Casa Pablo
17 lutego 2015
Do Casa Pablo wybierałam się od dłuższego czasu. Ta hiszpańska restauracja otworzyła się dwa i pół roku temu przy Grzybowskiej zajmując przestrzeń m.in. po Michel’s Brasserie. Jeden z właścicieli – Pablo Martin Delgado jest Hiszpanem, od jego imienia Pablo pochodzi nazwa lokalu. Od roku prowadzi też zlokalizowany przy tej samej ulicy Tapas Gastrobar, jedno z moich ulubionych miejsc w 2014 roku. Hiszpańskie korzenie ma także szef kuchni Casa Pablo – Gonzalo de Salas Smith, który wcześniej gotował w restauracjach w Madrycie, Nowym Jorku czy Berlinie. Pretekstem do moich odwiedzin w tym miejscu było specjalne walentynkowe menu degustacyjne, które zobaczyłam na ich profilu na Facebooku i zapragnęłam spróbować wymienionych tam dań. Nie mogłam za długo czekać, bo menu było dostępne tylko tego jednego dnia.
Casa Pablo to miejsce eleganckie, starannie zaprojektowane przez właścicielkę, która jest architektem wnętrz. Kolorami przewodnimi są tu granat i czerwień, ze wzorów wybija się krata. Co prawda krata mało kojarzy mi się z iberyjskimi klimatami, ale jest niezwykle dystyngowana, a jednocześnie nadająca miejscu przytulnej, ciepłej atmosfery. Jestem pod wrażeniem przepięknego białego lustra umieszczonego na jednej ze ścian, a także oryginalnych lamp z kryształowymi abażurami. Jest tu też spory bar, przy którym grupa Hiszpanów popija akurat piwo i drinki. Gdy wchodzimy kolo drugiej po południu, lokal jest jeszcze pustawy, ale wypełnia się powoli… Wielu gości to Hiszpanie, co zawsze dobrze wróży jeśli chodzi o autentyczność miejsca. Casa Pablo to kuchnia hiszpańska, ale w kreatywnej, autorskiej odsłonie. Poza hiszpańskimi produktami i daniami jest tu sporo wpływów i elementów azjatyckich, w tym japońskich… Długo nie zastanawiamy się nad wyborem dań. Są Walentynki więc wybieramy specjalne menu degustacyjne po bardzo atrakcyjnej – jak na to dość drogie miejsce – cenie (6 dań + kieliszek cavy w cenie 120 zł).
Walentynkową ucztę w Casa Pablo rozpoczynamy od kieliszka hiszpańskiej Cavy – wytrawne bąbelki są przyjemnym wstępem do kolejnych dań. Niedługo potem pojawiają się Croquetas liquidas, czyli chrupiące kuleczki wypełnione szynką Iberica de Bellota i płynącym sosem beszamelowym. Sympatyczna kelnerka opowiada o daniu i doradza, żeby kulki zjadać w całości ze względu na płynną zawartość. Gdy zawartość chrupiącej z wierzchu kulki przyjemnie rozpływa się po podniebieniu, doceniam w pełni delikatność smaku i jakość składników. To miły i lekki początek, niby składniki dokładnie takie jak w tradycyjnych croquetas, ale z płynnym, a nie stałym nadzieniem. Przypomina mi się gwiazdkowa restauracja w San Sebastian, gdzie jadłam identyczne. Natychmiast mam ochotę przenieść się na północ Hiszpanii… Chyba czas znów tam powrócić…
Piękną kolorystyką i misterną kompozycją zachwyca jeszcze przed spróbowaniem salmon semi marinado, czyli łosoś pół marynowany w burakach, podany z tobiko (czyli ikrą latającej ryby), żelem sojowym i emulsją z wasabi. Słony smak łososia i żelu sojowego ma swój mocny kontrapunkt w lekko pikantnej, wyrazistej emulsji z wasabi. Do tego chrupiące zielone orzeszki zamykają oryginalną kompozycję. Hiszpańskie smaki oddają tu pole japońskim inspiracjom. Sałatka z chrupiącego jarmużu z sercami pomidorów, pianką z koziego sera, ziarnami słonecznika, wywarem z oliwek gordal i kiełkami wygląda przeciętnie, ale smakowo pozytywnie zaskakuje chrupiącą strukturą jarmużu i charakternym intrygującym musem z pianki z koziego sera. To lekka, zdrowa smakowita przekąska. Prosta, a jednocześnie niebanalna.
Na kolejnych talerzach dostajemy dania główne. Ich wielkość wcale nie przypomina wielkości porcji degustacyjnych jakie zwykle podawane są w tego typu menu. Generalnie całe menu nie jest nastawione na super mini porcje i można się nim porządnie najeść. Dorada en salsa verde to filet ze sprowadzanej bezpośrednio z madryckiego targu ryby, z lekko zarumienioną chrupiącą skórką. Białe mięso jest soczyste, a lekko słonawy tradycyjny baskijski zielony sos dodaje rybie ciekawego charakteru. Dorada spoczywa na cukinii i na pociętych na plasterki ziemniakach w hiszpańskim wiejskim stylu. Danie jest idealnie zbalansowane, a smaki doskonale się uzupełniają. Drugie danie główne to Magret z kaczki. Pocięta na plasterki kaczka podana jest z purée z czerwonej kapusty, kiełkami z buraków, pianką z jabłek, batatą i sosem Pedro Ximenez. Kaczka jest mięciutka i soczysta, smakuje bez zarzutu, choć ja preferuję kaczkę w ciut krócej obrabianej i bardziej surowej opcji. Wyśmienity obiad wieńczy sorbet cytrynowy w formie drinka na bazie cavy i wódki. To mocne zakończenie bardzo udanego posiłku.
Casa Pablo to kreatywna, autorska kuchnia hiszpańska w najlepszym wydaniu! Jakość dań, ale i obsługa są na najwyższym poziomie. Cenowo to również raczej wyższa półka, a kilkudaniowe menu walentynkowe degustacyjne za 120 zł to prawdziwa okazja, obok której nie sposób przejść obojętnie. Chętnie powrócę tu jeszcze skosztować innych dań z normalnej karty. To idealne miejsce na romantyczną randkę, ale – oczywiście nie w Walentynki – także na kolację biznesową.
Casa Pablo, ul. Grzybowska 5a, Warszawa, Śródmieście, tel. 22 324 57 81
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: hiszpańska
Ceny: powyżej 60 zł
Typ lokalu: restauracja
Dodatkowe wymagania: menu degustacyjne, ogródek letni
Okazja: elegancka kolacja, kolacja we dwoje, spotkanie biznesowe, spotkanie w grupie, spotkanie z przyjaciółmi