Nabo jak u sąsiada

9 sierpnia 2012

Do Nabo wybraliśmy się w ostatni weekend zachęceni fanpage’m kawiarni na Facebooku… Właściciele prowadzili go już od jakiegoś czasu podsycając nasze apetyty na Skandynawię w Warszawie. Wreszcie w ostatnią środę nastąpił  Ten dzień i progi Nabo stanęły otworem. Nabo umiejscowiło się na Sadybie, wśród niskich domków, zieleni … Lokalizacja brzmi interesująco, a w jej najbliższej okolicy… nie znajdziemy nic dobrego do zjedzenia…

Nabo kawiarnia Sadyba

Nabo to kawiarnia lokalna, stworzona dla sąsiadów z Sadyby, podobnie jak Fawory zaprojektowano dla Żoliborzan. Na Sadybę mam trochę dalej niż na Żoliborz, ale czego się nie robi dla interesującego konceptu kulinarnego. Bo Nabo to inspiracja Skandynawią. Czyli rzadkość w stolicy. Jeśli chodzi o kuchnię to jest to raczej Dania niż Szwecja i raczej inspiracja niż prawdziwa kuchnia duńska… Nie byłam nigdy w Danii i nie znam się na kuchni duńskiej, ale to informacje z pierwszej ręki – od sympatycznej właścicielki.  Nabo prowadzi małżeństwo – Duńczyk i jego żona – Polka, która wiele lat spędziła w Danii.

Wystrój Nabo jest ascetyczny, skandynawski, prosty. Na środku dużej sali ustawiono coraz częściej spotykany w warszawskich restauracjach „stół socjalny” – czyli kawał solidnego drewna, a na nim kwiaty i gazety do czytania. Na ścianach powieszono oprawione plakaty nawiązujące do duńskich klimatów. Kopenhaga, bajki Andersena… to symbole bardzo rozpoznawalne… Dla dzieci wydzielono specjalną salę wypełnioną dziecięcymi krzesełkami, stolikami i zabawkami… Przed lokalem także sporo miejsca. Ustawiono tam stoliki i czarne leżaki z logo restauracji.

Nabo Sadyba restauracja

Nabo stół

Menu przekąskowe wypisane jest na czarnej tablicy widocznej już od wejścia. Oprócz tego dostajemy kartę menu zawierającą  ręcznie wypisaną listę kilkunastu dań. Z ciekawostek północnoeuropejskich znajdziemy w nim skandynawską zupę rybną, sałatkę ziemniaczaną ze śledziem czy duńskie kanapki.

Do Nabo pierwszy raz wpadamy w sobotę, kilka dni po otwarciu. Na przystawkę jemy smakowite kanapki smørrebrød – po polsku „posmarowane”. Przypominają trochę sznytki podawane w Słonym lub Bartektura. Kosztują od 6 zł do 8 zł za kanapkę (26 zł za zestaw czterech wybranych) i posmarowane są różnymi pysznościami. Na próbę jem jedną z pasztetem i karmelizowaną cebulką a drugą z rostbefem. Ta druga zostaje moją ulubioną, ze względu na świetny sos. Aby zaspokoić większy głód zamawiam stek wołowy (45 zł). Jest wysmażony zgodnie z życzeniem, na krwisto, ale samo mięso jest mocno żylaste… Zgłaszam problem obsługującej mnie właścicielce, przeprasza, proponuje wymianę … Myśle… poradzę sobie… ale nie daję rady… Finalnie w rachunku odliczają mi połowę ceny dania… Przepraszają i widać, że naprawdę jest im przykro…

Nabo duńskie kanapki

Nabo stek

Zachęcona sympatycznym podejściem i atmosferą miejsca wracam do Nabo w większym gronie następnego dnia. Zaczynam ponownie od kanapek, które tak mi wczoraj smakowały… Dziś testuję znów pyszny rostbeef i pasztet, ale także wersję z łososiem i ze śledziem, obie są pyszne choć łososia wyobrażałam sobie w wersji gavrlax, czyli z wyczuwalną nutą marynowania (może pomysł do rozważenia). Od właścicielki dowiaduję się, że te kanapki zgodnie z duńską tradycja powinno się jeść sztućcami… I że uparcie podają gościom widelce i noże, ale wszyscy jedzą rękami… po polsku… W ramach dania głównego chcę ponownie zamówić wołowinę, żeby sprawdzić czy się poprawili, ale to danie jest niedostępne… Zamawiam więc kurczaka z pietruszkowym pesto i buraczanym pęczakiem. Danie jest bardzo smaczne, a pesto przypomina mi w smaku sos chimichurri, którego nauczyłam się przygotowywać kiedyś pod okiem Ryszarda Majewskiego, a potem nie mogłam znaleźć lepszego w Argentynie, z której ów sos pochodzi. Świetny jest także tutejszy burger Nabo (29 zł),  którego próbuję od Pata. Ma świetne dodatki, jest soczysty,  ale bułka ciut się rozpada. Do wybranych dań podają tu wyśmienite domowe frytki, duże, własnoręcznie krojone. Podkradam Smakusiowi także jeden placuszek z jabłkami. Jest obłędny, niesłodki… taki jak lubię… Placuszki serwowane są z kulką lodów (kulkę Smakusiowi podjada Pat) i konfiturą. Następnym razem muszę zamówić takie dla siebie… Dania popijamy lemoniadą, którą serwują tu również w dużych dzbankach, co jest wybawieniem w upały.

