z pitą, uhmmusem i falafelem – ogrooomna, salatka z kuskus i krewetą — oogrooomna! porcje gigant i smaczne więc może wystarczy odrobina soli i pieprzu wg uznania i nie ma potrzeby jechać bo takim fajnym miejscu. wszystko świeże i pyszne.

  4. Adik says:

    dania bardzo nierówne a pbsługa niestety chyba nie do końca rozumie delikatną granicę pomiędzy wyluzowanym lekkim stylem a niefajną nonszalancją w stosunku do klienta. Bylismy 2 razy i po pierwszym razie bylismy zniechęceni brakiem wentylacji…poniewaz to byl pierwszy dzień po otwarciu myśleliśmy że to dopiero rozruch , ale niestety NIE ! Druga wizyta i znowu bardzo śmierdzące ubrania przesiąknięte starą fryturą i innymi zapachami a wiec na razie mówimy nie, bo wietrzenie czy pranie ubrań po kolacji to zbyt duże zamieszanie biorąc pod uwagę nierówną kuchnię i niemiłą obsługę.

  5. Piotrek says:

    Jakość jedzenia w Aioli to poziom Sfinksa, jedynie knajpa ma inne targetowanie. Osoby o niewielkich oczekiwaniach wobec kuchni beda zadowolone.
    Brak wentylacj i frytura ktora oddychasz to jednak calkowita deskwalifikacja.
    Bylem raz, dobrowolnie nie wroce.

  6. Meeshka says:

    Hipsterski Sfinks

  7. Adrian says:

    Jak dla mnie, rzeczywiście trochę słabo z tą wentylacją, chociaż manager powiedział, że to wina wykonawcy i cały czas jest poprawiane, bo chyba nie mogą tak mieć zawsze, mam nadzieję, że zaraz wystawią. A jeśli chodzi o jedzenie to w obu aioli byłem już w sumie z 20 razy i może raz coś mi nie smakowało, przy tylu gościach i ruchu na pewno czasem coś nie wyjdzie, ale w Aioli chyb a raczej rzadko. jak dla mnie 4/5 jednak

  8. Gość says:

    Generalnie jedzenie w aioli jest bardzo przeciętne. Smród tłuszczu dyskwalifikuje to miejsce. Tak jak piszą poprzednicy sfinks w nowszym wydaniu. Dlatego pewnie obie knajpy są obleganymi miejscami:) można to porównać do fenomenu „tajskich” knajp w wawie, gdzie jedzenie warte 10 zł sprzedawane jest nawet za pięciokrotną wartość-why tai:)ale taka moda ewentualnie można nie chodzić.

  9. kalafior1984 says:

    Jedzenie całkiem, całkiem, ale muszę się niestety zgodzić z powyższymi komentarzami. W tym miejscu śmierdzi niemiłosiernie. Byłem dwa razy na lanczu i więcej nie pójdę. Dodam jeszcze, że obsługa nie jest zbyt sympatyczna.

  10. Paulina says:

    Kilka dni temu, będąc przejazdem w Warszawie trafiłam wraz ze znajomymi na właśnie tą restaurację -Aioli inspired by Mini. Pogoda tego dnia mieszana, momentami deszcz, momentami piękne słońce, na szczęście wieczorem przestała kaprysić. Dlaczego nawiązuję do pogody? Wchodzimy do środa, knajpa pełna, spoglądamy na 3 wolne miejsca. Błyskawicznie podchodzi do nas przemiły kelner proponując miejsca na zewnątrz (gdzie również było pełno). Znajduje dla nas stolik, podaje pledy oraz menu. Decydujemy się na pizze oraz kilka innych przekąsek. Po dosłownie 5 minutach przychodzi kelnerka Aneta (zdążyłam zerknąć na karteczkę z imieniem) i tutaj się zaczyna….Otóż Pani bez żadnego witam, co dla was itd. informuje nas, że dziś jest zimno tonem obrażonej na cały świat, więc odpowiadam jej, że spokojnie nie musi się martwić o nas, damy radę zjeść na zewnątrz, ponieważ atmosfera jest naprawdę przyjemna i menu ciekawe. Pani spojrzała na mnie z oburzeniem i zaczęła krzyczeć…: „Może i Wam jest przyjemnie, ale ja nie mam ochoty obsługiwać znowu gości na dworze, bo dziś już 3 razy byłam mokra…”tutaj rozpoczął się dość długi monolog o tym jak bardzo Pani nie lubi swojej pracy i jak bardzo jest nieszczęśliwa. Na końcu zapytała z oburzeniem czy idziemy do środa, wstaliśmy, Pani obrażona pobiegła do restauracji, my zostawiliśmy karty i automatycznie straciliśmy apetyt. Trochę z niedowierzaniem, trochę jeszcze w szoku, trochę źli na samych siebie, bo przecież mogliśmy odpowiedzieć, że żale swoje zgłaszać należy do pracodawcy, a klient nasz Pan…udaliśmy się na poszukiwania kolejnej knajpy.
    Trochę smutno, że takie miejsca niestety istnieją.Owszem nie należy generalizować, bo jedzenia niestety okazji spróbować nie miałam, ale nie wiem czy na kolejną wizytę mamy ochotę.

Dodaj komentarz