Tagine Streetfood bar – a może by tak do Maroka?

29 listopada 2018

Tagine Streetfood bar, nowe miejsce specjalizujące się w kuchni marokańskiej działa od kilku dni przy Oboźnej. Właściciel, Paweł Łapiński z powodzeniem prowadzi już dwa lokale z kuchnią koreańską Miss Kimchi i Korea Town. Nowy lokal geograficznie i smakowo jest odległy od dwóch pozostałych chociaż równie egzotyczny. Czy warto się wybrać w podróż do Maroka na Oboźną?

Nazwa nowego lokalu przy Oboźnej otwartego kilka dni temu w miejscu po zamkniętym Sueno Tapas Bar pochodzi od narodowej marokańskiej potrawy i glinianego naczynia, w którym serwuje się dania gorące. Tagine to rodzaj gulaszu, przygotowywanego z mięsa oraz warzyw. Naczynie, w którym jest podawany, składa się z dwóch części – talerza z i pokrywy w kształcie stożka, która utrzymuje ciepło zawartości. W każdym domu czy restauracji danie wygląda i smakuje trochę inaczej, zwykle jest podawane z kaszą kuskus i chlebem typu pita. Kuchnia z tego rejonu jest mało znana w Polsce i mało obecna na warszawskiej mapie gastronomicznej. Od kilku lat przybliża nam ją Maghreb przy Burakowskiej, do którego staram się regularnie wracać. Marokańskie dania serwuje też Heyoo Dubai przy Jana Pawła, ale tam jeszcze nie dotarłam.

Układ lokalu pozostał taki jak w Sueno Tapas Bar, zmieniły się za to dekoracje i zniknęły huśtawki. Wzrok przyciągają umieszczone na ścianach kolorowe grafiki, na suficie klimatyczne lampy, a na barze kafelki o charakterystycznym wzorze. Jeśli chcecie zaplanować wyjście z wyprzedzeniem, to muszę Was rozczarować – ze względu na swój street foodowy charakter lokal nie przyjmuje rezerwacji, musicie więc liczyć na szczęście.

Tagine z zewnątrz

Tagine wnętrze

Tagine wnętrze 2

Tylko 6 dań w karcie

Tagine ma bardzo krótką kartę. W menu znajdziecie tylko sześć dań. Prawie wszystkie to dania mięsne, bo w kuchni marokańskiej mięso zajmuje ważną pozycję. Wegetariańskie są tu za to dodatki i jedno danie z karty – kalafior i brukselki w sosie pomidorowym. Specjalnością lokalu są dania podawane w glinianych naczyniach. Oprócz tego zjemy tu kotleciki jagnięce i zupę harira. Do każdej potrawy serwowane są trzy wybrane przez nas dodatki. Najlepiej przyjść w kilka osób, żeby spróbować więcej dań i przystawek, a dania w tagine idealnie nadają do dzielenia się. Lokal jeszcze nie ma zezwolenia na sprzedaż alkoholu, możemy zamówić lemoniadę, colę lub herbatę zwykłą i marokańską z miętą.

5 dań i 15 miseczek z dodatkami

Zamówienia składamy przy barze i od razu za nie płacimy. Wtedy wybieramy również dodatki do dań, które możemy sobie obejrzeć w przeszklonych ladach. Ale tu kończy się barowo-streetfoodowa formuła, która akurat w tym miejscu i z takimi daniami wydaje mi się trochę naciągana. Dania podaje kelnerka, a talerze  czy sposób podania nie przypominają tych kojarzących się z jedzeniem ulicznym. Wystrój lokalu też jest raczej restauracyjny.

Na nasze zamówienie nie czekamy długo. Na stół wjeżdżają prawie jednocześnie wszystkie dania. W sumie na stole mamy 5 dań i 15 miseczek z zimnymi dodatkami, które są tu serwowane jednocześnie z daniami głównymi. Dania podane są w oryginalnych, kolorowych naczyniach.  Oprócz tego na stole mamy też chleb, harissę i kaszę kuskus do każdego dania. Ledwie się to wszystko mieści na dwóch złączonych stołach.

Tagine z góry

Tagine stół z góry

Spośród czterech dań tagine wybieramy trzy. Pod gorącymi pokrywkami ukrywają się jednogarnkowe dania o różnym wyglądzie, smaku czy poziomie ostrości. Miłośnikom pikantnych dań zasmakuje kurczak w sosie pomidorowo-paprykowym (29 zł) –  to trzy spore udka w aromatycznym, rozgrzewającym sosie. Jeśli bardziej odpowiadają Wam słodko-owocowe smaki to wybierzcie  wołowinę w marokańskiej przyprawie „ras el hanout” z morelami (34 zł). Mięso jest mięciutkie, a całe danie wyraziste w smaku. Niezwykle delikatne są kefty wołowo-jagnięce w sosie pomidorowym z jajkiem (34 zł), czyli małe klopsiki w sosie pomidorowym z jajkiem przypominające shakshukę. To dobra propozycja dla dzieci, ale zasmakuje także dorosłym.

kurczak Tagine

Tagine kefty

Zupa z wołowiną, ciecierzycą, soczewicą i kulkami mięsnymi (25 zł) jest przyjemnie przyprawiona kolendrą. Jak dla mnie mogłaby być ciut bardziej pikantna, doprawiam ją więc harissą, którą dostajemy do każdego z dań. Zupa przyjemnie rozgrzewa, jest aromatyczna i intensywna w smaku. Będzie cieszyć się powodzeniem w okresie zimowym. Planując zamówienie kolejnych dań pamiętajcie, że jest niezwykle sycąca i możecie nie mieć miejsca na więcej. Ostatnie na stół wjeżdżają kotleciki jagnięce  (39 zł) z kością, prosto z grilla, o idealnym, soczystym mięsie, które świetnie komponują się z podanymi dodatkami. Jeśli lubicie mocne smaki, spróbujcie ich z pikantnym sosem harissa.

Tagine jagnięcina

Tagine zupa

Wśród 15 miseczek z warzywnymi dodatkami mam swoje ulubione – pochłaniam jak szalona pikantne oliwki, fasolę w sosie pomidorowym, duszone bakłażany… Bardzo podoba mi się pomysł wielu różnorodnych małych dań, choć niektóre  warto by mocniej doprawić, bo nie są tak wyraziste jak dania główne czy zupa.

Czy warto wyruszyć w marokańską podróż do Tagine?

Tagine, mimo że działa zaledwie od kilku dni, dobrze rokuje. Jest niezbyt jeszcze oklepany w Polsce pomysł (choć ten street food jednak trochę naciągany),  jest menu spójne z konceptem, a co najważniejsze dobre jedzenie. Dania są aromatyczne, bogate w smaku i intensywne, czas oczekiwania optymalny, a obsługa sympatyczna. Ruszajcie wiec w podróż do Maroka, rozgrzewająca kuchnia z północy Afryki to bardzo dobry wybór na jesienne i zimowe dni.

Tagine Streetfood Bar, ul. Oboźna 9, Warszawa, Śródmieście

One Response to Tagine Streetfood bar – a może by tak do Maroka?

  1. P says:

    Sama koncepcja wydaje się ciekawa, choć formuła faktycznie trochę naciąga. Chętnie spróbujemy, bo nam kuchnia marokańska kojarzy się chyba tylko z taginem…

Dodaj komentarz