Na brunch do Latawca!
17 maja 2012
Podoba mi się ta nowomoda na wyluzowane brunche. Nie żebym coś miała przeciwko brunchom np w hotelu, ale czy naprawdę Was kręci spędzenie niedzielnego przedpołudnia w restauracji hotelowej? Mnie niekoniecznie… Marzyły mi się od dawna brunche w klimatycznych miejscach, serwowane w przystępnej cenie, w miłej atmosferze. Bez eleganckich obrusów i kelnerów pod muszką. Niedawno pisałam o swojej zazdrości dla mieszkańców Berlina, gdzie można podobno zjeść pyszny brunch już po 10 Euro za osobę. W Warszawie do tej pory trzeba było wyskoczyć z ponad 100 zl albo i więcej. Aż wreszcie nadeszły lepsze czasy i obserwujemy w stolicy mały boom w dziedzinie „casual brunchów”. Zaczęło się od Sto900, potem dołączyły Latawiec i Moderna. Czekam na kolejne. Ja swoją brunchową przygodę w stylu berlińskim zaczynam od Latawca. Poznałam i polubiłam ich zupę tajską serwowaną na Urban Market, nadszedł więc czas na zmierzenie się z ofertą brunchową.
Latawiec to niewielki lokal niedaleko Metra Politechnika, z dużym barem, kilkoma stolikami i małym pomieszczeniem na dole. Wystrój jest prosty. Na suficie wisi drewniana konstrukcja latawca, a na ścianie wymalowano kolorowe grafiki. Tu nie chodzi o przecież o wyrafinowany design, tylko o niezobowiązujące spotkanie przy drinku i czymś do zjedzenia. To dla tych, którzy nagle zapragną gdzieś poszybować nie odrywając stóp od ziemi,w ciepłe dni można rozłożyć się na wystawionych przed knajpą leżakach.
Wchodzimy do Latawca w pierwszej turze brunchowych gości, stół ugina się wprost od różnorakich, kolorowych przystawek, dań, sosów, sałatek. Są dania i na ciepło i na gorąco. Zielone szparagi, wędliny, tagliatelle, pasztet drobiowy, warzywny, warzywa z dipami i miniburgery. Nie zabrakło też owoców i słodkości. Nie sposób wymienić i spróbować wszystkich.
Za 25 zł za osobę dostajemy po 2 talerze, jeden płaski, jeden głęboki na zupę. W ramach tej kwoty możemy zapełniać talerze do woli, aż nasze żołądki powiedzą: dość. Na pierwszy rzut wbrew pozorom nie biorę zupy tylko… szparagi. Tak wiem… ten, kto śledzi mojego fanpaga może mieć już dość szparagów, które codziennie wrzucam do galerii „szparagowy sezon„… Dla mnie każda ich ilość to zawsze mało, bo szparagi uwielbiam i czekam na nie cały rok… Potem mój wzrok koncentruje się na ustawionych przy oknie histersko wyglądających mini burgerach z antenką.
Z wbitymi wykałaczkami ustawione w szeregu wyglądają przez okno, jakby chciały dać dyla… Nie pozwalam. Dwa lądują na moim talerzu. Burgery ostatnio zrobiły się modne, serwują je w wersji slow food w coraz większej ilości miejsc niefastfoodowych. Od niedawna mamy także na Puławskiej wyspecjalizowany w tym daniu Burger Bar, o którym się mówi i do którego ustawiają się kolejki. Cudne, stylowe burgery są made by Zuza (siostra właściciela lokalu), która przygotowała część brunchowych dań. Próbuję też sałatek, pasztetu, dipów. I wielu innych rzeczy, których nie sposób spamiętać.
Najbardziej smakują mi mini burgery z sosem, zupa rybna z kasztanami wypełniona pociętymi w cienkie paseczki kawałkami warzyw, sałatka z rukolą i burakami. Dużo dań mi tu smakuje…Niezła jest quesadilla. Smakuś po spróbowaniu jednego kawałka, chce jeść tylko ją. Gardzi nawet ulubionymi szparagami, które zwykle zwija mi z talerza.
Latawiec to nie tylko pyszne niedzielne brunche, po których nie pozostaje nic innego tylko zasiąść na leżakach przed lokalem… W tygodniu można tu wpaść na śniadanie, lunch czy drinka. Lećcie do Latawca!
Latawiec, ul. Armii Ludowej 12, tel. 605 231 097
.
Więcej zdjęć z mojem wizyty w Latawcu możesz zobaczyć na fanpage’u Restaurantica.pl na Facebooku.
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: międzynarodowa
Ceny: 20-40 zł
Typ lokalu: klubokawiarnia
Dodatkowe wymagania: ogródek letni
Okazja: brunch, lunch, na drinka, spotkanie w grupie, spotkanie z przyjaciółmi
Witam, zachęcona opisem wybrałam się z koleżankami na niedzielny brunch.
Zero bufetu. Grzecznie usiadłyśmy, spytałam przy barze czy będziemy mogły coś zjeść. Dostałam odpowiedź, że tak, koleżanka zaraz podejdzie. Po ok. 10 minutach po protu wyszłyśmy. Wrażenia po krótkiej wizycie: pan z aparatem zaabsorbowany zaszetkami typu handmade biegał w tą i z powrotem podekscytowany, a my głodne i zignorowane wyszłyśmy i udałyśmy się do Galerii Funky na Pl. Zbawiciela gdzie w bardzo przyjemnej atmosferze zjadłyśmy smaczne śniadaniowe zestawy (14 zł) ze świeżo wyciskanym sokiem. Do Latawca raczej już nie zajrzę. Szkoda.
Z brunchami Latawiec w tym roku startuje od 24/03 i będziemy na bieżąco informować o nich na fb, więc zapraszam gorąco Panią Joannę, mimo złych wrażeń przy pierwszej wizycie. Oczywiście zachęcam do przyjścia wraz z koleżankami.
PS
W latawcu nie ma obsługi kelnerskiej.
super, brunchy zawsze w Wawie za mało, chętnie znów wpadniemy:)
Brunche w Latawcu w czasie wakacji i przed były co tydzien, dwa, teraz są rzadziej z tego co wiem i informacja o nich jest zawsze na Facebooku…