Naam Thai czyli poszukiwania Tajlandii w Warszawie odc.8
1 września 2013
Po kilkumiesięcznej przerwie powracam do mojego cyklu tajskiego. Inspiracją do kolejnego odcinka jest otwarcie nowej tajskiej restauracji na Saskiej Kępie – Naam Thai. To własnie temu miejscu będzie poświęcona dzisiejsza, ósma już część tajskiego cyklu. Szefową kuchni Naam Thai jest Chanunkan Duangkumma, która ponad dwa temu przeprowadziła się do Polski z Bangkoku. W Tajlandii od najmłodszych lat pomagała w restauracji swojego wujka, praktycznie wychowując się w kuchni. Przez ostatnie lata szefowała kuchni w popularnej kiedyś, a niedawno zamkniętej restauracji Sunanta przy Kruczej. W Sunancie nie byliśmy od kilku lat. Kuchnię Chanunkan sprawdzamy w ostatni weekend wakacji, wybierając się na Saską Kępę.
Restauracja Naam Thai znajduje się na parterze nowego budynku mieszkalnego, przy Saskiej 16. To spory lokal, w którym zmieściło się kilkanaście stolików. Kilka dodatkowych wystawiono na zewnątrz. Wystrój raczej nawiązuje do czasów współczesnych niż do tajskich tradycji. Nie mamy okazji podziwiać go zbyt długo, gdyż korzystając z ostatnich chyba podrygów tego lata, siadamy w ogródku.
Karta jak zwykle w tajskich restauracjach do najkrótszych nie należy, ale widziałam już o wiele dłuższe. Jeśli chodzi o wybór musimy całkowicie polegać na sobie, bo kelnerka dopiero co zaczęła tu pracę i po mimo jej szczerych chęci przy bardziej szczegółowych pytaniach musi posiłkować się dodatkowymi informacjami z kuchni.
Jak zwykle zaczynam od mojej ulubionej tajskiej zupy czyli Tom Kha Gai (18 zł), którą zamawiam w każdej z odwiedzonych tajskich restauracji w ramach cyklu „Poszukiwania..”. Taflę kokosowej zupy pokrywa świeża kolendra, a pod nią kryje się kurczak, dwa rodzaje grzybów, trawa cytrynowa, liście limonki kafir, pomidorki koktailowe i galangal bądź imbir… Ta rozgrzewająca zupa jest jednocześnie słodka, kwaśna, słona i pikantna, smaki harmonizują ze sobą, tworząc bardzo udany wywar. Jedynie poziom pikantności ustawiony jest pod polskie języki, moje preferencje są bardziej zdecydowane, ale i tak to jedna z lepszych zup które skosztowałam w ramach moich poszukiwań.
Próbuję również Gai Sate (15 zł) czyli popularnych satayów. Szaszłyki z kurczaka zostały najpierw zamarynowane, a następnie grillowane. Towarzyszy im orzechowy sos. Mięso jest mięciutkie, dobrze przyprawione, a orzechowy sos gęsty i aromatyczny. To bardzo dobry wstęp. Dla Smakusia zamawiamy Kanom Jeeb Phak (16 zł) czyli domowe tajskie pierożki gotowane na parze z warzywami. Mają niezwykle cienkie ciastko, przez które prześwituje warzywne nadzienie. Pierożkom towarzyszy sos sojowy. To wyjątkowo delikatne i udane danie. W porównaniu z polskimi pierogami jest dużo lżejsze.
Neua Nam Tok (20 zł) to sałatka z grillowanym rostbefem, ze świeżymi tajskimi ziołami, w sosie z chilli i limonki. To propozycja dla miłośników dań pikantnych. Mięso co prawda mogłoby być ciut bardziej miękkie, ale wielość różnorodnych zielonych dodatków pachnących Tajlandią czyni z tej sałatki bardzo dobry wybór, który chętnie kiedyś powtórzę.
Na danie główne wybieram to, co mi się z Tajlandią bardzo kojarzy czyli owoce morza, w karcie reprezentowane głównie przez krewetki i kalmary. Zamawiam Goong Sauce Ma Kham (49 zł) czyli krewetki w sosie tamaryndowym smażone z czerwoną cebulą i świeżą kolendrą. Zamiast nich jednak w wyniku pomyłki kelnerki dostaję inne danie – krewetki tygrysie z tajską bazylią i chilli. Po spróbowaniu sosu, od razu wiem, że zaszła pomyłka i proszę o wymianę. Po kilku minutach przede mną lądują ogromne krewetki w rewelacyjnym słodko-kwaśnym sosie z tamaryndowca. Towarzyszy im kolendra i sałatka z kapusty, o którą poprosiłam zamiast dodatku węglowodanowego. Wolałabym co prawda krewetki bez zbyt obfitej porcji panierki, o której ani kelnerka ani menu nic nie wspominali, ale wybitny sos rekompensuje tą drobną niedogodność.