Nabo burger

Nabo to miejsce w fazie rozruchu… Każdemu świeżo po inauguracji mają prawo zdarzyć się niedociągnięcia… W niedzielne popołudnie brakuje kilku pozycji w menu, bo właściciele nie liczyli się z taką frekwencją w pierwsze dni… szczególnie, że sezon jest ogórkowy…  A my nieoczekiwanie przybyliśmy  i to głodni… Jednak większość zamówionych dań jest bardzo smaczna, a miejsce i właściciele tak sympatyczni, że łatwo przymknąć oko na drobiazgi…

Nabo po duńsku to sąsiad. W kawiarni o tej nazwie poczuliśmy się zadbani jak w domu zaprzyjaźnionych sąsiadów. Ogromny zapał, przejęcie całej ekipy, a do tego dużo serca i chęci. To wszystko sprawiło, że jesteśmy na TAK i będziemy wracać.

Nabo, ul. Zakręt 8, tel. (22) 842 02 56

.

Czytaj także: Baby Menu: Nabo czyli opis restauracji pod względem przyjazności rodzinom z dziećmi

Więcej zdjęć z moich wizyt w Nabo znajdziesz na fanpage’u Restaurantica.pl na Facebooku

8 Responses to Nabo jak u sąsiada

  1. Żorż says:

    No fajny lokal sądząc z recenzji. A ja się tylko zastanawiam, kiedy jakaś restauracja zdecyduje się wprowadzić do menu Surströmming 😉 Podanie tego przy stoliku byłoby niezłym happeningiem 😀

  2. restaurantica says:

    Nie wiem czy znajdzie się odważny… chyba że w odizolowanym pomieszczeniu:)

  3. hania-kasia says:

    Szkoda, że w mojej okolicy nie ma takiej kawiarni.

  4. MAX says:

    @hania-kasia, a czy nie fajniej raz co jakiś czas zrobić sobie wypad do takiej kawiarni? Pod domem od razu by się znudziła 🙂

  5. anqa says:

    Jestem świeżutko po wizycie w Nabo, mieliśmy pustą lodówkę, bo ani ja ani mój narzeczony nie mieliśmy czasu zrobić zakupów a dziś święto, więc poszliśmy do Nabo, bo mamy 5 min spacerkiem,a nie mieliśmy za dużo czasu. Jeśli chodzi o jedzenie to naprawdę dobre i świeże. Ja zamówiłam pierś z kurczaka z pietruszkowym pesto a mój burgerożerca oczywiście burgera. Burger to mistrzostwo świata. Ten z burger baru się nie umywa. Pierś pyszna, pesto też,pęczak mnie bardzo miło zaskoczył,tylko dlaczego było go tak mało 🙁 i trochę brzydko podane, tak stołówkowo. Mam na myśli:łyzka pęczaku, kawałek piersi obok i jakaś marchewka. Ładniej by było gdyby był zrobiony ładny, solidny kopczyk z pęczaku, na nim ułożona pierś i na to na skos albo skrzyżowane paski marchewki a dookoła i na wierzchu troche pesto. To tyle jesli chodzi o jedzenie. Chciałam zamówić jeszcze sernik z malinami i właściwie zamowiliśmy ale pani właścicielka zapomniała i po dłuższym czasie oczekiwania przy stoliku zrezygnowaliśmy. Ogólnie jeśli chodzi o obsługę, to wszyscy byli mili,tylko dlaczego tak długo czekaliśmy na nasze dania. Możliwe, że bylo świeto i była tylko jedna osoba na kuchni, ale na sali było 4 osoby! właściciel i jego żona, pan za barem i pani kelnerka. Mam wrażenie ,że właściciele trochę przeszkadzali obsłudze, kręcili się na okrągło za barem, po sali, czasami bez celu, jakieś dziecko prowadzali.Sala była prawie pełna, gwar, płaczące dzieci dookoła. Przy wejściu były dwa wózki i dwa kolejne pojawiły się po naszym przybyciu.To mnie trochę zaniepokoiło i słusznie, bo nie można było spokojnie porozmawiać ani poczytać. Pewnie jeszcze tu wrócimy, bo mieszkamy obok, ale jeśli cały czas będziemy zastawać tam młodych rodziców ze swoimi pociechami, to zrezygnujemy. Jeszcze nie jestesmy na tym etapie 😉

  6. Almamater says:

    Byłam w Nabo z przyjaciółmi. lokal bardzo sympatyczny, bardzo estetycznie urządzony w stylu typowo skandynawskim, duńskie pisma wnętrzarskie, biblioteczka i dobrze wyposażona salka dla dzieci. Jedzonko primo, porcje nie są duże, ale dlatego może ceny bardzo przystępne. Zupa z porów- krem, polecam, tagliatelle alla carbonara także, brak alkoholu- czekaja na koncesję, a przydałaby się lampka białego wina do makaronu. Trzymamy kciuki za szybka koncesje, wspaniała obsługa, przesympatyczny kucharz. Podobno są rano śniadanka, jeszcze nie próbowałam, ale fajne rozwiązanie dla zabieganych rodziców po odwiezieniu dzieci do szkoły. Jak dla mnie Nabo to super miejsce w fajnej okolicy, bo brakowało tu takiego miejsca.

  7. Aszka says:

    Byłam, widziałam, zwyciężyłam… czy jakoś tak ;)) w każdym razie.. bardzo miłe miejsce, przemiła obsługa. Poza faktem, ze nie lubię duńskiej kuchni – kilka lat spędzonych w tym kraju robi swoje… jedzenie jakościowo bardzo dobre. Polecam a sama nie raz tam jeszcze powrócę :))

  8. Marta says:

    Niestety nie mogę sie wypowiedzieć na temat jedzenia bo nie sprobowalam I nie mam zamiaru! Obsługa fatalna na grzeczne pytanie czy są wolne stoliki odpowiada opryskliwie cytuje …chyba Pani widzi,ze nie!!!!!nie polecam !!!!

Dodaj komentarz