Powroty: Kafe Zielony Niedźwiedź
14 czerwca 2015
Kafe Zielony Niedźwiedź. Otwarta w zeszłym roku na Powiślu restauracja nie znalazła się w gronie moich moich ulubionych restauracji w 2014 r i – gdyby to ode mnie zależało – nie przyznałabym jej tytułu Knajpy Roku (którą dostała od Gazety). Po pierwszych dwóch wizytach mój stosunek do Zielonego Niedźwiedzia był raczej obojętny. Nie odpowiadała mi lekko sztywna atmosfera jakby zamkniętego klubu. Obsługa i czas oczekiwania na dania również nie były idealne. Były potrawy, które wspominam jako fantastyczne, były też zupełnie nieudane. Biorąc do tego wysokie ceny, nie było do czego wracać. Od mojej ostatniej wizyty, minęło sporo czasu, kilka pór roku i wiele się zmieniło… Nastąpiła zmiana szefa kuchni, nadeszła wiosna, słońce, a przed lokalem pojawił się uroczy ogródek. To właśnie ogródek i stoliki pod parasolami skusiły mnie do powrotu do tej miejscówki na Powiślu. Szefem kuchni w Kafe Zielony Niedźwiedź od pewnego czasu jest Sebastian Olma, zwycięzca Top Chefa, którego dania miałam okazję próbować podczas kolacji degustacyjnej w Cook Up. Zobaczymy jak radzi sobie jako szef Knajpy Roku 2014.
Do restauracji przychodzimy w długi czerwcowy weekend, bez rezerwacji. Mimo, że ze względu na pogodę sporo ludzi wyjechało z Warszawy, większość stolików na zewnątrz jest zajętych lub oznaczonych jako zarezerwowane. Znajdujemy wolny stolik w cieniu pod parasolem. Widok na park i zieleń dookoła od razu nastraja mnie optymistycznie. Na początek kelner proponuję wodę, rozlewaną gratis dla każdego klienta, co jest sympatyczne i nadal rzadkie w warszawskich lokalach. Potem dostajemy amouse bouche od szefa kuchni, na który składa się koszyk z trzema rodzajami pieczywa, masłem w trzech smakach, plasterkami kiszonego ogórka nadziewanego kiszoną kapustą, serem ze szczypiorkiem i pasztetem. To uczciwe, porządne produkty, a jednocześnie miły gest, choć niektóre kawałki chleba w koszyku, są trochę przesuszone.
Karta zmienia się praktycznie codziennie i zależy od dostępności produktów, dużo w niej też sezonowych propozycji np. chłodnik, dania ze szparagami, z botwiną i młodą kapustą… Cieszy też mocno rozbudowana karta win, z dużą nadreprezentacją Węgier i Austrii. Butelki są w cenach zaczynających się od 70 zł, a wszystkie wina, jak zapewnia kelner dostępne są na kieliszki.
Nasze dania pojawiają się w oka mgnieniu, co jest miłą odmianą np. po naszej ostatniej wizycie w Thaisty czy w Miłość, gdzie nasze czekanie wydawało się nie mieć końca. Obiad rozpoczynam lekkim wstępem złożonym z polskich mięczaków. Ślimaki z sałatą rzymską i rzodkiewką (32 zł) podane są bez muszli w towarzystwie sałaty, marynowanej cebuli, plasterków rzodkiewki. To lekkie, delikatne danie z wytrawnym winnym sosem, mocno czosnkowe z dodatkiem pietruszki. To mocny, niezwykle udany początek. Pielmieni z młodą baraniną rasy czarnogłówka z kwaśną śmietaną i musztardą dijon (52 zł) to dziesięć wyrazistych, dobrze przyprawionych, pełnych smaku pierożków wypełnionych świetnej jakości mięsem. Przygotowane na maśle, podane z kwaśną śmietaną i musztardą dijon smakują znakomicie.
Nie mogę nie skusić się na zielone szparagi, które w sezonie zamawiam praktycznie w każdej restauracji, którą odwiedzam. Zielone szparagi z czosnkiem niedźwiedzim (28 zł) podane są z bułką tartą, z orzechami włoskimi, serem, jajkiem sadzonym i owocowym sosem. Talerz, kolory na nim i sposób ułożenia składników aż się proszą, żeby zrobić im zdjęcie (nawet jeśli się nie jest blogerem 🙂 ). Smak szparagów jest podkreślony przez słodko-owocowe nuty sosu i wytrawno-słodki ser emilgrana. Danie ma wiele struktur, pozostawia też przyjemne wspomnienia chrupania. Chrupiemy orzechy, szparagi i jest to chrupanie miłe i zintegrowane z doświadczeniami smakowymi naszego podniebienia. Jagnięcina rasy merynos z polentą, botwiną i zielonymi szparagami (65 zł) przyrządzona jest perfekcyjnie. Mięso jest miękkie, rozpływa się w ustach, a sezonowe, dobrze dobrane dodatki stawiają kropkę nad „i”. Popracowałabym jedynie nad wyglądem, bo w tym przypadku jesteśmy już dość daleko od wyszukanego designu i rzucania się z aparatem na talerz.
W słoneczny czerwcowy weekend przepraszam się z Kafe Zielony Niedźwiedź. Jestem pod wrażeniem kuchni serwowanej przez Sebastiana Olmę. Urokliwy ogródek wśród zieleni, w otoczeniu śpiewu ptaków to jest coś na co będę miała ochotę jeszcze nie raz w tym sezonie ogródkowym. Kafe Zielony Niedzwiedź w wydaniu czerwiec 2015 to miejsce zdecydowanie warte odwiedzin. A po obfitym obiedzie można zrobić sobie wycieczkę parkiem schodkami na górę i na dół (liczba powtórzeń wedle uznania) i zrzucić nadprogramowe kalorie…
Kafe Zielony Niedźwiedź, ul. Smolna 4 (wjazd od Kruczkowskiego), Warszawa, Śródmieście, tel 795 794 784
Podsumowanie
Dzielnica: Śródmieście
Kuchnia: polska
Ceny: powyżej 60 zł
Typ lokalu: restauracja
Dodatkowe wymagania: ogródek letni
Okazja: elegancka kolacja, kolacja we dwoje, specjalna okazja, spotkanie biznesowe
Nie przecze ze miejsce jest ciekawe i nie zgorsza ma kuchnie… jednakoz, bylem tam w goracy dzien… i wewnatrz nie bylo klimatyzacji. Chocby byla kuchnia na 15 gwiazdek z przewodnika Mi…. to i tak nie warto sie pocic
Skuszona dobrymi opiniami o Kafe Zielony Niedźwiedź postanowiłam wybrać się tam na niedzielny obiad. Zamówiłam Jagnięcinę – oczekiwałam jak napisane w artykule mięsa perfekcyjnego , miękkiego rozpływającego się w ustach niestety otrzymałam kawałki gumy ładnie ozdobione marchewką. Mąż zamówił pierś z kaczki – ta okazała się na szczęście całkiem jadalna 🙂 nieba w gębie niestety nie poczuliśmy. Atmosfera w miarę miła lecz muszę przyznać lekko sztywna 🙂