Na koniec pytamy o desery, bo nie znalazły się w karcie. Z dwóch do wyboru decydujemy się sorbet mango ze sticky rice i malinami (19 zł). To lekka i smakowita propozycja. Słoneczna, letnia, odświeżająca. Perfekcyjne pożegnanie polskiego lata 🙂
Mimo zmieniającego się ciągle gastronomicznego otoczenia, nadal niełatwo w Warszawie znaleźć dobre dania kuchni tajskiej. Poszukiwanie idealnych smaków Tajlandii w stolicy Polski do najłatwiejszych więc nie należy. Nowa restauracja na Saskiej Kępie – Naam Thai karmi na poziomie, tu spotkacie autentyczne tajskie smaki. To miejsce, które dobrze rokuje i do którego na pewno jeszcze wrócimy.
Naam Thai, ul. Saska 16, Warszawa, Saska Kępa, tel. 505 110 100
Recenzja restauracji Naam Thai powstała w ramach rozpoczętego rok temu cyklu Poszukiwania Tajlandii w Warszawie. W ramach cyklu pisałam już o
Thai Thai, pl. Teatralny 3
Why Thai, ul.Wiejska 13
Silk & Spicy, ul. Żurawia 16/20
Fusion Perfect, ul. Wspólna 35 (zamknięta)
Suparom Thai Food, ul. Marszałkowska 45/49
Natara, Al. Solidarności 129/131
Już poza samym cyklem choć również w podobnej tematyce i daniach tajskich pisałam również o:
Spring Roll, ul. Szpitalna 3
In Azia, Hotel Sheraton, ul.B. Prusa 2
Podsumowanie
Dzielnica: Praga Południe
Kuchnia: tajska
Ceny: 40-60 zł
Typ lokalu: restauracja
Przewodnik: nowe miejsca
Okazja: lunch, spotkanie w grupie, spotkanie z przyjaciółmi
Naam Thai – byłam tam wczoraj, zachęcona dobrymi opiniami, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że o ile zupa była na prawdę fantastyczna, to drugie dania po pierwsze – niewiele miały wspólnego z ich tajskimi odpowiednikami, po drugie – zwyczajnie nie były smaczne. kurczak czerwone curry prawie nie miał kurczaka, miał konsystencję zupy, był słodki, nieostry i mdły. aż mi było niedobrze po nim. Kaczka z woka była kaczką z warzywami, która równie dobrze mogłaby być podana w zwykłej budce, nic szczególnego, a cena nieodpowiednia do wykonania. muszę przyznać, że zaletą są składniki – czuć, że są świeże, w zupie bardzo dobrze skomponowane, w daniach – nieszczególnie. Polecam zupę na rozgrzewkę, ale nie więcej!
Jedzenie dobre, ale klimat i obsługa – zero. Kelnerzy, dwoje na cały lokal biegają w nerwach. Bylam świadkiem tego, jak nabzdyczona właścicielka nie chciała opuścić stolika, mimo, ze goście nie mieli gdzie usiąść. Do tego przy pełnej sali ciągnęła po ziemi torby z IKEA i rozpakowywala je do szafki przy jednym ze stolow. Do stolika przyniesiono nam jedzenie i na tym kelnerowanie sie skonczylo. Przez caly pobyt nikt sie nami nie zainteresowal. Widac, ze obsługi jest za malo, ale wlasicielka ma to w nosie. Przyklad idzie wiec z gory. Jak ktos nie wie, ze klimat i obsluga to polowa sukcesu, niech nie zabiera sie za taki biznes. Az zal patrzec, jak to wyglada i mimo dobrego jedzenia mam awersje do powrotu, bo nie chce wspierać miejsca, w ktorym nie szanuje sie ludzi.
W Naan Thai byliśmy już trzy razy. I wrócimy czwarty i piąty ..
Świetny Pad Thai, rewelacyjna sałatka z wołowiną.
Nie mam też żadnych zastrzeżeń do obsługi.
Mam szczęście? Czy może niektórzy mają pecha? 😉
Polecam ! bardzo nam smakowało, wrócimy na pewno, polecę znajomym
Słyszałam wiele dobrych opinii o tej knajpie, dlatego jak miałam tylko okazję to zajrzałam na drugą stronę Wisły. Muszę przyznać, że jestem rozczarowana. Zamówiłam Pad Thai i … Makaron był rozgotowany a kurczak smakował i wyglądał tak, jakby ktoś go jeszcze raz odgrzewał 🙁 Porównanie do innej tajskiej knajpy ( Thai Thai) mam świeże, bo byłam w tej drugiej tydzień temu i muszę przyznać, że Thai Thai zdecydowanie wygrywa.